Wszystko, co dobre, nie kończy się, ale zmienia właściciela. Prawda ta dotyczy także rekolekcji, które przecież trwają tylko przez trzy dni i chociaż mogą być pełne wspaniałych chwil, to jednak zawsze przychodzi ta ostatnia Msza Święta, na zakończenie której uczestnicy słyszą: „Idźcie, ofiara spełniona”.
Wszystko, co dobre, nie kończy się, ale zmienia właściciela. Prawda ta dotyczy także rekolekcji, które przecież trwają tylko przez trzy dni i chociaż mogą być pełne wspaniałych chwil, to jednak zawsze przychodzi ta ostatnia Msza Święta, na zakończenie której uczestnicy słyszą: „Idźcie, ofiara spełniona”. Ofiara najczęściej jest spełniona przez samego Jezusa i tych, dla których rekolekcje były znacznym wysiłkiem duchowym i organizacyjnym. Jednak nie może być tak, że na tym koniec! Wielu młodych ludzi poprzez przeżycie rekolekcji budzi się z duchowego letargu. Chrześcijaństwo w wydaniu „tradycyjnym” wydaje się im już propozycją zbyt wąską. I choć czas rekolekcji się kończy, nie można zakończyć rozpoczętego w tym czasie procesu zbliżania się do Boga i budowania z Nim osobowej relacji. Młody człowiek przeżywający swoje nawrócenie potrzebuje wsparcia i towarzystwa innych ludzi, którzy tak samo jak on zmierzają ku horyzontowi prawdy, dobra i piękna. Owo wsparcie może on uzyskać przez kontakt z prowadzącymi, którzy wracają wprawdzie do swoich domów, ale mogą pozostać pośrednikami w drodze do Boga; może je również uzyskać w swoim środowisku, wchodząc w struktury wspólnot już uprzednio istniejących lub założonych po rekolekcjach.
Kontakt z uczestnikami
Trzeba mieć świadomość, że każdy z uczestników wnosi w rekolekcje swoje doświadczenie życiowe i dzieli się tym, co było mu dane odkryć na drodze do Boga. Dzięki temu w historiach rożnych osób prowadzących rekolekcje każdy z uczestników może odnaleźć siebie. Jeśli osoba prowadząca dzieli się tym, jak udało się jej wyjść z nałogu narkotykowego, to ważne jest przede wszystkim, że osoby mające problemy w tym zakresie mogą się skonfrontować z kimś, kto miał takie same problemy jak oni i udało mu się z nich uwolnić. Można powiedzieć obrazowo, że pociągając odpowiednie sznurki, wywołujemy konkretne sprawy z doświadczeń uczniów. Zależność ta jest o tyle ważna, że umożliwia otwarcie się uczestnika rekolekcji, zbudowanie jego zaufania do danej osoby spośród prowadzących, która może wysłuchać go, porozmawiać, a w dalszej kolejności skierować po pomoc do osób kompetentnych.
Często zdarza się, że potrzeba czasu, aby daną osobę przekonać, by skorzystała np. z pomocy psychologa lub terapeuty. Dlatego na koniec rekolekcji wszyscy prowadzący na dużej kartce wypisują i pozostawiają swoje adresy poczty elektronicznej. W ten sposób nawet ci uczniowie, którzy nie mieli odwagi podejść do animatora czy kapłana i porozmawiać w czasie rekolekcji, mogą skorzystać z ich pomocy w bardziej anonimowy sposób. Często listy, jakie otrzymujemy, mają charakter podziękowania za czas rekolekcji, ale zdarzają się też takie sytuacje, które wymagają konkretnego poprowadzenia. Oto przykład jednego z takich listów skierowanego do osoby prowadzącej rekolekcje.
Nie piszę tu z problemem takim, że rzucił mnie chłopak czy kłócę się z rodzicami, czy też wpadłam w narkotyki Jestem ateistką! Uważam, że zbawienie jest wymysłem ludzkim, bladą obietnicą wyimaginowanego lepszego świata, w którym człowiek pragnąłby żyć. Dla mnie liczy się „tu” i „teraz”, ewentualnie bliżej niesprecyzowane „jutro”, a nie tułaczka pośmiertna czy jakkolwiek to nazwać. Jeśli natomiast zbawieniem jest uzyskanie umysłowego lub duchowego stanu spokoju, to wierząc w siebie, wierzę w swe marzenia i ich realizację, a to droga właśnie do spełnienia, a więc i spokoju. Jeśli postrzegać to w ten sposób, to zbawię się sama, bo to jedyne, co mam. Wiem, że są tacy ludzie, których tylko ta wiara napędza do działania, natomiast osobiście uważam, że wszelkie religie powstałe w ciągu stuleci są jedynie wymysłem ludzkim, w zasadzie jedynym, co do tej pory człowiek zdołał wymyślić w odpowiedzi na pytanie „skąd to wszystko i po co?”. Osobiście tak gdzieś od IV klasy podstawówki formalnie jestem ateistką, tzn. wtedy [byłam] poszukująca prawdy i jedynie ogarnięta zwątpieniem, ale lata mijały, [przynosząc] tysiące pytań i dociekań, obserwacji, sprowadzających do granic obłędu. Ktoś z prowadzących na rekolekcjach zapytał: „Jaki jest sens istnienia, jeśli nie ma Boga?”. Według mnie, jeśli posiadło się życie, to powinno wykorzystać się je, jak się chce i na ile się może. Twoje życie jest Twoje. Po co marnować je na zadawanie sobie debilnych pytań, na które najprawdopodobniej nikt nie znajdzie odpowiedzi? Sens istnienia – marzenia.
W przypadku takich sytuacji należy przede wszystkim podjąć dialog. Można przesłać takiej osobie materiały, które pomogą jej w zrozumieniu istoty wiary i rozwianiu wątpliwości. Pomocne może się również okazać odesłanie zainteresowanych do portali internetowych, na których udostępniane są konkretne informacje dotyczące danego problemu. Grupa ewangelizacyjna może posiadać własną stronę, na której będzie zamieszczać materiały o charakterze ewangelizacyjnym i formacyjnym. Często zasadnicze znaczenie ma zachęta i przygotowanie ucznia do spotkania z osobą kompetentną, na przykład z duszpasterzem działającym w danej miejscowości, sprawdzonym terapeutą czy konkretnym specjalistą, zwłaszcza gdy wymagana jest pomoc długofalowa.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).