Świątynie były pełne. Przyszło więcej ludzi niż przed rosyjską inwazją.
„Muszę powiedzieć, że świętowaliśmy Boże Narodzenie w osobliwy sposób – mimo tego, iż wojna trwa już dwa lata, jednak radości nie zabrakło” – wskazuje biskup pomocniczy łacińskiej diecezji kijowsko-żytomierskiej Aleksander Jazłowiecki. Mówi o pełnych świątyniach, do których przyszło więcej ludzi niż przed rosyjską inwazją. Odwiedzali je także prawosławni należący do Kościoła formalnie podległego pod patriarchat moskiewski, chcąc świętować z całym krajem.
Ich wspólnota zachowała jeszcze stary kalendarz juliański. Tymczasem grekokatolicy oraz prawosławni należący do autokefalicznego Kościoła uznanego przez Konstantynopol celebrowali już oficjalnie Boże Narodzenie po raz pierwszy w tym roku zgodnie z uaktualnionym porządkiem, czyli właśnie 25 grudnia.
„Tej radości nie zabrakło. Też opłatka nie zabrakło i życzeń świątecznych, i stołów wigilijnych. Diabeł, widząc taką radość z Bożego Narodzenia, widząc, że cały kraj świętuje to Boże Narodzenie, mimo tego, że miałby narzekać na Pana Boga i się zniechęcać i wiarę tracić – to pewnie skutkiem takiej wściekłości diabła był wczorajszy atak na Ukrainę. Dlatego to tak wyglądało trochę jak taka pomsta – wskazuje hierarcha. – Z rana obudziłem się wczoraj od takich bardzo potężnych wybuchów tutaj w Kijowie. Ale zostały, jak wiecie z wiadomości, zaatakowane różne miasta, już mamy kilkadziesiąt zabitych osób, prawie 200 osób rannych. Wyobraźcie sobie, że Rosjanie na ten atak wydali 1,27 mld dolarów: jaki potężny on był.“
Bp Jazłowiecki podkreśla też, co pozwala na co dzień przeżyć ukraińskim chrześcijanom w sytuacji wojennej. Po pierwsze chodzi o wiarę w Boga i świadomość, że jak niegdyś posłał Zbawiciela, tak teraz widzi obecną dolę oraz nie zostawia ludzi samymi. Ale hierarcha dodaje, iż jest jeszcze coś ważnego.
„Tak po ludzku to każde wsparcie, które odczuwamy od krajów europejskich, od naszych przyjaciół, jest dobre. My widzimy, iż bardzo dużo ludzi zapewnia nas, że pamiętają o nas, że modlą się za nas, że nie pozostajemy sami. Po ludzku to bardzo ważne, żeby czuć się, iż nie jesteś sam w tym, co przeżywasz, nie jesteś sam w tym niesieniu swojego krzyża. I ja tutaj chcę podziękować Polakom za to, że mimo tych perturbacji politycznych, które mieliśmy, jednak oni się modlą o ustanie wojny tutaj na Ukrainie, że pomagają naszym uchodźcom nadal, że pomagają tutaj nam konkretnie, np. polska Caritas bardzo dużo pomaga, pamięta o nas, a nie tylko Caritas, także inne organizacje. Także dzięki za to wsparcie.“
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.