Bóg jednocześnie człowiekiem? Jak to możliwe?
Z cyklu "Powtórka z katechezy"
„Wprowadzam nieprzyjaźń między ciebie i niewiastę, pomiędzy potomstwo twoje a potomstwo jej: ono zmiażdży ci głowę, a ty zmiażdżysz mu piętę” – usłyszał wąż, szatan w Edenie, już po grzechu pierwszych rodziców. To pierwsza po grzechu Adama i Ewy ewangelia. Czyli dobra nowina: znajdzie się ktoś, potomek niewiasty, kto pokona węża i zniszczy jego dzieło – zapowiada Bóg. A chrześcijanie wierzą, że proroctwo to spełniło się w Jezusie Chrystusie. Zaraz: ale czy nie wierzą też, że jest On Bogiem? Potomkiem niewiasty, bo urodzony przez Maryję w Betlejem ale... Jak to właściwie jest? Kim jest Jezus? Bogiem czy człowiekiem? A jeśli jednym i drugim to jak bóstwo połączyło się w Nim z człowieczeństwem? Medytujemy tę prawdę w każde święta Bożego Narodzenia. Wielu wszystko może wydawać się oczywiste. W ramach katechetycznego cyklu nie sposób jednak i tego tematu pominąć. Zwłaszcza że sporo miejsca poświęcono temu tematowi w recytowanym w każdą uroczystość w Kościele Wyznaniu Wiary.
Równy w bóstwie Ojcu
(Wierzę) w jednego Pana Jezusa Chrystusa,
Syna Bożego Jednorodzonego,
który z Ojca jest zrodzony przed wszystkimi wiekami.
Bóg z Boga,
Światłość ze Światłości,
Bóg prawdziwy z Boga prawdziwego.
Zrodzony, a nie stworzony,
współistotny Ojcu,
a przez Niego wszystko się stało.
On to dla nas ludzi i dla naszego zbawienia zstąpił z nieba.
I za sprawą Ducha Świętego
przyjął ciało z Maryi Dziewicy i stał się człowiekiem.
Jak to pisał O Jezusie święty Jan? Że na początku było Słowo, że było ono u Boga i że było Bogiem. „Było u” świadczy, że to inna osoba. Nie można więc powiedzieć, że Jezus był tylko wcieleniem Boga Ojca. Ale jednocześnie – zaznacza Jan – był Bogiem. Czyli Bogów jakby dwóch. No to jak? O jednej naturze i trzech Osobach Trójcy mowa już była w jednym z poprzednich odcinków cyklu. Teraz jednak musimy na nowo na te prawdę spojrzeć: tak: Syn, choć ten sam w bóstwie co Ojciec, to nie ta sama Osoba.
Jak to więc jest? Napisano w przyjętym na pierwszych soborach Wyznaniu Wiary (nicejsko-konstantynopolitańskim), że Syn jest zrodzony przez Ojca. Czyli? Ten, który jest urodzony, ma taką samą naturę, jak ten, który rodzi. Człowiek – kobieta – rodzi człowieka, koń konia, kot kota. „Zrodzony z Ojca” to podkreślenie przez analogię faktu jednej natury Ojca i Syna.
Kiedy Ojciec zrodził Syna? „Przed wszystkimi wiekami”. Czyli odwiecznie, od zawsze. Nie było takiego momentu w czasie, tylko od zawsze jest Ojciec i jest Syn, a analogia zrodzenia, podkreślając jedność natury Ojca i Syna nie jest jednocześnie stwierdzeniem jakoby były czasy w których był tyko Ojciec: nie, od zawsze byli Ojciec i Syn (i Duch Święty oczywiście też).
Ojców soborów na których przyjęto to Wyznanie Wiary z powodu nie uznających bóstwa Chrystusa arian problem mocno dotykał, więc w dalszym ciągu przyjętego wyznania wiary mocno tę prawdę akcentowali. Z Boga jest Bóg, podobnie jak światłość daje światło, a nie mrok czy jeszcze coś innego; z prawdziwego Boga jest prawdziwy Bóg. Zrodzony – czyli mający tę sama naturę – a nie stworzony, podkreślili. To nie jest tak, że Ojciec w którymś momencie stworzył Syna. Nie, Oni są odwiecznie jednym Bogiem. Jezus jest „współistotny” Ojcu – dodali w końcu twórcy tego Wyznania Wiary, po raz pierwszy używając tu formuły nie biblijnej, a filozoficznej.
Zstąpił z nieba i...
To jak to się stało, że świadkowie życia Jezusa widzieli w nim przede wszystkim człowieka? W przyjętym na owych pierwszych soborach Wyznaniu Wiary tak to ujęto:
„On to dla nas ludzi i dla naszego zbawienia zstąpił z nieba i za sprawą Ducha Świętego przyjął ciało z Maryi Dziewicy i stał się człowiekiem”.
