O bezpieczną pracę i szczęście górniczych rodzin modlono się w niedzielę w wielu śląskich kościołach. Barbórkową mszę w kościele pod wezwaniem św. Barbary w Katowicach-Giszowcu odprawił metropolita katowicki, abp Wiktor Skworc.
Jej obraz lub figura znajduje się w każdej kopalnianej cechowni i w wielu górniczych domach. Przed wizerunkiem św. Barbary modliła się niegdyś cała śląska rodzina, prosząc o szczęśliwy powrót z szychty ojca, brata, syna górnika.
– Solidarnie powiedzieli „nie” systemowi zniewolenia. Oparli się stanowczo stanowi wojennemu, okazali górniczą i związkową solidarność – mówił w Bieruniu abp Wiktor Skworc. W kościele św. Barbary odprawił Mszę z okazji 35. rocznicy strajku na KWK "Piast".
– Z medycznego punktu widzenia ten wyjazd nie miał żadnego sensu. Patrząc przez pryzmat wiary, nic lepszego Łukaszowi nie mogło się przydarzyć – słowa Barbary Kopczyńskiej, lekarza medycyny paliatywnej, nie pozostawiają cienia wątpliwości. Łukasz miał zdążyć do Lourdes.
O jedność chrześcijan modlono się 10 stycznia w wielickim kościele św. Klemensa.
Większość z nich ostatni raz farby i pędzle w ręku trzymała... w podstawówce - nawet kilkadziesiąt lat temu! Ale pod okiem Barbary i Krzysztofa Cudo stworzyli swoje pierwsze, najprawdziwsze ikony.
Były metropolita katowicki przewodniczył Barbórkowej Mszy św. w kościele pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa w Rybniku-Boguszowicach.
Rozmowa z jezuitami to wejście w przestrzeń stylu życia i duchowości św. Ignacego, to też poniekąd obcowanie z mentalnością papieża Bergoglia. Duchowi synowie świętego z Loyoli od 70 lat organizują duszpasterstwo akademickie na KUL.
Pomysł, by w ostatnie dni października przebrać się nie za strzygi i wampiry, ale za św. Maksymiliana, św. Jadwigę, św. Ritę czy św. Jana Pawła II przebojem zdobywa koleje miejscowości i parafie.
O prezentach, które w kościele św. Pawła w Bielsku-Białej dostali uczestnicy czuwania przed uroczystością Zesłania Ducha Świętego, na pewno nie będzie można szybko zapomnieć.
Maryja prawdopodobnie odbywała całą drogę z Nazaretu do Ain Karim, czy może nawet do Hebronu, zapewne pieszo.