Są obrazy, opowieści, wydarzenia, które zapisują się trwale w pamięci. Mam takie zdanie (po czesku) i towarzyszącą mu opowieść, która co jakiś czas wraca, jak film.
Ktoś wzrastający w przekonaniu, że „nie moja wina” jako dorosły wyzna, że „moja wina”?
Można zwyciężyć i przegrać. Na polu chwały ponieść klęskę.
Hmmm. Chyba lepiej tak stawiać sprawę, niż mówić "Panie Boże, wspieraj nasze pomysły", prawda?
Stoi przed nami, po kolei wskazując nas palcem i powtarza półgłosem skomplikowaną wyliczankę. Mówi w końcu– z głębokim przekonaniem, tak jak to potrafią tylko dzieci: „Mamo, wygrałaś. Możesz się ze mną bawić”.
Kiedy część przysłania całość albo kiedy całość nie składa się z części...
Kończący się rok liturgiczny to dobra okazja do refleksji ze wzrokiem skierowanym na Chrystusa Króla Wszechświata.
A do wojny – choćby takiej na miarę nieznośnych sąsiadów – nie przykładajmy nigdy ani ręki, ani serca. I nie powtarzajmy „Pan Bóg pokarał”. ON nie jest taki małostkowy i prymitywny jak ludzie.
Rzymskie Koloseum, Fontanna di Trevi, paryska bazylika Sacré-Coeur czy słynna statua Zbawiciela w Rio de Janeiro są w tych dniach „zanurzane” we krwi męczenników.
Paradoks: życie, by mogło się rozwijać, potrzebuje tego, co martwe.