Zamordowana w czasie niemieckiej okupacji za ukrywanie Żydów rodzina Ulmów - Józef, Wiktoria i ich siedmioro dzieci - zostanie beatyfikowana 10 września w Markowej na Podkarpaciu. Według jedynie szacunkowych obliczeń od 300 do ponad 1500, a być może więcej - taka jest liczba Polaków, którzy zostali zamordowani przez Niemców w czasie II wojny światowej za ratowanie życia Żydów.
Tak naprawdę jednak dokładna liczba i ratujących, i ratowanych nigdy nie będzie znana. O wiele więcej natomiast można powiedzieć zarówno o metodach pomocy i represji, jak i motywacjach tych, którzy odważyli się pomagać.
Władysław Bartoszewski w książce „Polacy – Żydzi – okupacja. Fakty, postawy, refleksje” napisał: "Ogólna liczba bezpośrednich krwawych ofiar akcji pomocy Żydom w Polsce nie jest znana, a dokładne zarejestrowanie wszystkich tego rodzaju przypadków, czy nawet ich większości, nie jest w ogóle możliwe: bardzo wiele zainteresowanych rodzin polskich i żydowskich nie żyje, powojenne ruchy migracyjne utrudniają odnalezienie świadków wydarzeń, znaczna część materiałów dowodowych, gromadzonych w archiwach organizacji tajnych, uległa zniszczeniu w Warszawie, w okresie powstania 1944 r. Nigdy więc nie będziemy znali pełnej ceny krwi przelanej przez Polaków dla ratowania ludzi skazanych przez hitleryzm na śmierć".
Pomoc indywidualna i zorganizowana
Pomoc miała przeważnie charakter indywidualny, niesiona była przez poszczególne osoby lub rodziny, zwykle w ich własnych domach lub gospodarstwach. Polegała na doraźnym lub dłuższym ukrywaniu osoby (osób), organizowaniu czy opłacaniu ich kryjówek, ucieczek z gett, dostarczaniu fałszywych dokumentów tożsamości, pieniędzy, żywności, ubrań czy leków - informuje na swoich stronach Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN.
Sankcje, które groziły za pomoc Żydom, były różne: od pobicia czy konfiskaty mienia, przez więzienie, roboty przymusowe i obóz koncentracyjny, aż po karę śmierci. Dlatego ukrywanie Żydów we własnym domu było działaniem w pełnej konspiracji i w strachu, nie tylko przed Niemcami, ale i własnymi sąsiadami. Było zatem zadaniem niezwykle trudnym, obciążającym fizycznie, psychicznie i finansowo, zwłaszcza, gdy trwało przez wiele miesięcy, dlatego taką pomoc nieśli nieliczni w skali kraju.
Pomoc Żydom realizowana była także w ramach organizacji konspiracyjnych, z których najbardziej znana była działająca od grudnia 1942 Rada Pomocy Żydom – "Żegota", działająca jako organ polskiego rządu na uchodźstwie. Zaangażowały się w nią różne, często odległe od siebie środowiska polityczne i ideologiczne. Rada prowadziła pięć rodzajów pomocy: legalizacyjną (zdobywanie metryk chrztu), finansową, mieszkaniową, lekarską i dziecięcą. Ale po kolei.
Koniec wojny, początek badań
Już od 1945 r. w polskiej historiografii zaczęły powstawać prace poświęcone pomocy udzielanej w czasie wojny Żydom przez Polaków, wyzwaniem badawczym natomiast było podjęcie tematu konsekwencji ponoszonych za udzielanie tej pomocy.
Od lat 60. analizie zaczęto poddawać kwestię weryfikacji osób, które zginęły za udzielaną pomoc. Szerzej jako pierwszy to zagadnienie podjął ocalały z Zagłady historyk Szymon Datner z Żydowskiego Instytutu Historycznego. W pracy "Las Sprawiedliwych" zamieścił 343 nazwiska Polaków zamordowanych za pomoc Żydom, z czego imiennie zidentyfikował ponad 240 osób. Większość tych osób została rozstrzelana, wraz z pomagającymi zginęło wówczas co najmniej 248 Żydów.
