W Nigerii trwa exodus chrześcijan z muzułmańskiej północy. Wyznawcy Chrystusa uciekają przed realnym zagrożeniem ze strony islamskich bojówek Boko Haram.
Papieska fundacja Pomoc Kościołowi w Potrzebie szacuje, że domy opuściło 35 tys. Nigeryjczyków, wśród których zdecydowaną większość stanowią katolicy. Źródła lokalne potwierdzają, że w wielu społecznościach chrześcijańskich wybuchła panika, w której ludzie decydują się na ucieczkę, zostawiając cały dobytek.
W ostatnim ataku afrykańskich talibów, przeprowadzonym w mieście Kano, zginęło prawie 200 osób. Nigeryjska policja aresztowała wtedy 200 rebeliantów, którzy w większości okazali się najemnikami Al-Kaidy pochodzącymi z Czadu.
Tymczasem afrykańska prasa oskarża administrację nigeryjską na północy o regularne sponsorowanie bojówkarzy z Boko Haram i to od dziesięciu lat. Niektóre prowincje co miesiąc przekazywały fundusze na dozbrojenie partyzantów oraz zapewniały im „ochronę” przed federalnymi siłami bezpieczeństwa. Ponadto coraz więcej chrześcijan odnosi wrażenie, że ekstremistom muzułmańskim udało się zdestabilizować sytuację w Nigerii. W ogarniętych zamieszkami prowincjach Północy prezydent Jonathan Goodluck nie może sobie bowiem poradzić z przywróceniem pokoju, a stan wyjątkowy w niczym nie komplikuje kolejnych ataków terrorystycznych przeprowadzanych przez Boko Haram.
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
"Pośród zdziwienia ubogich i śpiewu aniołów niebo otwiera się na ziemi".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.