Katecheci protestowali przed sejmem.
Protest katechetów świeckich przeciwko planowanym przez Ministerstwo Edukacji Narodowej zmianom w organizowaniu lekcji religii w szkole odbył się we wtorek przed Sejmem. "Osoby uczęszczające na lekcje religii nie powinny czuć się 'gorszym sortem' uczniów" - przekonywali członkowie Stowarzyszenia Katechetów Świeckich. W polskich szkołach uczy obecnie ok. 30 tys. katechetów, z czego 20 tys. to właśnie osoby świeckie.
Postulaty katechetów w obliczu proponowanych przez Ministerstwo Edukacji Narodowej negatywnych zmian dotyczących tego przedmiotu przedstawił przewodniczący Stowarzyszenia Katechetów Świeckich, Piotr Janowicz z Poznania, uczący religii w liceum i szkole podstawowej w tym mieście.
Janowicz podkreślił, że do SKŚ zgłasza się wiele osób wyrażających swoje niezadowolenie brakiem lub niedostateczną informacją na ten temat w przestrzeni publicznej. Dlatego Stowarzyszenie zorganizowało protest w pobliżu Sejmu RP, przy czym na zaproszenie katechetów odpowiedziała jedynie sekcja nauki i oświaty NSZZ "Solidarność". Listy o wsparcie protestu przez Związek Nauczycielstwa Polskiego pozostały bez odpowiedzi.
Jak przypomniał, 30 kwietnia został udostępniony przez MEN projekt nowelizacji rozporządzenia z 14 kwietnia 1992 r. dotyczący sposobu i organizacji lekcji religii i etyki, który obecnie (do końca maja) jest na etapie konsultacji społecznych.
Projekt zakłada łączenie uczniów uczęszczających na religię lub etykę, będących na różnych etapach edukacji, w grupy do 30 osób (a w klasach I-III do 25 osób) w ramach grup międzyoddziałowych lub międzyklasowych.
"Oznacza to, że w jednej grupie na lekcje religii bądź etyki będą uczęszczać uczniowie klas czwartych z siódmymi czy ósmymi albo pierwszych z trzecimi. Takie rozwiązanie zaproponowane przez MEN ignoruje całkowicie poziom rozwoju emocjonalnego i intelektualnego uczniów oraz ich realne potrzeby w tym zakresie, a także zdobytą przez nich do tej pory wiedzę" - argumentował Piotr Janowicz.
Uczniowie połączeni w takie przypadkowe grupy zostaną pozbawieni równych szans edukacyjnych - przekonywał katecheta z Poznania. - Co więcej, rozwiązanie to spowoduje dyskomfort u młodszych uczniów, którzy będą czuli, że odstają od starszej części grupy, z kolei starsi uczniowie nie będą chcieli dopasowywać się do poziomu wiedzy i potrzeb młodszych uczniów.
"Dzięki temu rozporządzeniu może dojść także do sytuacji, w której uczniowie będą zmuszeni do pozostawania na tym samym poziomie wiedzy przez kilka lat, bez szansy na poznawanie materiału dostosowanego do ich wieku, rozwoju, potrzeb i oczekiwań" - wskazywał Piotr Janowicz.
W ocenie Stowarzyszenia Katechetów Świeckich, pomysł MEN "cofa tak naprawdę edukację w zakresie religii do formacji, lekceważy bowiem wiedzę i potrzeby rozwojowe młodych obywateli, w ogóle nie pytając ich o zdanie". - Uczniowie, którzy chcą uczestniczyć w lekcjach religii, nie tylko rzymskokatolickiej, co warto zaznaczyć, powinni również mieć głos, a zostali całkowicie zlekceważeni - powiedział Janowicz.
"Świeccy nauczyciele religii, którzy stanowią absolutnie większość osób nauczających religii, także nie są pytani o zdanie i całkowicie pomijani, a ich wieloletnie doświadczenie nie jest brane pod uwagę" - zaznaczył katecheta.