„Zstąpił z nieba”. Zwróćmy uwagę, że początkiem każdego człowieka jest jego –
nomen omen – poczęcie. Odrzucamy ideę preegzystencji, jakoby dusze ludzkie istniały od dawna gdzieś w zaświatach i z jakiegoś powodu w pewnym momencie przyoblekają się w ciało i stają się ludźmi. Jezus jednak, jako Bóg, istniał od zawsze. W momencie poczęcia zaistniała tylko jego ludzka natura. Czyli? No tak, zarówno Jego ludzkie ciało jak i dusza. „Przyjął ciało z Maryi Dziewicy” – bo dusze, wierzymy, każdorazowo stwarza Bóg – i wtedy stał się człowiekiem. W pełni człowiekiem. Nazywamy tę tajemnicę Wcieleniem. Dodajmy: dokonało się ono – za sprawą Ducha Świętego”, czyli w sposób tajemniczy, nie za sprawą mężczyzny.
Na zawsze już Bóg i człowiek
W pełni Bóg i w pełni człowiek? Dyskusje na ten temat rozpaliły wierzących na półtorej wieku. Ostatecznie na Soborze w Chalcedonie w 451 roku przyjął się pogląd, że w jednej osobie Chrystusa zjednoczyły się dwie natury: boska i ludzka. Jak?
Po pierwsze, bez zmiany tych natur, bez zmiany w tych naturach. Czyli że choć zjednoczyły się w osobie Jezusa Chrystusa, w żaden sposób ich to nie zmieniło. Każda w pełni zachowała „swoje właściwości”.
Po drugie, bez pomieszania. Nie powstała więc jakaś nowa, bosko ludzka natura; pozostały dwie odrębne natury, zachowujące swoje specyficzne właściwości.
Po trzecie, bez rozdzielenia. Nie było więc tak, że po Wcieleniu były w Jezusie dwie osoby: była ciągle jedna, w której spotkało się bóstwo i człowieczeństwo. Nie wolno więc mówić o Jezusie tak, jakby były to dwie osoby. Że Jezus jako Bóg to, a jako człowiek tamto. Można za to powiedzieć, że Bóg się urodził w Betlejem, Bóg pracował własnymi rękami, Bóg bawił się na weselu w Kanie Galilejskiej i Bóg umarł na krzyżu; bo ciągle chodzi o jedną Osobę. Rodzi to oczywiście też dylematy dotyczące samoświadomości Jezusa, na ile i od kiedy był świadom bycia Wszechmocnym Bogiem, ale ten temat, jako nierozwiązywalny, zostawmy.
A po czwarte... Bez rozłączenia. To znaczy, że po śmierci, zmartwychwstaniu i wniebowstąpieniu Jezusa boska natura Jezusa nie odłączyła się od ludzkiej; będą już połączone ze sobą na wieki.
Bóg człowiekiem? Wielki zaszczyt. Dla człowieka
Bywało, ze chrześcijanie byli oskarżani o deprecjonowanie wartości człowieka. I dziś bywa podobnie; twierdzi się, że wiara w Boga, w Chrystusa, to pogarda dla człowieka, opresja, że wszędzie krzyż, że nic nie wolno i temu podobne. Dziwne, bo to dzisiejszy świat z pseudoekologicznymi pomysłami uważa, że człowiek jest wrzodem na zdrowym ciele świata przyrody. Chrześcijaństwo tymczasem – jak to przedstawiono w jednej z poprzednich katechez – stawia człowieka ponad innym stworzeniem. Widzi w nim nie tylko materię, ale i ducha; widzi obraz i podobieństwo Boże. Chrześcijaństwo widzi też człowieka – o tym mowa będzie w jednej z następnych katechez – jako przeznaczonego do życia w wiecznej szczęśliwości u boku Stwórcy. Tajemnica wcielenia pokazuje jeszcze jeden powód do uznania wielkiej godności człowieka: sam Bóg stał się człowiekiem. Tak, Syn Boży stał się jednym z nas. Nie żadnym z innych stworzeń, nie aniołem nawet: człowiekiem. I jako Bóg – człowiek wstąpił do nieba, gdzie Ojciec przekazał mu całą władzę. Światem i historią włada dziś jeden z nas – Jezus Chrystus, Syn Boży, Zbawiciel. I choć kiedyś odda na powrót władze Ojcu, na zawsze pozostanie już człowiekiem. Tak, człowiek w chrześcijaństwie naprawdę jest kimś niezwykle wielkim i ważnym. I pięknym.
-------------
Możesz jeszcze przeczytać:
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).