Aż 85 proc. mieszkańców kantonu Zurych w Szwajcarii głosowało przeciw zakazowi eutanazji, a 78 proc. przeciw zakazowi „turystyki samobójczej”.
Dlaczego oba referenda miały taki wynik? – docieka Piotr Kościński. – Ludzie boją się śmierci, boją się bólu i umierania, obawiają się inwalidztwa – powiedziała „Rzeczpospolitej” Ruth Kleiber, radna, działaczka Ewangelickiej Partii Ludowej i Komitetu Inicjatywy „Stop wspomaganiu samobójstw!”.
– Dlatego wolą pozostawić sobie możliwość samobójstwa, przy którym pomogliby im inni. Ja oczywiście jestem zdania, że to niesłuszne, że wspomagane samobójstwo nigdy nie będzie właściwym rozwiązaniem – dodała.
Formalnie eutanazja jest dozwolona w Szwajcarii od 1942 r. Obecnie w kantonie Zurych rocznie popełnia samobójstwo około 200 osób, przede wszystkim korzystając ze wsparcia ośrodków organizacji Dignitas.
W ciągu 13 lat działalności organizacja "pomogła" umrzeć ponad tysiącowi osób. Koszt "zabiegu" dla jednej osoby wynosi od 4 do 7 tys. euro. Choremu przygotowuje się truciznę, ale on sam musi ją zażyć. 2/3 Szwajcarów jest za tym, aby pozwolić lekarzom na wstrzykiwanie trucizny na życzenie chorego.
Działalności Dignitas towarzyszą liczne skandale. Np. w 2005 r. do zgłosiła się tam 69-letnia Niemka. Okazała kartę zdrowia z rozpoznaniem marskości wątroby. Dokonano eutanazji. Podczas sekcji zwłok okazało się, że była fizycznie zupełnie zdrowa. Cierpiała jedynie na depresję. Lekarz, który pomagał w eutanazji, gdy dowiedział się o zdarzeniu, popełnił samobójstwo. W 2007 r. działanie organizacji wywołało falę oburzenia, gdy zaczęła przeprowadzać wspomagane samobójstwa w hotelach i na parkingach. Pacjenci, głównie Niemcy, wypijali śmiertelne dawki trucizny w samochodach. Rok później okazało się, że organizacja pozbywa się ciał klientów, wrzucając ich prochy wraz z urnami do jeziora, choć większość z nich słono zapłaciła za „godną śmierć” i pogrzeb.
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.