Dwadzieścia lat później pracownik Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce prokurator Wacław Bielawski znacznie poszerzył tę listę. Swoje śledztwo prowadził w oparciu o rozmaite dokumenty: protokoły przesłuchań świadków, korespondencję, artykuły prasowe, dokumenty pochodzenia niemieckiego z czasów okupacji jak afisze, prasę, wyroki sądów. W 1981 r. w pracy "Zbrodnie na Polakach dokonane przez hitlerowców za pomoc udzielaną Żydom" zamieścił listę 795 Polaków, którzy zginęli za pomoc Żydom. W II wydaniu tej publikacji (1987) ta liczba wzrosła do 872 nazwisk. W 1997 r. inny pracownik Komisji, Ryszard Walczak, zweryfikował te dane, redukując liczbę ofiar do 704.
Temat podejmowali w następnych latach kolejni badacze. To m.in. prace Wacława Zajączkowskiego ("Martyrs of Charity", 1988). Natomiast celem projektu Index jest dalsze prowadzenie weryfikacji zarówno w oparciu o dokumentację listę przygotowaną przez prok. Bielawskiego, jak też uzupełnianie już wymienionych faktów o kolejne przykłady represji, np. kary więzienia i obozu, pobicia czy konfiskaty majątku.
W latach 80. XX w. Teresa Prekerowa, autorka monografii "Konspiracyjna Rada Pomocy Żydom w Warszawie 1942-1945", wskazywała liczbę ratujących na 160–360 tys., przy założeniu, że liczba ocalałych Żydów to 40–60 tys., a każdy ocalały otrzymał wsparcie od 2–3 osób. W 2002 r. Gunnar Paulsson szacował liczbę osób pomagających Żydom w Warszawie na 70–90 tys., a tych szukających schronienia – na 28 tysięcy. Odwołując się do oceny Mordechaja Paldiela, przypuszczał, że liczba ratujących w Warszawie to jedna czwarta wszystkich, co w skali kraju daje liczbę od 280 do 360 tysięcy.
Index represji
Obecnie podstawą badania tego zagadnienia jest program Index. Jest to projekt badawczy, którego zadaniem jest rejestrowanie faktów represji na Polakach i obywatelach Polski innych narodowości zamordowanych i represjonowanych za pomoc Żydom w okresie II wojny.
Program Index prowadzony jest w ramach działalności IPN przez dwie badaczki: dr. Aleksandrę Namysło i dr. Martynę Grądzką-Rejak. Z inicjatywą uruchomienia tego projektu w 2005 r. wystąpiło krakowskie środowisko Fundacji Instytut Studiów Strategicznych. Do współpracy zaproszono kilka kluczowych instytucji, jak Państwowe Muzeum Auschwitz-Birkenau, Instytut Jad Waszem, Niemiecki Instytut Historyczny, Żydowski Instytut Historyczny, Naczelna Dyrekcja Archiwów Państwowych i Instytut Pamięci Narodowej.
W latach 2009-2011 opiekę merytoryczną nad projektem sprawował Uniwersytet Papieski Jana Pawła II, co było o tyle istotne, że pozwoliło na prowadzenie kwerend w archiwach kościelnych. Od 2015 projekt był prowadzony we współpracy z Fundacją Polsko-Niemieckie Pojednanie. Obecnie jest prowadzony przez IPN.
Podłożem do tworzenia listy osób represjonowanych jest bogaty materiał źródłowy różnego pochodzenia, zgromadzony w wyniku szeroko zakrojonej kwerendy, co było pierwszym etapem działania projektu Index. Są to np. materiały administracji niemieckiej, sądów i aparatu terroru, wzmianki w prasie niemieckiej, świadectwa żydowskie spisane podczas wojny, prasa i materiały wytworzone przez polską i żydowską konspirację. Szczególnie cenną kategorią dokumentacji, do tej pory niewystarczająco wykorzystywaną, są karty personalne więźniów niemieckich zakładów karnych.
