Biskup Cornelius Sim pierwszy rodowity Brunejczyk, wyświęcony na księdza katolickiego w swoim kraju. Mówi, że 20 tys. wiernych, którym duszpasterzuje w sułtanacie Brunei, to taka wielka rodzina.
Biskup Sim aż 33 godziny leciał do Polski przez Singapur i Frankfurt razem z dziewięciorgiem młodych. Przed wyjazdem do Krakowa na Światowe Dni Młodzieży stacjonowali w parafii św. St. Biskupa M. w Czeladzi, najstarszym mieście Zagłębia Dąbrowskiego. – Przyjechałem, żeby na spotkaniu młodych doświadczyć powszechności i ogromu Kościoła katolickiego – mówi. – Chciałbym bardzo, żeby moja młodzież pochodząca z małego kraju poczuła, że wierząc w Jezusa Chrystusa, ma za sobą tak dużą siłę.
Katolicy w monarchii
Trzeba dokładnie studiować mapę, żeby dostrzec skrawek ziemi na północnym wybrzeżu wyspy Borneo na Morzu Południowochińskim. To właśnie sułtanat Brunei – monarchia absolutna, na której czele stoi sułtan, sprawujący władzę ustawodawczą i wykonawczą. Cały kraj zamieszkuje około 400 tys. ludzi, z których 90 proc. to muzułmanie, a tylko 5 proc. – katolicy.
– Kościół w Brunei był częścią Kościoła malezyjskiego aż do 1997 r., kiedy za sprawą Jana Pawła II prefektura apostolska Brunei została wydzielona z diecezji Miri – opowiada biskup. – W 2004 r. Jan Paweł II ustanowił wikariat apostolski Darussalam, mający siedzibę przy kościele Wniebowzięcia NMP w Bandar Seri Begawan. 20 tys. diecezjan razem z trzema kapłanami duszpasterzuje właśnie bp Sim. 90 proc. jego wiernych przyjechało do pracy w kraju słynącym ze złóż ropy naftowej. Miejscowych jest zaledwie 2 tysiące.
Ważne sprawy w życiu kapłańskim biskupa związane są z osobą św. Jana Pawła II. – On był prawdziwym ojcem, troszczącym się o Kościół – mówi. – Wszystkie moje nominacje na prefekta apostolskiego i biskupa zostały podpisane właśnie przez tego papieża – dodaje. Polskę poznał podczas spotkań z Janem Pawłem II. – Polacy, tak jak święty papież, mają mocne charaktery i potrafią sprzeciwić się modom tego świata – jest przekonany. Przed przyjazdem czytał o rozbiorach Polski i jej zmieniających się granicach. Do ziem jego państwa w 1521 r. dopłynęli Portugalczycy z wyprawy Magellana. W XV w. powstał tu sułtanat, który w 1888 r. dostał się pod protektorat brytyjski. Dopiero 1 stycznia 1984 r. państwo uzyskało niepodległość.
Koło życia
Biskup Sim należy do tej garstki katolików, którym wiara została przekazana przez ochrzczonych dziadków i rodziców. Udzielanie sakramentów nie było łatwe w Brunei, gdzie od lat obowiązuje zalecenie, że tylko miejscowi mogą zostać wyświęceni na kapłana i sprawować posługę duszpasterską. Księża katoliccy innych narodowości dostawali zezwolenia na pracę tylko na krótki czas.
– Jestem w trzeciej generacji katolikiem – opowiada bp Sim. – Mój dziadek przyjął chrzest w 1930 roku. Ja też zostałem ochrzczony i chodziłem do katolickiej szkoły podstawowej – mówi. Kiedy miał 16 lat, rozpoczął naukę w średniej szkole technicznej w Kuala Lumpur. Jak typowy nastolatek zbuntował się przeciw tradycji i stracił wiarę. Wyjechał na studia do Szkocji. Po studiach jeszcze rok został za granicą i pracował dla koncernu Shell w Walii i Holandii. Już jako 30-latek wrócił do kraju i natychmiast dostał zatrudnienie w Brunei Shell Petroleum.
