Te same okoliczności. Trauma i duma. Próbuję zrozumieć z perspektywy czasu, ale i obserwatora, choć znającego historię, patrzącego nań z boku.
Pod koniec lipca ciotka zawsze uciekała z Warszawy. Ryk syren, przypominających Rocznicę, wywoływał u niej nerwowe drgawki. Nawet uspokajające leki nie pomagały. Czemu nie można było się dziwić. Cudem przeżyła rzeź Woli. Pół przytomna, z małym dzieckiem na ręku, błądziła pośród stosów martwych ciał. Potem rozłąka z mężem, wielomiesięczna tułaczka po świecie, wreszcie powrót do miejsc, gdzie każdy kamień przypominał tamte dni. Trauma. Bladła słysząc sygnał karetki pogotowia i straży pożarnej. Próbowała wyprzeć tamte dni ze swojej świadomości. Bezskutecznie.
Pani M. przeciwnie. Nawet będąc z konieczności poza Stolicą wracała do tamtych dni. W jej opowieściach była jakiś żar. Konspiracja, przygotowania, ślub. Strzały karabinów i wybuchy granatów zamiast marsza Mendelsona. Owszem. Przeczuwali. Mimo to chcieli zmierzyć się z losem jako wspólnota, złączona sakramentalnym węzłem. Co nastąpiło po kilku zaledwie dniach. Ale nie miała żalu, pretensji do kogokolwiek. Przeciwnie. Rozpierała ją duma.
Nie tylko ciotka i pani M.. Także Miron Białoszewski, wspominający matkę, z entuzjazmem witającą pierwszego powstańca. I Czesław Miłosz, w panicznym strachu uciekający przed kulami. Jeden opisał swoje przeżycia w Pamiętnikach, drugi w tomie Ocalenie. Czytając, słuchając wspomnień świadków, znajdziemy jedno i drugie. Co zapewne ma wpływ na ocenę i stosunek do wydarzeń sprzed osiemdziesięciu lat.
Te same okoliczności. Trauma i duma. Próbuję zrozumieć z perspektywy czasu, ale i obserwatora, choć znającego historię, patrzącego nań z boku. Będąc kimś, kto tak naprawdę nie wie jak by zareagował, przeżywał, mierzył się z wyzwaniami czasu. Ostatecznie nikt z nas nie wie kiedy, w jakich okolicznościach, odezwie się w nim bądź to karzeł, bądź bohater. Co nie znaczy, że pierwszy odezwał się w reakcji ciotki. Też była bohaterką. Bo jak inaczej nazwać kluczenie między zgliszczami i szukanie ocalenia nie dla siebie. Dla pierworodnego. Dla kruchego, małego życia. Wiemy jedno. Czasem bohatera kreują ideały, niekiedy strach. One też będą decydowały o wspomnieniach, ocenie minionego czasu.
Dlatego dziś nie dziwię się ani wołającym „Cześć i chwała bohaterom”, ani patrzącym na Powstanie krytycznie. Tym bardziej nie próbuję zakładać, że jedni staną, gdyby zaistniały podobne okoliczności, na pierwszej linii walki, drudzy uciekną. O patriotyzmie bądź jego braku nie decydują słowne deklaracje.
Różniąc się w ocenach mimo wszystko wracamy do tamtego czasu i stawiamy pytania. Nie tylko o historię. Także patrząc w przyszłość. Zastanawiamy się nad możliwą reakcją obecnego młodego pokolenia. Nie znającego czasu wojny. Nie wiedzącego czym jest terror, zniewolenie, głóg, upokorzenie, zmaganie się ze sobą w warunkach ekstremalnych. Podobni jesteśmy do pokolenia Melchiora Wańkowicza. Z niepokojem patrzącego u progu wojny na swoje córki. Dwie cudowne panny. Niezbyt przejmujące się patriotycznymi hasłami. Żyjące jakby w równoległym, wolnym od trosk dorosłych, świecie. Dał wyraz swoim niepokojom w „Zielu na kraterze”. Pytanie o to, czy ich dzieci staną na wysokości zadania, stawiało w tamtym czasie wielu dorosłych jego pokolenia. Spisując relacje spod Monte Cassino i redagując we Włoszech Orła Białego, zapewne jeszcze nie wiedział, że jedna z nich poległa w Powstaniu.
To, co wyżej napisałem, nie jest moją oceną Powstania. Jest próbą zrozumienia. Zarówno uciekających w te dni, jak moja świętej pamięci ciotka, z Warszawy. I jadących do Stolicy, by oddać cześć bohaterom. Wierzących w sens ofiary sprzed osiemdziesięciu laty i jej sens kwestionujących.
A przy okazji. Jednym z pierwszych miejsc, do których zaprowadził mnie ocalony syn ciotki, był pomnik Małego Powstańca na Podwalu.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).