W programie Index niezbędne było, w celu dokładnego zbadania całego zjawiska, zdefiniowanie rodzajów pomocy i represji. Pomoc określana była jako "udokumentowane lub poświadczone ustnie, zabronione przez prawo niemieckie, świadome, czynne i pozytywne działanie podjęte na rzecz ludności żydowskiej". - Aby dany czyn został uznany za pomoc, musi być spełniony warunek jego wymiernej efektywności. Dane działanie powinno prowadzić do konkretnego rezultatu, czyli poprawy sytuacji osoby, w której ta osoba się znajdowała przed nadejściem pomocy - mówiła dr Martyna Grądzka-Rejak podczas konferencji „Rodzina Ulmów – świadectwo i testament” zorganizowanej w czerwcu przez Fundację na Rzecz Wymiany Informacji Katolickiej i Katolicką Agencję Informacyjną.
Pomocą było zatem ukrywanie, organizowanie kryjówki, pośredniczenie w jej znalezieniu, dostarczanie żywności, pieniędzy, leków, odzieży osobom zarówno ukrywającym się, jak i na teren getta, przekazywanie korespondencji do getta i na tzw. aryjską stronę, organizowanie ucieczki z getta czy nielegalnego przerzutu za granicę, wyrabianie, organizowanie, dostarczanie tzw. aryjskich papierów oraz utrzymywanie kontaktów z żydowskim ruchem oporu. Taka pomoc mogła być jednorazowa, krótko- lub długotrwała.
Z kolei za represje uznane zostało działania organów władzy wojskowej i cywilnej III Rzeszy, w tym przede wszystkim sądów i prokuratury, policji, służb bezpieczeństwa przy współudziale partii nazistowskiej i jej organizacji afiliowanych i kolaboracyjnych wobec tych osób, które naruszyły uregulowane okupacyjnym prawem zasady kontaktowania się z ludnością żydowską. Definicja ta obejmuje sankcje karne, cywilne i administracyjne: umyślne pozbawienie życia i wolności, znęcanie się (pobicie) fizyczne i psychiczne, pozbawienie, uszkodzenie lub zniszczenie mienia.
Konieczna gruntowna weryfikacja
Aktualnie trwa etap weryfikacji pozyskanych materiałów. Przyjęto, że na listę osób represjonowanych za pomoc Żydom, w tym zamordowanych, kwalifikowane są tylko przypadki po gruntowym zweryfikowaniu ich wiarygodności. Nie stosuje się zasady bezrefleksyjnego przepisywania informacji zawartych w źródłach, gdyż tych jest bardzo dużo. - Baza, którą udało się stworzyć na potrzeby projektu, liczy 6 tys. nazwisk osób, co do których zachodzi podejrzenie, że mogła wystąpić jakaś forma represji - informuje dr Grądzka-Rejak, zastrzegając, że "większości z tych przypadków nie będziemy w stanie zweryfikować, dlatego że są to lakoniczne wzmianki".
Badaczka podała przykład drobnych wzmianek, przy okazji badania historii rodzin takich jak Ulmowie, Kosiorowie czy Kowalscy, o pomocy udzielanej np. w sąsiedniej wsi także przez inne osoby, za co były one także represjonowane. - To jest tylko trop, my takiego faktu nie jesteśmy w stanie uznać za represje, dopóki nie zweryfikujemy, o kim jest mowa, jak ten przypadek wyglądał, jakie były okoliczności. Weryfikacja wymaga czasu i m.in. dobrej znajomości historii regionu, wymusza konieczność prowadzenia badań terenowych - mówiła historyczka. Ponadto za jedno z największych wyzwań uznała weryfikowanie nazwisk osób, którym udzielono pomocy.
Podsumowaniem prowadzonych przez kilka lat przez IPN badań zmierzających do ustalenia liczby Polaków represjonowanych za pomaganie Żydom w czasach niemieckiej okupacji jest wydana w 2019 r. książka „Represje za pomoc Żydom na okupowanych ziemiach polskich w czasie II wojny światowej” pod redakcją Martyny Grądzkiej-Rejak i Aleksandry Namysło. Powstała na podstawie kwerendy przeprowadzonej w archiwach polskich (państwowych i kościelnych), czeskich, niemieckich, austriackich, ukraińskich, izraelskich i amerykańskich. Publikacja dokumentuje 333 historie dotyczące 654 represjonowanych osób.