Jak podkreślił, "trzeba skończyć z retoryką, która dominuje w przekazie medialnym, a stanowi skutek przedziwnego myślenia polityków utożsamiających Kościół wyłącznie z duchowieństwem. Kościół to przede wszystkim ludzie świeccy i głos świeckich powinien być słyszalny".
Stowarzyszenie podkreśliło, że jest przeciwne zawłaszczaniu religii przez polityków jakichkolwiek ugrupowań - religia i jej nauczanie powinny być wolne od polityki i traktowane jako wyraz praw, wolności i swobód obywatelskich, zdobyczy demokratycznych państw. Piotr Janowicz przypomniał, że nauczanie religii obecne jest w 23 krajach Unii Europejskiej i kształtuje przede wszystkim szacunek wobec drugiego człowieka. - Szacunek to coś więcej niż tolerancja i powinniśmy w obecnych czasach dążyć do poszanowania osób bez względu na to czy i jaką religię wyznają - powiedział.
Zaznaczył też, że w Polsce na lekcje religii uczęszcza 80 proc. dzieci i młodzieży. - Religia nie jest narzucana. Jest przedmiotem, którego nauczanie odbywa się wyłącznie na życzenie rodziców i uczniów. Tymczasem w przekazie medialnym często przedstawia się ten temat tak, jak gdyby był to przedmiot obowiązkowy, z góry narzucony jak np. matematyka - mówił katecheta.
Przypomniał też, że wcześniejsze rozporządzenie MEN z 23 marca br. spowodowało zmianę statusu religii i etyki w szkołach przez m.in. usunięcie wliczania ocen do średniej. - Oceny staną się swoistymi atrapami. Uczniowie zgłaszają, że czują się z tego powodu dyskryminowani, a zdobyta przez nich wiedza pomniejszana - dodał.
"Osoby uczęszczające na lekcje religii nie powinny czuć się gorszym sortem uczniów" - podkreślił Piotr Janowicz.
Jaki jest cel tych zmian? - pytał przewodniczący SKŚ. - Czy celem nie jest wprowadzenie kontrolowanego chaosu, który ma doprowadzić do całkowitego usunięcia religii i etyki ze szkół? Dlaczego w 23 krajach UE uczniowie mogą swobodnie uczęszczać na lekcje religii w szkołach, a w Polsce konsekwentnie wprowadza się rozwiązania zmierzające do wyprowadzenia religii ze szkół? - mówił i jako ciekawostkę wskazał, że w Austrii, na Cyprze, w Danii, Finlandii, Grecji czy na Malcie oraz w większości niemieckich landów i Szwecji religia jest obowiązkowa, a uczniowie mogą być z niej zwolnieni w sytuacji wyraźnego sprzeciwu rodziców.
"Przyszliśmy tu zaprotestować w sposób chrześcijański, pytając, dlaczego w nas uderzacie?" - mówił Dariusz Kwiecień z Warszawy, członek zarządu SKŚ, uczący religii w stołecznych i okolicznych szkołach średnich od 25 lat. - Dlaczego dyskryminujecie nas jako obywateli i nauczycieli, odbierając nam prawa obywatelskie i pracownicze? Ale nie robimy tego, wznosząc z wulgarnymi słowami, bo wiemy, że tak nie wypada i tego samego uczymy naszych uczniów na lekcji religii - dodawał.
"Gdy na jesieni omawiałem z maturzystami katolicką naukę społeczną, zachęcałem ich, aby szli do wyborów i wybierali największe możliwe dobro, kierując się swoim sumieniem. I wyczuwałem, że większość z nich chciała głosować na partie, które mówiły o pojednaniu, zgodzie narodowej, wspólnocie wartości, które nas łączą a nie dzielą. I my właśnie w tym duchu, jako nauczyciele wychowujemy naszą młodzież na lekcjach. Jesteśmy w szkołach od ponad 30 lat, ale nie bronimy tutaj nie tylko naszych miejsc pracy. Przede wszystkim na sercu leży nam wychowanie naszych dzieci do głębszych wartości moralnych i duchowych, ponieważ na tych wartościach wyrosła też nasza cywilizacja" - powiedział Dariusz Kwiecień.
