Kościół Chrystusa ma wiele tajemnic. Jedną z nich jest to, że niektóre regiony świata mają świętych na pęczki, a inne wydały ich zaledwie kilku. Tak jak Dolny Śląsk.
Święty natychmiast
Kościół zna wiele przykładów osób, które – umierając w opinii świętości – bardzo szybko zostały wyniesione na ołtarze. W ostatnich czasach byli to bł. Jan Paweł II czy św. Josemaría Escrivá de Balaguer, założyciel Opus Dei. Ślązaczką, która w bardzo krótkim czasie po śmierci dostąpiła tego zaszczytu, jest św. Jadwiga Śląska. Według historyków, miało jednak na to wpływ kilka czynników. Pierwszym była opinia wielkiej świętości, jaką cieszyła się zmarła. Po drugie był to dopiero początek kanonicznego prawa, które władzę wynoszenia na ołtarze rezerwowało urzędowi papieskiemu. Do 1147 r. możliwość tę mieli również biskupi, którzy często wykorzystywali ten przywilej. Zmiana i przypisanie tego prawa papieżowi nie odbyły się z dnia na dzień i uznanie świętości Jadwigi mogło być przykładem respektowania pierwszeństwa opinii świętości. Takie średniowieczne „santo subito”. Niektórzy historycy wskazują też na fakt silnego protektora procesu, a mowa o koligacjach rodzinnych Jadwigi z domu Andechs-Meran.
Udowodnić historię
– Siostry tuż przed śmiercią naszego założyciela abp. Zygmunta Szczęsnego Felińskiego powiedziały mu, że jak umrze, to będą starały się o jego beatyfikację – opowiada s. Genowefa Łączak ze Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Rodziny Maryi. – Ojciec obruszył się i kategorycznie zabronił im tych starań. Siostry posłusznie długo tego nie czyniły. Ale później, po modlitwach, po długich rozmowach, po lekturze pism ojca założyciela doszły do wniosku, że trzeba to jednak zrobić. W 1968 r. oficjalnie rozpoczął się proces. Trwał 34 lata. Potem jednak bardzo szybko udało się potwierdzić cud i w 2009 r. odbyła się kanonizacja. Myślę, że przyczyniły się do tego nasza intensywna modlitwa i zaangażowanie całego zgromadzenia. Dwie siostry były specjalnie wyznaczone przez matkę generalną do procesu. Jedna z nich ponad 20 lat zajmowała się pracami ojca i nawet napisała o tym doktorat. Kosztowało nas to dużo pracy, no i trochę pieniędzy – śmieje się s. Genowefa.
Jednym z przykładów ciężkiej pracy procesowej będzie wkrótce badanie opinii świętości Henryka II Pobożnego. Obecnie biskup, chcąc wspomóc powoda, czyli środowisko Duszpasterstwa Ludzi Pracy ‘90, powołał komisję badającą życiorys księcia. Powód musi bowiem dostarczyć biskupowi niezbitych dowodów historycznych potwierdzających, że Henryk cieszył się dobrą opinią do śmierci i że trwa ona do dzisiaj. Prawdopodobnie trzeba będzie pojechać do Berlina, a może nawet do Watykanu i wydobyć wszelkie informacje o księciu. Trzeba udowodnić fakt męczeństwa, czyli że zarówno agresor (w tym przypadku Mongołowie), jak i zabity książę działali z pobudek czysto religijnych.
Zdziwienie w niebie
Jest taki dowcip o księdzu, który trafił do malutkiej parafii. Opowiadając o niej znajomym, zawsze mówił, że ma w parafii 800 wiernych. I cicho dodawał: „Z czego połowa na cmentarzu”. Nie wiemy, ilu z nich jest dzisiaj w niebie. Jeden ze znajomych księży powtarzał: „Kiedy trafimy do nieba, zadziwią nas trzy rzeczy. Pierwsze to, że sami tam jesteśmy. Po drugie, że są tam ci, których nie spodziewaliśmy się spotkać. A po trzecie, że nie będzie tam tych, których spodziewaliśmy się spotkać”. Zabawne? Zobaczymy.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.