Pomagali i wykształceni, i analfabeci
Zmarła niedawno Nechama Tec (1931-2023), uratowana w czasie II wojny światowej przez dwie polskie rodziny katolickie, badaczka Holokaustu i autorka m.in. książki „Ratowanie Żydów przez chrześcijan w czasie Zagłady w Polsce”, w artykule "Glimmer of Light" (Przebłysk światła) zamieszczonym w wydanej przez Jad Waszem antologii "The Holocaust and the Christian World" (Holokaust i świat chrześcijański, wyd. 2000), poddała psychologicznej analizie postępowanie tych, którzy ratowali.
Tec wskazuje, że w każdym kraju pod okupacją niemiecką byli ludzie, którzy narażali swoje życie pomagając Żydom. "Co istotne, praktycznie wszyscy Żydzi, którzy nielegalnie przeżyli w świecie chrześcijańskim, skorzystali z jakiejś formy pomocy. Co więcej, moje badania na podstawie zeznań 309 Żydów, którzy przeżyli wojnę ukrywając się i którzy wspominają o 565 chrześcijańskich ratujących, wskazują, że ponad 80% ich opiekunów zaoferowało im pomoc bez żadnych oczekiwań konkretnej nagrody" - argumentuje badaczka.
"Powszechnie uważa się, że oprócz ponad 16 tys. chrześcijan, uznanych przez Jad Waszem za Sprawiedliwych wśród Narodów Świata, wiele tysięcy chrześcijan próbowało ratować Żydów, ale z różnych powodów pozostają oni nieznani. O ile dokładna liczba tych, którzy z oczywistych i mniej oczywistych powodów narażali życie, by ratować Żydów, prawdopodobnie nigdy nie będzie znana, to wiedza o dokładnych liczbach jest mniej ważna niż wgląd w tego rodzaju zachowania. Niesie on ze sobą obietnicę pozytywnych lekcji" - pisze żydowska historyczka.
Tec wskazuje na tendencję do "postrzegania działań, które ktoś zwykle powtarza, jako zwyczajnych, niezależnie od tego, jak wyjątkowe mogą się wydawać innym" i odnosi ją do reakcji Sprawiedliwych na to jak ich szlachetne czyny widzi opinia publiczna. Ci najczęściej bardzo skromnie wyrażali się o własnych dokonaniach. "Wydaje się, że ratujący widzieli w swojej obronie Żydów naturalną reakcję na ludzkie cierpienie. Wielu twierdziło, że ratowanie życia nie jest czymś niezwykłym i nie zasługuje na specjalną uwagę" - argumentuje Tec.
Nechama Tec przypisała konkretne cechy tym chrześcijanom, którzy odważyli się udzielić pomocy Żydom.
"Chrześcijan, którzy bezinteresownie ryzykowali swoje życie, łączyło ściśle ze sobą powiązanych sześć cech i warunków: indywidualność lub odrębność od środowiska społecznego; niezależność lub samodzielność; zaangażowanie w pomoc potrzebującym; skromna samoocena ich niezwykłych działań; nieplanowane początkowe zaangażowanie w ratowanie Żydów i uniwersalistyczne postrzeganie Żydów jako istot ludzkich pilnie potrzebujących pomocy. Ścisła współzależność tych sześciu cech i warunków daje wstępne wyjaśnienie altruistycznego ratowania Żydów przez Sprawiedliwych Chrześcijan" - napisała żydowska historyczka.
Nechamę Tec zainteresowało też jak bardzo różnorodni pod względem pochodzenia społecznego, wykształcenia, religijności czy statusu ekonomicznego byli ci z chrześcijan, którzy pomagali.
"Tradycyjne metody klasyfikowania ludzi w określonych kategoriach nie są pomocne. Gdy porównuję dużą liczbę nieżydowskich ratujących pod względem klasy społecznej, wykształcenia, zaangażowania politycznego, stopnia antysemityzmu, poziomu religijności czy przyjaźni z Żydami, widzę duże zróżnicowanie. Niektórzy z nich pochodzili z klas wyższych, część z klas niższych, niektórzy byli dobrze wykształceni, inni zaś byli analfabetami. Zestawienia pod względem religijnym i powiązania politycznego również wykazują dużą różnorodność" - pisze Tec.
