Biskup Cornelius Sim pierwszy rodowity Brunejczyk, wyświęcony na księdza katolickiego w swoim kraju. Mówi, że 20 tys. wiernych, którym duszpasterzuje w sułtanacie Brunei, to taka wielka rodzina.
Lednica jest już inna. Grób o. Jana Góry nadał jej dodatkową perspektywę eschatologiczną. Lednica jest taka sama. Młodym nadal udaje się ściągać Ducha Świętego. Tam Go widać, słychać i czuć.
Kiedy Maria i Paweł Kowalczykowie wyjeżdżają gdzieś z siódemką dzieci, nieraz zaczepiają ich nieznajomi, dzieląc się tym, jak im żal, że sami mają tylko jedno. „Coś w życiu straciliśmy” – mówią.
– Tu nigdy nie było słychać kroków Brata Alberta, przybył dopiero po śmierci – mówi s. Krzysztofa, albertynka. Pod ołtarzem leżą w trumience szczątki doczesne świętego. W gablotach i archiwum rzeczy, których dotykał.
Po ks. Janie Twardowskim nie zostały tylko „buty i telefon głuchy”. Ale wiersze, które nie pozwalają mu umrzeć.
Arkadiusz Biały do swojej pracowni RTG, a Włodzimierz Galicki do biblioteki nie przychodzą w habitach dominikańskich. Ale w duchu są tercjarzami trzeciego zakonu tego zgromadzenia.
Tu się żyje w stałej gotowości na przyjście śmierci. – To największa nauczycielka życia – mówi s. Michaela Rak. – Przez płynące łzy zaczyna się widzieć to, co nieprzemijalne.
– To nie jest jakieś „doświadczenie na emocjach”, ale odkrywanie żywego Boga. I powrót z zupełnie innym podejściem do życia – mówi Barbara Lipiec z Buska-Zdroju.
Pamiętamy o założonych przez Brata Alberta przytuliskach, a zapominamy o jego bogatym życiu duchowym. A przecież za każdym stworzonym przez niego dziełem stoi kontemplacja.
Nigdy nie pozwalał przegrać w piłkę kardynałowi Wojtyle, chętnie śpiewał, żartował, opowiadał dowcipy – mówi o kardynale Wyszyńskim Barbara Dembińska, która od 1970 roku pracowała w Sekretariacie Prymasa Polski.
Św. Nicefor przyszedł na świat około 758 roku. Jego rodzice zaliczali się do najbogatszych mieszkańców Konstantynopola.