Matka, syn i szczęście Boga

Nie wiem dlaczego, przyszło mi na myśl skojarzenie z pietą. Współczesną pietą. "Każde pokolenie ma taką pietę, jakie jest w swej istocie".

Reklama

Przeczytałem właśnie wywiad z matką 43-letniego mężczyzny, który od 26 lat jest w stanie wegetatywnym. Złożyła do sądu wniosek o zgodę na eutanazję. Czyli zabicie jej syna.

Wywiad zamieścił dodatek do "Gazety Wyborczej", zatytułowany "Wysokie obcasy". To może głupie, ale czytając podszyty straszną rozpaczą tekst, przyłapałem się na pytaniu "Kiedy ta kobieta ostatni raz chodziła na wysokich obcasach?".

Kobieta mówi, że sama to zrobi. Opowiada ponurą historię samotności. Swojej samotności wobec cierpienia. Widać wyraźnie, że jest uzależniona. Nie. Nie od chorego syna. Od samotności, w której się znalazła w związku z jego chorobą.

Widać, że z jednej strony nie potrafi żyć bez zajmowania się swym synem. Z drugiej jest w niej straszny bunt przeciwko życiu, jakie prowadzi od ćwierćwiecza. Jest pragnienie zerwania z tym uzależnieniem. Z jej opowieści wynika, że poza chorym synem nie ma życia. "Nawet gdy nie jestem z nim, to i tak z nim jestem. Siedzę u siebie w pokoju w fotelu, bujam się, jego dawne łóżko stoi obok mojego. Płaczę, coś przeczytam. Mam gonitwę myśli. Jutro koleżanka zaprasza mnie na koncert Mozarta na Zamku Królewskim, ale dzisiaj zadzwoniłam i powiedziałam jej, że rezygnuję. Być gdzie indziej to tylko męka. Nie mogę się oderwać myślami od niego" - opowiada. Nie ma marzeń ani planów na życie po śmierci syna.

"Przyznaję, jestem zaborcza wobec Krzysia, przyznaję, że jestem uzależniona od pielęgnacji, ale wiem, że nikt się nim tak nie zajmie jak ja" - mówi matka chorego od 26 lat mężczyzny. Przyznaje też, że nie chce sobie pozwolić pomóc. "Nie mam czasu na psychologów".

Znamienne, że odpowiadając na pytanie: "Za pośrednictwem mediów pani postulat eutanazji wsparło wiele publicznych autorytetów. Filozofowie i etycy: Magdalena Środa, Bohdan Chwedeńczuk, Jacek Hołówka. A ludzie, z którymi ma pani kontakt osobisty?" najpierw mówi o swoim kontakcie z Kościołem. "Ksiądz powiedział mi, że za bardzo się nad sobą rozczulam. Że Krzyś cierpi za wszystkich grzeszników i że to wszystko stało się z nim dlatego, że za mało się modlimy. Zniechęcają do tego Pana Boga, oj, zniechęcają" - stwierdza krótko. Podejrzewam, że nie potrafiłaby powiedzieć, czego w swojej sytuacji oczekuje od Kościoła (z pewnością nie pobożnego banału, jaki zapamiętała). I od Boga też. Wiem, że to kwestia intymna, ale chciałbym wiedzieć, czy i jak ta kobieta rozmawia z Bogiem. Czy próbuje. Z jakiegoś powodu wielokrotnie przeczytała książkę i wciąż czyta książkę Leszka Kołakowskiego "Czy Pan Bóg jest szczęśliwy i inne pytania". "Ciągle nie mogę zrozumieć, czy Kołakowski uzyskał odpowiedź na to pytanie. Czytam więc każde zdanie po trzy razy" - mówi. Chciałbym jej zadać pytanie o szczęście jej. I jej syna.

Nie wiem dlaczego, przyszło mi na myśl skojarzenie z pietą. Współczesną pietą. Wiem, że mówię o skrajnościach. Że kogoś może takie skojarzenie dotknąć i oburzyć. Ale im bardziej sam bronię się przed tym skojarzeniem, tym bardziej ono natarczywie wraca. Z komentarzem gdzieś w środku głowy: "Każde pokolenie ma taką pietę, jakie jest w swej istocie".

Wiem, że to komentarz zbyt surowy i niesprawiedliwy. Ale wciąż zastanawiam się, ilu ludzi i w których momentach popełniło niewybaczalne błędy, owocujące tym, że matka chce zabić własnego syna? Syna, bez którego nie potrafi żyć?

Plus natrętne pytania: O czym będzie myślała ta matka, trzymając na kolanach swego martwego syna? Co będzie czuła? Czy będzie szczęśliwa? Wtedy? Tydzień później? Miesiąc później? Rok później? Dziesięć lat później?

I pytania trudniejsze. Czy będzie szczęśliwy jej syn? A Bóg?

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7