Znany Karski, uboga Dawidziuk - polscy Sprawiedliwi
W tym kontekście porównała ze sobą dwa przykłady Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata. Z jednej strony jest to Jan Karski, o którym pisze: "Honorowy obywatel Izraela pochodził ze środowiska uprzywilejowanego społecznie. Jako młody absolwent uniwersytetu wstąpił do polskiej służby zagranicznej i był obiecującym dyplomatą. Matka zaszczepiła w nim tolerancję dla ludzi różniących się od niego; dotyczyło to Żydów. Idea sprawiedliwości społecznej była częścią jego wychowania. Przejawiało się to w stawaniu w obronie słabszych" - podkreśla Nechama Tec, dodając, że "katolicyzm odegrał ważną rolę w życiu Karskiego", a praktyki religijne "nie kolidowały" u niego z przywiązywaniem dużej wagi do niezależności działania.
Na drugim biegunie badaczka snuje opowieść o Stanisławie Dawidziuk (Szymkiewicz), młodej pracownicy fabryki, pochodzącej z biednej rodziny robotniczej. Dawidziuk miała za sobą tylko kilka lat nauki, szkołę podstawową ukończyła zresztą dopiero po wojnie. W czasie okupacji niemieckiej dzieliła jeden pokój z mężem, kelnerem, i nastoletnim bratem. W 1943 r. na prośbę męża zgodziła się dokwaterować do ciasnego mieszkania kobietę, której wygląd zdradzał jej żydowskie pochodzenie. Kobietę o imieniu Irena przywiózł Ryszard Kamiński, polski policjant, który uprosił męża Stanisławy, aby zatrzymał ją tylko na jedną noc.
"Następnego dnia Kamiński nie mógł znaleźć nowego mieszkania dla Ireny. Jej jednodniowy pobyt szybko zamienił się w tygodnie. Mąż Stanisławy nie chciał dalej ryzykować życia z powodu gościa, stał się nieugięty i zażądał od żony wyrzucenia Ireny. Stanisława sprzeciwiła się. Wiedziała, że pojawienie się Ireny na ulicy to dla niej wyrok śmierci. W końcu, na znak protestu, mieszkanie opuścił mąż Stanisławy, nigdy już nie powróciwszy. Pod jego nieobecność Stanisława urodziła chłopca. Dla Ireny przygotowała kryjówkę za ruchomą szafą. Kamiński nadal je odwiedzał, dostarczając skromne zapasy żywności. Pomimo poważnego zagrożenia i po kilku bliskich rozmowach Stanisława Dawidziuk wymogła na Irenie, aby ta z nią została. Gdy po powstaniu warszawskim w 1944 r. Niemcy przeprowadzali przymusowe ewakuacje Polaków, krążyły pogłoski, że matki małych dzieci mogą pozostać. Ponieważ Stanisława martwiła się „żydowskim wyglądem” Ireny, zabandażowała jej twarz, udając, że chroni ją to przed bólem zęba. Nalegała też, aby Irena uznała jej dziecko za swoje. Czuła, że pozostanie w mieszkaniu z małą Ireną byłoby bezpieczniejsze. Ostatecznie obydwie dostały pozwolenie na pozostanie" - relacjonowała Nechama Tec.
"Stanisława nie do końca wpisała się w swoje antysemickie środowisko. Nie przejmowała się tym, co myślą o niej inni. Była zaskoczona, że zainteresowałam się jej historią. Czuła, że ocalenie Ireny było czymś, co powinna była zrobić. Podkreśliła, że nie mogłaby zachować się inaczej" - dodała badaczka.
Po wojnie Irena wyemigrowała do Izraela, gdzie zmarła w 1975 r. Stanisława Dawidziuk została w Polsce. W 1981 r. została uznana przez Jad Waszem za Sprawiedliwą Wśród Narodów Świata.
