Na Warmię przyjechał Marek Śledź – pielgrzym objeżdżający na rowerze wszystkie miejsca w Polsce, które odwiedził Jan Paweł II.
Pan Marek wyruszył ze swej rodzinnej Legnicy 27 maja. Zamierzał przejechać ponad 4,5 tys. kilometrów, a 27 dni jazdy miało symbolizować 27 lat pontyfikatu Papieża Polaka. Pielgrzymkę pod hasłem „Santo subito – Ora pro nobis” planował zakończyć się w Częstochowie. Pan Marek jest aktywnym członkiem Akcji Katolickiej przy parafii św. Jana Chrzciciela w Legnicy, gdzie był jednym z założycieli Grupy Rower Akcji Katolickiej BICICLETTA AK.
Co powie żona?
Kiedy po raz pierwszy powiedział biskupowi Markowi Mendykowi o inicjatywie, ten zapytał tylko: „Co na to żona?”. – Jakoś udało się ją przekonać. Dostałem od niej prezent na 25-lecie małżeństwa i chwilę samotności z okazji 50. urodzin – śmieje się pan Marek. To jego pierwsza indywidualna wyprawa, ale jak mówi, nie czuje się osamotniony. Każdego dnia jest z kimś myślami – ma w plecaku kilka kartek intencji, czasami przychodzą też poprzez SMS-y nowe prośby o modlitwę, również z zagranicy. Do tego dochodzą poznani na trasie ludzie. – Gdy odpoczywałem na stacji benzynowej, ktoś zaczął oglądać mój rower. Zaczęliśmy rozmawiać i okazało się, że jest księdzem. Na zakończenie powiedział, że tego dnia odprawi w mojej intencji Mszę św. – opowiada pan Marek. – Dzień był wtedy okropny, czułem ogromne zmęczenie. Ale w chwili zwątpienia przychodziła mi na myśl ta Msza św. i ludzie, którzy się za mnie modlili. Myślałem, że nie mogę ich zawieść, i jechałem dalej – mówi rowerzysta. Podobne duchowe przeżycie Miałem w Rajgrodzie. Zauważyłem wielki kościół i postanowiłem na chwilę się zatrzymać. Wchodzę, a tam wystawienie Najświętszego Sakramentu. Nikogo nie ma, ja sam, a na plakacie obok błogosławiący razem Chrystus i Jan Paweł II. Jakby na mnie czekali.
Popchnięcie od anioła
Dziennie do przejechania ma około 170–180 km. Warmia, poprzez swoją pagórkowatość jest uciążliwa, a dodatkowo pielgrzym trafił u nas na deszcz i wichury. Nie ma się co dziwić, że czasem przychodzi zwątpienie i zmęczenie. Dodatkowo 40-kilogramowa przyczepka nie ułatwia podróży. – Bardzo trudny był odcinek z Bielska do Żywca – wąska droga bez pobocza, ciągłe objazdy, sznur samochodów bez przerwy w obie strony. Wiele razy zjeżdżałem i przepuszczałem jadące za mną auta. Taka droga może wykończyć – mówi pan Marek. – Byłem wtedy potwornie zmęczony, w cichej modlitwie zacząłem „Aniele Boży, stróżu mój…” i poczułem ogromną ulgę. Okazało się, że... urwała się przyczepka – śmieje się pielgrzym. Tak się złożyło, że była to jedyna chwila, kiedy ani za nim, ani przed nim na drodze nikt nie jechał. Zdążył zabrać swój bagaż, nim pojawił się nowy sznur samochodów.
Pielgrzym nie wszędzie ma umówione noclegi, czasem jedzie w ciemno, ale jeszcze nigdy nie zawiódł się na Opatrzności. – Stałem kiedyś na rozjeździe na Łomżę i Białystok. Miałem odwiedzić oba miasta, ale musiałem to rozłożyć na dwa dni. W Białymstoku mam znajomego księdza i pewny nocleg, w Łomży nie znam nikogo. Kiedy tak kombinowałem, podjechał jakiś pan i powiedział, żeby jechać do Łomży, bo jest tam fajna wystawa – opowiada pan Marek. – Pomyślałem, że jeżeli to ma być Anioł Stróż, to niech będzie, jadę do Łomży. Kiedy przystanąłem na chwilę w katedrze, podszedł do mnie młody człowiek i po chwili rozmowy zaproponował nocleg w seminarium – był klerykiem. Tam spotkałem pasjonatów kolarstwa, wymieniliśmy doświadczenia. Przysłowie „człowiek myśli, Pan Bóg kreśli” doskonale się sprawdza.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.