Być może dalej poświęcałby życie pracy w korporacji, gdyby nie jedno spotkanie, które odmieniło jego nastawienie do świata. Kiedyś do domu, gdzie mieszkał z mamą, przyszedł ksiądz, który miał jej coś do przekazania. Mamy nie było, więc zaczęli rozmawiać o życiu. Ksiądz nie tracił czasu i zapytał Corneliusa, co jest dla niego najważniejsze. – Wtedy wyobraziłem sobie moje życie jak koło i podzieliłem je na części symbolizujące to, co dla mnie istotne – wspomina. – Okazało się, że dużo miejsca zajmują w nim pieniądze, muzyka, imprezy, ale czegoś zdecydowanie brakowało. Poczułem, że w środku mam pustkę, której nie umiałem wypełnić.
Ksiądz był proboszczem, który na kilka miesięcy przyjechał tu do pracy z sąsiadujących z Brunei Chin. Cornelius zaczął go odwiedzać na plebanii, poproszony o pomoc w remoncie instalacji elektrycznej. Zaczęło się od pracy fizycznej na rzecz kościoła, a skończyło na wysiłku duchowym. W 1985 r. rzucił obowiązki i pojechał studiować teologię na Franciszkańskim Uniwersytecie w Steubenville w Stanach Zjednoczonych. W 1989 r. na pierwszego biskupa Brunei wyświęcił go biskup z Malezji.
Podarunki sułtana
– Nasz kraj jest jednym z najbogatszych na świecie – opowiada biskup. – Moi parafianie pracują w przemyśle przy wydobyciu ropy, jako urzędnicy, nauczyciele. Najważniejsze, że nie muszą płacić podatków i 100 proc. zarobków idzie do ich kieszeni. Nie są przygotowani na to, że kiedyś skończą się zasoby ropy naftowej, która jest bogactwem narodowym. Średnie dochody wynoszą 40 tys. dolarów rocznie na osobę.
Katolicy żyją wśród 380 tys. muzułmanów w pokoju. – Życie w diasporze z nimi jest trudne, ale musimy znaleźć porozumienie – mówi. – Nie doświadczamy agresji ani niechęci. W trzech uznanych szkołach katolickich aż 67 proc. uczniów stanowią muzułmanie. Obywatele kochają sułtana, który wybudował im bezpłatny park rozrywki, zapewnia edukację i służbę zdrowia. Sam mieszka w pałacu, w którym doliczono się 1788 urządzonych z przepychem pokojów. Mieszka tylko w jego części, bo reszta przeznaczona jest na biura i lokale użyteczności publicznej. Raz do roku na zakończenie ramadanu zaprasza 100 tys. ludzi i każdemu z odwiedzających darowuje prezent.
Kiedy pytam, czy na ulicach brunejskich miast widać biednych i bezdomnych, biskup długo się zastanawia i przyznaje, że ten problem nie dotyczy jego rodaków. – Jeśli spotyka się biednych, są to przybysze z Chin, Malezji, Filipin, Indonezji, Indii, którzy przyjechali do Brunei za pracą. Nie mogą korzystać z przywilejów związanych z obywatelstwem brunejskim. Jednym z warunków, żeby je otrzymać, jest konieczność zamieszkiwania w Brunei co najmniej przez 20 lat – opowiada duchowny.
Światowe Dni Młodzieży, na które biskup przyjechał ze swoją młodzieżą, będą przebiegać pod znakiem szerzenia wyobraźni miłosierdzia. – Przesłanie miłosierdzia realizujemy przez indywidualne spotkania – opowiada bp Sim. – Wiele wyzwań niesie życie rodzin moich wiernych. Rozmawiam z nimi o potrzebie zwracania uwagi na to, że rodzice przestają kontaktować się z dziećmi, bo te relacje wypełniają media, że wnuki nie pamiętają o dziadkach. Pod każdą szerokością geograficzną, nawet na równiku, człowiek potrzebuje ciepła.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.