Ponad 7 tys. Sprawiedliwych Polaków
Odznaczenie Sprawiedliwy wśród Narodów Świata, przyznawane przez Instytut Pamięci Męczenników i Bohaterów Holokaustu Jad Waszem w Jerozolimie, jest najbardziej znanym na świecie upamiętnieniem osób, które pomagały Żydom w czasie II wojny światowej. Sprawiedliwi wśród Narodów Świata to osoby nieżydowskiego pochodzenia, które bezinteresownie udzielały pomocy Żydom eksterminowanym przez nazistowskie Niemcy. „Kto ratuje jedno życie, ratuje cały świat” - głosi sentencja z Talmudu, która wybijana jest na medalu przyznawanym Sprawiedliwym. Według danych ze stycznia 2022 r., odznaczenie otrzymało 28 217 osób, z czego najwięcej - 7232 - Polaków.
W 1995 r. za Sprawiedliwych uznani zostali także Józef i Wiktoria Ulmowie, którzy wraz z sześciorgiem dzieci mieszkali w Markowej na Podkarpaciu. W czasie okupacji ukrywali w swoim gospodarstwie ośmioro Żydów. Nocą 24 marca 1944 r. do ich domu wtargnęli hitlerowcy. Najpierw zamordowali ukrywanych Żydów, a potem całą rodzinę, w tym Wiktorię, która była w dziewiątym miesiącu ciąży, a także sześcioro ich dzieci, z których najstarsze miało 8 lat, a najmłodsze 1,5 roku. Beatyfikacja rodziny Ulmów odbędzie się 10 września w Markowej.
"Zawołani po imieniu"
Program badawczo-edukacyjny „Zawołani po imieniu” poświęcony Polakom, którzy pomagali Żydom, prowadzi Instytut Pileckiego, ale nie jest on skoncentrowany na liczeniu ofiar. Program koncentruje się na grupie osób, które nie zostały wcześniej w jakikolwiek sposób uhonorowane. Tylko niektórzy „Zawołani po imieniu” posiadają pośmiertny tytuł „Sprawiedliwy wśród Narodów Świata” – jak Lubkiewicze z Sadownego, Krysiewiczowie z Waniewa, czy Kazakowie z Brzózy Królewskiej (ich córki również zaangażowane w pomoc nie otrzymały tytułu). W kilku przypadkach wnioski o przyznanie odznaczenia zostały odrzucone ze względu na brak żydowskich świadectw (tak było w przypadku Postków ze Stoczka i Andrzejczyków z Czyżewa) - tłumaczy Instytut Pileckiego.
Charakterystyczną cechą programu „Zawołani po imieniu” jest jego społeczny wymiar – koncentruje się on na dalszych losach krewnych ofiar oraz na tym, jak tragedia rezonowała w lokalnych wspólnotach. Instytut nie tylko zbiera ich relacje, ale też stara się integrować i aktywizować środowisko rodzin i samorządów wokół stawianego kamienia pamięci. Dzięki takim działaniom ich doświadczenia stają się częścią pamięci zbiorowej.
Trwałą formą upamiętnienia jest umieszczony w przestrzeni publicznej kamień z tablicą poświęconą „Zawołanym po imieniu”. Jego posadowienie odbywa się w porozumieniu z partnerami samorządowymi. Sama uroczystość gromadzi rodziny „Zawołanych po imieniu”, które po latach mogą zabrać głos w imieniu ofiar i podzielić się swoim trudnym doświadczeniem. Odsłonięcie kamienia pamięci sprzyja również integracji okolicznych mieszkańców, licznie uczestniczących w wydarzeniu.
Na historie zamordowanych Polaków natrafia się w trakcie prowadzonych kwerend archiwalnych. Instytut Pileckiego analizuje ankiety, dokumenty śledztw, listy represji, powojenne wnioski, przechowywane w polskich i zagranicznych archiwalnych bazach danych. Kluczowe są materiały archiwalne zgromadzone w Archiwach Państwowych, Instytucie Pamięci Narodowej, Żydowskim Instytucie Historycznym, Jad Waszem czy Bundesarchiv, ale też akta urzędów stanu cywilnego, księgi parafialne czy żydowskie księgi pamięci. Źródłem informacji są także największe bazy historii mówionej. Weryfikacja wyników kwerend jest podstawą do podjęcia dalszych kroków w celu upamiętnienia ofiar.
