Symbolem powracającej na północy Włoch pandemii stał się 7-miesięczny maluch Federico. Jego mama była jedną z pierwszych kobiet w ciąży, które zaatakował koronawirus. Dziecko mogła wziąć na ręce dopiero po 40 dniach.
Jak pisze "Corriere della Sera", Federico jest wesoły i absolutnie nie jest beksą. "Ale jego rodzice Ilenia i Egidio musieli przeżywać cud jego narodzin w strachu przed tym, że go stracą i że nigdy nie będą go mogli przytulić" - relacjonuje Margherita De Bac w CdS.
Federico przyszedł na świat 12 marca w Szpitalu św. Jana XXIII w Bergamo, kiedy wirus dopiero zaczynał się rozprzestrzeniać i niewiele było o nim wiadomo. Urodził się jako wcześniak w 27. tygodniu ciąży, ważył zaledwie
"Teraz już wiemy, że SARS-CoV-2 przenosi się przez łożysko, gdzie znaleźliśmy jego ślady" - tłumaczy pediatra, cytując wyniki pierwszych badań, które przeprowadziła razem z kolegami z Bergamo.
Ilenia powraca do tamtych chwil każdego wieczoru przed snem. Gdy zamyka oczy, widzi pokój, w którym przebywała przez 3 tygodnie w oczekiwaniu, aż przezwycięży kaszel, gorączkę, niewydolność oddechową, a także na oswobodzenie się spod hełmu tlenowego. Na nowo przeżywa tę samotność i niepokój, że nie może poznać swojego dziecka inaczej niż za pomocą zdjęć. W tamtych dniach odeszli, w krótkim odstępie czasu, jedno po drugim, jej teściowie - jedno zmarło na zawał, drugie z powodu krytycznej niewydolności oddechowej. Nigdy nie będzie wiadomo, czy te śmierci należy przypisać COVID-19.
"Na szczęście nie do końca zdawałam sobie sprawę, jakie niebezpieczeństwo grozi mnie i mojemu dziecku. Odczuwałam powszechny strach, widziałam pielęgniarki, które co dwie godziny przychodziły mnie kontrolować, zakutane w skafandry, co wzmagało we mnie poczucie izolacji od reszty świata i od mojej rodziny. Nawet teraz wydaje mi się, że tam jestem, patrząc przez okno i czekając, aż to się skończy" - opowiada Ilenia.
Do spotkania Ilenii, Egidia i Federica doszło 23 kwietnia w Centrum Intensywnej Terapii Noworodka. On maciupki, oni przestraszeni, żeby go nie połamać, trzymając dziecko w ramionach. I dopiero 18 maja Federico został, po przezwyciężeniu problemów wcześniaka, wypisany ze szpitala, by móc położyć się w swojej kołysce w domu w Fiume Nero, w gminie Val Bondione.
Odnotowano ofiary śmiertelne, ale konkretne liczby nie są jeszcze znane.
Biskup zachęca proboszczów do proponowania osobom świeckim tego rodzaju posługi.
Nauka patrzy na poczęte dziecko inaczej niż na zlepek komórek.