9672 metry. Na tak wysoki szczyt może wspiąć się każdy w czasie tegorocznych wakacji. Ale to i tak niewiele. Możesz trafić jeszcze wyżej. A tak naprawdę... bardzo blisko.
40 lat temu, 17 lutego 1980 roku, Leszek Cichy i Krzysztof Wielicki jako pierwsi alpiniści w historii zdobyli zimą najwyższy szczyt świata - Mount Everest (8848 m). 20-osobową narodową wyprawą kierował prekursor zimowego himalaizmu Andrzej Zawada.
„Daj mi, Panie, odwagę, abym mógł pełnić Twoją wolę” – szepczą mężczyźni w małej salce neokatechumenatu. A odwagi potrzeba niemało. Za chwilę wyruszą na bielskie ulice, aby głosić Zmartwychwstałego.
Miały być 9672 metry nad poziomem morza. Było 8900 m – to i tak wyżej niż Mount Everest. Ale jak w prawdziwej wspinaczce – najtrudniejsza może być droga w doliny.
Od zawsze byłem zwolennikiem czytania i pisania między wierszami. Kawa na ławę to lekceważenie inteligencji czytelnika.
Gdzie jest niebo? Gdzie jest piekło? Czym są i... czy są?
Każda z tych trzech historii zaczyna się nieco inaczej. Wszystkie łączy jedno: ich bohaterowie chcą wytrwać w wierności swoim sakramentalnym małżonkom. Nawet wtedy, gdy po ludzku wydaje się, że małżeństwo całkiem się rozpadło.
Mają odwagę w Parlamencie Europejskim przekonywać, że każdy poczęty embrion to „jeden z nas”. – Jeśli choć jedno życie ocaleje przez naszą robotę, to znaczy, że odnieśliśmy sukces – mówią chłopaki od inicjatywy „Jeden z nas”. Są twarzami pro life w Europie. Co daje im siłę?
Postać wielka. Dlatego dajemy nie jeden, ale wybór wielu różnych o nim tekstów