W proteście wzięła udział Dorota Chmielewska z małego Jeżewa w województwie kujawsko-pomorskim, członkini zarządu SKŚ, która wskazała na trudności związane z zapowiedziami MEN dla uczniów, rodziców i samych nauczycieli. Podkreśliła, że z perspektywy dużych miast nie są one widoczne i znane opinii publicznej. Sama zaczynała pracę katechety w 1990 r., podpisując umowę o pracę... bez wynagrodzenia, choć później to się oczywiście zmieniło. - Kiedy weszłam do szkoły, zobaczyłam dzieci z małych miejscowości, zebrane w małych szkołach, które z radością mnie powitały, ponieważ nie miały do tej pory możliwości, aby uczyć się religii w szkole. Nie miały, bo ich rodzice nie mieli jak i kiedy je dowieźć do salek parafialnych. Dzieci chętnie przychodziły na lekcje religii i jest tak do tej pory - mówiła.
"Z wielkim niepokojem patrzę, co będzie z tymi dziećmi, które teraz są dowożone, ponieważ zlikwidowano małe szkoły, pozwolono istnieć tylko dużym placówkom. Te dzieci przyjeżdżają do świetlic wcześnie rano, godz. 7.00 to jest wczesna godzina, i wracają do domu o 16.00. Jak te dzieci mają dać radę z nauką. Teraz zabiera się prawo dzieci do wychowania zgodnie z wartościami, których chcą same dzieci albo ich rodzice. Dziś często rodzice po konsultacji z dzieckiem wypisują je z religii po bierzmowaniu, ale potem te dzieci znowu zapisują się na religię. Każdy młody człowiek, każdy z nas, ma w swoim sercu prawo do poszukiwania prawdy, sprawiedliwości i dobra na rzecz innych ludzi" - dodała katechetka z Jeżewa.
W polskich szkołach uczy obecnie ok. 30 tys. katechetów, z czego ponad 20 tys. to osoby świeckie.
- Nie wiadomo, kiedy ci nauczyciele dostaną wypowiedzenia i zakończą swoją pracę. Nikt z nami na ten temat nie rozmawia, a rozporządzenie zakłada zwolnienia z pracy tej grupy zawodowej, nie dając żadnej możliwości w zakresie wprowadzenia okresu przejściowego, który pozwoliłby na przekwalifikowanie życia zawodowego od nowa - powiedział katecheta.
Ile osób w skali kraju może stracić pracę? - W tym momencie trudno jest to oszacować nawet samym dyrektorom szkół. W szkole podstawowej, w której ja uczę, obecnie jest nas dwóch katechetów i na pewno jeden straci pracę. Nie wiadomo jeszcze, czy ten drugi będzie miał pełen etat. Czyli z dwóch etatów może się zrobić pół etatu, taka jest skala problemu - powiedział Piotr Janowicz.
Katecheci wystosowali list otwarty do Prezydenta RP, Marszałka Sejmu oraz Minister Barbary Nowackiej z MEN. Apelują w nim o doprowadzenie do konsensusu społecznego w kwestii wychowania do wartości w polskiej szkole.
List w formie petycji jest dostępny online i można go podpisać, wyrażając tym samym wsparcie dla świeckich katechetów: www.petycjeonline.com/list_otwarty_chcemy_wychowania_do_wartoci_w_szkole_-_-_religia_lub_etyka_dla_kadego_ucznia
Celem Stowarzyszenia Katechetów Świeckich jest inicjowanie i organizowanie działań związanych z reprezentowaniem interesów katechetów świeckich. Stowarzyszenie jest otwarte również na osoby konsekrowane uczące religii oraz na wszystkie środowiska, którym zależy na dobru katechezy w Polsce. Więcej informacji na stronie http://katecheci.org
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
"Pośród zdziwienia ubogich i śpiewu aniołów niebo otwiera się na ziemi".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.