Dzisiaj trzeba szukać miejsc, co do których nie ma się wątpliwości, że tam mieszka Bóg.
Jak co roku Taizé, wioska we francuskiej Burgundii, w letnie miesiące przeżywa oblężenie. Co tydzień kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt tysięcy młodych przyjeżdża tam z całego świata, głównie jednak z Europy. Czemu? Bo słyszeli albo sami przekonali się wcześniej, że jest możliwa przestrzeń, w której spotyka się Boga. Jest też możliwa przestrzeń, gdzie młodość może mieć nadzieję. Na przyszłość.
Razem, nie obok
Wielokulturowa i różnorodna religijnie i wyznaniowo Europa stoi przed coraz bardziej nabrzmiałym problemem pokojowego istnienia i współpracy swych mieszkańców. Kolejni premierzy ogłaszają fiasko dotychczas obowiązującej polityki wielokulturowości (we Francji, Wielkiej Brytanii, Niemczech). Boją się „obcych”, których karmią, leczą i próbują edukować. Boją się „innych”, którzy sięgają po władzę, kochają dzieci, a brzydzą się relatywizmem moralnym, są religijni, ale swego Boga nazywają Allahem. Przeszkadzają im „ci obok”, ponieważ sami stracili poczucie tożsamości. Europa zaczyna się bać, bo nie wie, kim jest. Dlatego trzeba pojechać do Taizé.
Głęboko, coraz głębiej
– Nigdzie indziej nie przeżyłem takiej bliskości Boga – zapewnia Mateusz Biedka, chłopak, który skrzyknął szóstkę swych przyjaciół i namówił ich do wspólnego wyjazdu do Taizé. Ma 17 lat. Jest świdnickim licealistą. Dwa lata temu Taizé pokazali mu rodzice. Teraz chce wrócić tam z własnej inicjatywy.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
"Pośród zdziwienia ubogich i śpiewu aniołów niebo otwiera się na ziemi".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.