Polska młodzież ma potencjał powołań kapłańskich i zakonnych, choć już nie taki jak kiedyś. On jest w młodzieżowych ruchach religijnych. Powołań będzie teraz mniej, ale będą one solidne i na pewno bardziej Boże - mówi w rozmowie z KAI ks. prof. Zbigniew Formella SDB z Katedry Psychologii Wychowania na Papieskim Uniwersytecie Salezjańskim w Rzymie. Wykładowca był gościem zorganizowanej w Warszawie Ogólnopolskiej Kongregacji Duszpasterstwa Powołań.
Łukasz Kasper (KAI): Jaka jest młodzież w czasach postępującej globalizacji i medialnej standaryzacji życia?
Ks. prof. Zbigniew Formella SDB: Młodzież dzięki Bogu nie jest dziś jednolita i to jest duży sukces. Bardzo mocny jest nadal wymiar kultury społecznej, regionalnej, środowiskowej, a nawet religijnej, która też jest obecna w internecie. Dlatego mówienie o globalizacji jest ciekawym poglądem. Na pewno istnieją bowiem zjawiska, które łączą młodzież na całym świecie, jak choćby błyskawiczność komunikowania się czy powszechna znajomość języka angielskiego. Ale jest też dużo różnic, które jeszcze długo pozostaną. I dlatego nie da się zunifikować człowieka w zglobalizowanym świecie.
Jest tak, że ktoś bardziej "nadaje się" na to, aby być powołanym, a ktoś inny mniej?
- Powołuje Pan Bóg. My możemy wołać do Boga, ale i tak to On powołuje, decyduje kiedy i kogo. Natomiast na podstawie lat pracy i badań nad młodzieżą mogę powiedzieć, że najpewniejszym środowiskiem, gdzie rodzą się powołania, jest rodzina oraz młodzieżowe ruchy religijne o rysie wychowawczym. W tej chwili większość powołań w Europie pochodzi stamtąd.
I jaka jest ta rodzina?
- To rodzina silna Panem Bogiem, która daje podstawy. I nawet, jeśli młody człowiek zaczyna potem żyć po swojemu, to gdy wcześniej przez te pierwsze 15 lat otrzymał dobre wychowanie na zasadzie przykładu rodziców, którzy wierzyli i praktykowali, to w nim zostanie.
Nie jest jednak tajemnicą, i jest to zjawisko ogólnoeuropejskie, że religijność całych rodzin, a więc i wychowywanych w nich młodych ludzi, spada. Co może w tej sytuacji robić Kościół?
- Kościół przede wszystkim musi się trochę uspokoić, dlatego, że w Kościele są ogromne rzesze ludzi wierzących. Doświadczam tego, bywając w różnych krajach. Na przykład codziennie przystępuje do Komunii świętej milion Hiszpanów, a mówi się, że Hiszpania staje się laicka i ateistyczna. Także we Włoszech a nawet Francji są rzesze ludzi wierzących i tam są źródła nowych powołań, a że jest ich mniej? Przyzwyczailiśmy się w Kościele do tłumów, także w Polsce. Musimy się pogodzić z tym, że przecież Pan Jezus powiedział: "Jeśli chcesz pójść za mną, to przyjdź". Skończył się okres powołań społecznych, gdy ktoś szedł tą drogą, aby podnieść swój prestiż. W tej chwili powołań będzie mniej, ale będą one solidne i na pewno bardziej Boże. Pamiętajmy, że Polska jest krajem, gdzie najwięcej księży porzuciło kapłaństwo.
Polska młodzież ma potencjał powołań kapłańskich i zakonnych?
- Potencjał jest, choć już nie w takich ilościach, jak w przeszłości. On jest, jak już wspomniałem, w młodzieżowych ruchach religijnych. Nie zapominajmy też, że w całej Europie w seminariach jest dużo Polaków. Emigrująca młodzież wstępuje do seminariów i zakonów, zwłaszcza nowych wspólnot.
Mniejsza liczba powołań to większe problemy w codziennym funkcjonowaniu parafii...
- W Polsce trzeba bardziej dopuścić do głosu świeckich. Kościół składa się przede wszystkim ze świeckich. Ksiądz ma być sługą, który pomaga budować świeckim wspólnotę Kościoła. Dopóki tego nie wprowadzimy w czyn w parafiach, diecezjach, ruchach i stowarzyszeniach religijnych, to ciągle będziemy mieć ten problem, że ksiądz będzie się zajmował mnóstwem spraw organizacyjno-charytatywnych, a nie będzie kapłanem.
