Dziś nikt nie jest w stanie przewidzieć co wyniknie z migracji tysięcy mieszkańców Afryki i Bliskiego Wschodu.
Aby sprowadzić do Polski chrześcijan, których w Syrii czeka pewna śmierć, potrzeba dobrej woli, szybszych procedur oraz… postu i modlitwy.
W tym roku stypendia Fundacji „Dzieło Nowego Tysiąclecia” otrzyma 2300 uczniów i studentów ze wsi i małych miast. Wszyscy są nieprzeciętni. Za kilka lat będą elitą intelektualną kraju.
Od początku wakacji niektórzy diecezjanie mają nowych sąsiadów – uciekinierów z krajów objętych wojnami.
– Mama i siostra mieszkają w dzielnicy chrześcijańskiej. Wczoraj do nich dzwoniłem. Powiedziały mi, że kilka domów obok wybuchła bomba. Zginęli nasi sąsiedzi. Boję się, że któregoś dnia, kiedy wykręcę numer, nikt nie podniesie słuchawki – mówi Syryjczyk Samer Samaan, żyjący w Polsce od 35 lat.
Nie można selekcjonować tych, którym pomagam, na podstawie wyznania. To niemoralne. Ale nie można się w tym zapędzić.
W drugiej połowie lipca do diecezji opolskiej przybędzie 50 chrześcijańskich rodzin z Syrii.
Chcemy przyłączyć do wspólnoty zinstytucjonalizowanej obojętności, czy też pozostaniemy wierni naszym najlepszym tradycjom?
– Czemu powinniśmy z tobą rozmawiać? Za każdym razem dziennikarze przyjeżdżają, robią swoje materiały, na których zarabiają, i nas zostawiają… – mówili Bartoszowi Rutkowskiemu w marcu uchodźcy i ofiary islamskich terrorystów w obozach w irackim Kurdystanie. – Przyjechałem jako dziennikarz, żeby do was dotrzeć. Ale wrócę z pomocą – obiecał.
– Boże, jesteś wielki, jesteś silny, zakończ tę wojnę – modlił się (już po polsku!) Ehssan, jeden z Syryjczyków, którzy w ubiegłym roku zamieszkali we Wrocławiu, przyjęci przez katolicką wspólnotę Hallelu Jah.
Historia pachnąca miłością. Ale dopiero na końcu. W Cascia siostry zatykały nosy.