Lubił spotkania z ludźmi. Niekiedy zdarzały się zabawne sytuacje. Kiedyś jeden z wiernych przywitał go, mówiąc: „Najprzewielebniejsza Ewidencjo”.
Po śniadaniu Prymas przyjmował gości na audiencjach. Wszystkich, którzy o to prosili. Nie zdarzyło się, by komuś odmówił. Chętnie pocieszał innych. Kiedy dostrzegał smutek w oczach, klepał takiego biedaka po ramieniu albo obejmował. Umiał rozładować napięcie.
Kiedyś przyszedł do Księdza Prymasa profesor, zdenerwowany sytuacją polityczną. Z przerażeniem w oczach zapytał: „Ojcze, co z nami będzie?” A Ksiądz Prymas przytulił go i odparł:
”Bracie, Bóg jest, a ty z Nim”.
Wykorzystywał każdą chwilę, nie lubił marnować czasu. - Był tytanem pracy mimo słabego zdrowia – podkreślał ks. Hieronim Goździewicz, kierownik Sekretariatu Polski. – Prymas był też niezwykle systematyczny. Wszystkie akta były drobiazgowo uporządkowane w teczkach. Każda odpowiednio oznaczona. Wieczorem kładłem zwykle teczki na biurku z napisem: „do wglądu” lub „do podpisu”. Rano po Mszy św. odbierałem wszystkie teczki z podpisami i z decyzjami.
Umiał sobie zorganizować pracę. Prowadził kalendarium prac wykonanych z dokładnym określeniem terminów. – Kalendarz leżał na biurku – wspominał ks. Goździewicz – tak aby co dzień rano można było sobie przypomnieć, jakie audiencje, jakie wyjazdy duszpasterskie, jakie prace przypadają na dany dzień.
– Z Prymasem Wyszyńskim pracowało się dobrze, lubił zorganizowaną pracę, był bardzo stanowczy i konkretny, stabilny w osądach, nie zmieniał raz podjętej decyzji. To mi pasowało, umieliśmy się „zgrać” – opowiada kard. Glemp. I dodaje: – Niekiedy Prymas Wyszyński chciał poznać moje zdanie na określony temat, wysondować, jaką mam opinię. Czynił to zręcznie, przejawiając wielką troskę o Kościół. Ja natomiast nigdy mu nie przytakiwałem, tylko wprost mówiłem, co myślę. I to się podobało Prymasowi, chociaż często nasze opinie się różniły, a ja bywałem nawet krytyczny.
Niezależność myślenia i otwartość w wyrażaniu poglądów była jedną z cech, którą Wyszyński bardzo cenił.
Prymas także odpowiadał na każdy list. Jak mówił do swego sekretarza: „Z naszego domu nikt nie może wyjść z żalem lub urazą”. Zwykle po południu jeździł na wizytacje do parafii. Lubił spotkania z ludźmi. Niekiedy zdarzały się zabawne sytuacje. Kiedyś jeden z wiernych przywitał go, mówiąc:
„Najprzewielebniejsza Ewidencjo”.
Innym razem, gdy zbliżał się do drzwi kościoła, przedstawiciel parafii zdjął czapkę i wydusił z siebie: „Ojcze nasz, który jesteś w niebie”. Po chwili szybko dodał: „Oj, psia mać, w pacierz zaszedłem”.
Kiedyś kilkuletnia dziewczynka podeszła do Prymasa i pochwaliła się nową sukieneczką. Wyszyński stał przy niej kilka minut i podziwiał sukienkę. Chętnie też wracał później do tych wydarzeń i wspomnień.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).