Nie bójcie się śmierci...
Koncert "Śpiew Murów '44", w ramach obchodów 70. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego przy Pomniku Powstania Warszawskiego na placu Krasińskich w Warszawie Paweł Supernak /PAP

Nie bójcie się śmierci...

Komentarzy: 5
KAI

publikacja 01.08.2014 11:33

Starano się tłumaczyć, że to jest część jakiegoś Bożego planu i że śmierć nie jest końcem - mówi o kazaniach wygłaszanych podczas Powstania Warszawskiego dr Karol Mazur.

Którzy "wyłowili" go z szeregu.

Tak, to było w końcu września, kiedy powstanie na Czerniakowie już padło. Oprawcy, którzy wpadli na Czerniaków nie mogli znieść zachowania ks. Stanka. Znamy relacje bezpośrednich świadków tamtych chwil. Jeden z esesmanów krzyczał do księdza: jesteś najgorszy ze wszystkich, już wolę Polaków i Żydów, jesteś diabłem. Tak, nawet tak przewrotnie go nazwał.

Ks. Stanek, który znał niemiecki, próbował negocjować z esesmanami, żeby zachowywali się godnie wobec ludności cywilnej. Trafił jednak na najgorszych oprawców Powstania czyli esesmanów z oddziałów Oskara Dirlewangera.

Ks. Józef najpierw został brutalnie pobity w obecności grupy zatrzymanych cywili a następnie powieszony na stule... Świadkiem jego śmierci był ks. mjr Józef Warszawski ps. "Paweł", który stał w mundurze wojskowym. Opisał później to zdarzenie i, jak wyznaje, zastanawiał się, dlaczego ominął go podobny los. Niemcy wiedzieli, że jest księdzem, no ale nie "kłuł" ich w oczy sutanną... "Paweł" był zresztą znakomitym kapelanem w "Zośce" i "Parasolu", niósł otuchę walczącym harcerzom, wspomina o nim Kamiński w "Kamieniach na szaniec". Zmarł w 1997 r.

Drugi obok ks. Stanka błogosławiony kapelan Powstania, także "przypadkowy", to dominikanin, o. Michał Czartoryski. Przebywał w klasztorze na Służewiu, który nie został objęty działaniami powstańczymi. Były tam koszary niemieckie a część budynków klasztornych Niemcy oddali dominikanom.

1 sierpnia ojciec Michał zjawił się na Powiślu u lekarza okulisty, odwiedzał też bliskiego znajomego i tam zastało go Powstanie. Także on bez reszty zaangażował się wśród w działania duszpasterskie. Pełnił posługi religijne, m.in. odprawiał Msze – zresztą, podczas walk księża odprawiali po kilka mszy dziennie, bo taka była potrzeba. Dominikanin zasłynął jako duszpasterz-pracoholik. Był kapelanem w szpitalu na Powiślu, urządzonym w piwnicy budynku na rogu ulic Smulikowskiego i Tamka. Na początku września dopadli go tam niemieccy oprawcy, którzy rozstrzelali chorych i ich kapelana, a następnie spalili ciała zamordowanych.

W gruncie rzeczy, gdyby chciał, o. Michał mógłby się uratować, ale uznał, że nie może zostawić swoich podopiecznych. Świadek, któremu udało się uratować relacjonował, że Niemcy wyciągnęli o. Michała ze szpitala i zapytali kim jest. Był w sutannie, nie chciał nawet rozmawiać, pokazał tylko dokumenty. Kazali mu zdjąć sutannę ale kategorycznie odmówił. Wtedy go zabili.

Przed wojną o. Michał słynął z praktykowania radykalnego ubóstwa. Podkreślał, że musi być ono tak radykalne jak u św. Franciszka. Swojego miejsca szukał długo i w różnych zakonach.

Ale w końcu znalazł?

Nie znalazł. Ostatecznie namówili go, żeby wstąpił do dominikanów. Wchodził w różne konflikty z przełożonymi czy współbraćmi, bo bardzo radykalnie rozumiał ewangeliczne wezwanie do ubóstwa.

Zarówno ks. Stanek jak i o. Czartoryski znaleźli się w gronie 108 męczenników II wojny światowej beatyfikowanych przez Jana Pawła II w Warszawie w 1999 r.

oceń artykuł Pobieranie..