Od lat Ksiądz mieszka i pracuje we Włoszech. Jak w tym kraju funkcjonuje duszpasterstwo młodzieży?
- We Włoszech jest teraz więcej powołań niż w przeszłości.
Z czego to wynika?
- Dużo jest powołań z rodzin migrantów z Afryki i Azji. Mnóstwo ludzi, którzy są chrześcijanami, wstępuje do seminariów. Liczba powołań zależy też od regionu. Ponadto są powołania późniejsze: sporo ludzi przychodzi do seminarium ok. 30. roku życia, albo i gdy są starsi. Jest też dużo młodzieży, która szuka po prostu schronienia, nie są to więc stricte powołania. Ci młodzi ludzie szukają raczej jakiejś formy terapii, czegoś, co pomogłoby im rozwiązać problemy. Pomagam w tym, aby tych ludzi jednak do seminarium nie przyjmować.
Bo?
- Bo to nie jest ta droga. I na to są najbardziej narażone zakony. Ci ludzie są religijni i prawdopodobnie też wierzący. Dostosują się do tego, czego od nich oczekujemy. Natomiast ich wnętrze jest zazwyczaj mocno zranione, pogubione i wymaga ogromnej troski, zanim podejmiemy odpowiedź na pytanie czy to jest powołanie. W naszej Katedrze Psychologii Wychowania mamy do dyspozycji bardzo dobre testy, które pokazują jakość człowieczeństwa w tym młodym człowieku i wskazują czy da się na tym budować. Zgodnie z katolicką teologią, łaska Boża bazuje na ludzkiej naturze. Jeżeli ludzka natura nie jest właściwie rozwinięta, a jest zraniona, to pytanie czy łaska Boża może na niej bazować. Oczywiście może i to się nazywa cudem a cuda zdarzają się rzadko.
Ostatnio w ramach duszpasterstwa młodzieży w Polsce rozważa się powoływanie do życia przyparafialnych oratoriów na podobieństwo tych, które ponad 100 lat temu we Włoszech zakładali salezjanie dzięki inicjatywie św. Jana Bosco. Takie miejsca mają szansę zyskać przychylność młodzieży w Polsce?
- Byłoby to powtórzeniem modelu włoskiego, który w Polsce może się nie przyjąć, choć jeśli staliby za tym salezjanie to tak, bo oni się na tym znają. Zachęcałbym natomiast do zakładania grup młodzieżowych, jakkolwiek takie inicjatywy by się nazywały. Młody człowiek potrzebuje przynależności i wspólnoty. Taka przynależność do wspólnoty formacyjnej daje owoce.
Dziś polskie parafie aktywizują raczej tych starszych, już na emeryturze, którzy mają czas i chcą być nadal potrzebni.
- Parafia jako taka ma, powiedziałbym, stateczną strukturę. Natomiast grupy młodzieżowe przy tejże parafii byłyby rzeczywiście źródłem duchowego wzrastania i powołań.
Oratoria zatem nie?
- Oratoria nie, bo nie ma raczej w Polsce ludzi przygotowanych do ich prowadzenia. Zamienią się one w centra społeczne, gdzie np. uprawia się sport, a jeśli nie będzie tam osób zakonnych i dobrze przygotowanych animatorów świeckich, to nie będą to miejsca wzrastania religijnego a tylko miejsce rozrywki. To jest niebezpieczne. Bo Kościół nie jest od tego, aby organizować rozdawnictwo darów czy grę w piłkę nożną.
Ks. prof. Zbigniew Formella SDB, profesor zwyczajny w Katedrze Psychologii Wychowania na Wydziale Nauk o Wychowaniu Papieskiego Uniwersytetu Salezjańskiego w Rzymie. Autor wielu publikacji i artykułów naukowych z dziedziny psychologii wychowania, publikowanych w języku polskim, włoskim i angielskim. Współuczestnik badań dotyczących aktualnych tendencji w zachowaniach społeczno-polityczno-kulturowych młodych Polaków.
Opisuje swoje „duchowe poszukiwania” w wywiadzie dla„Der Sonntag”.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.