Kościół ratujący Żydów
Źródeł potwierdzających ogromne zaangażowanie Kościoła w pomoc Żydom jest zbyt wiele, by poświęcić tu temu zagadnieniu obszerne fragmenty. Wystarczy przypomnieć, że w 2018 r. ówczesny rzecznik Konferencji Episkopatu Polski ks. Paweł Rytel-Andrianik informował, iż w pomoc ludności żydowskiej w czasie Holokaustu, jak wynika z badań naukowych prowadzonych w ostatnich latach, zaangażowanych było około tysiąca polskich księży katolickich, w tym biskupi i kardynałowie.
Rzecznik KEP podkreślił, że księża pomagali m.in. przez wystawianie fałszywych metryk chrztu. Tak było w przypadku ks. Franciszka Garncarka z parafii pw. św. Augustyna w Warszawie. To właśnie on wystawiał metryki dzieciom wyprowadzonym z getta przez Irenę Sendlerową.
Ks. Rytel-Andrianik przypomniał też wtedy, że na ok. 10 tys. księży diecezjalnych (stan w 1939 r.) niemieccy naziści zamordowali ok. 2 tys., czyli ok. 20 proc. Były takie diecezje, jak np. Włocławek, Gniezno czy Chełmno, gdzie prawie co drugi ksiądz został zamordowany. Spośród ok. 8 tys. zakonników (stan w 1939 r.), 370 z nich zostało zamordowanych; zaś spośród ok. 17 tys. sióstr zakonnych naziści zamordowali ok. 280 sióstr. „Do tego trzeba dodać, iż podczas II wojny światowej ok. 4 tys. księży i zakonników oraz 11 tys. sióstr zakonnych było więzionych w niemieckich obozach, ci zaś, którzy zostali na wolności byli również represjonowani" - mówił ówczesny rzecznik Episkopatu.
Dane na temat zaangażowania Kościoła w pomoc Żydom zostały zgromadzone m.in. przez konsultę żeńskich zgromadzeń zakonnych na podstawie ankiet uprzednio rozesłanych do tychże żeńskich zgromadzeń. - Z niej wynika, że znanych z imienia i nazwiska jest 2345 sióstr zakonnych, które ratowały ludność żydowską - powiedział KAI ks. Rytel-Andrianik.
Kaplica Pamięci Polskich Męczenników
W Kaplicy Pamięci Polskich Męczenników istniejącej w Sanktuarium NMP Gwiazdy Nowej Ewangelizacji i św. Jana Pawła II w Toruniu zgromadzono tablice upamiętniające Polaków, którzy z narażeniem życia swego i swej rodziny ratowali Żydów w czasie II wojny światowej. W październiku 2022 r. podczas odsłonięcia kolejnej z tablic dyrektor Radia Maryja o. Tadeusz Rydzyk CSsR podał, że w Kaplicy Pamięci zgromadzono tablice z 1230 nazwiskami pomordowanych Polaków, którzy ratowali swoich żydowskich sąsiadów i przyjaciół.
- Pomysł ten narodził się pod koniec lat 90. Prosiliśmy ludzi, by zgłaszali nam nazwiska bohaterów oraz świadectwa. Tak czynią do dziś. (…) Liczba nazwisk upamiętnionych jest raczej symboliczna, gdyż wielu świadków tamtych wydarzeń już nie żyje - powiedział o. Rydzyk CSsR podczas sympozjum „Żegota. 80. rocznica powstania Rady Pomocy Żydom” towarzyszącego odsłonięciu jednej z tablic.
W tym przypadku merytorycznym opracowaniem danych, na podstawie których identyfikowane są osoby, jakie poniosły śmierć za ratowanie Żydów, zajmuje się Instytut „Pamięć i Tożsamość” im. Jana Pawła II. Zespół badawczy Instytutu, złożony z historyków, dziennikarzy, socjologów i psychologów pozyskuje relacje osób bezpośrednio zaangażowanych w wydarzenia, które miały miejsce podczas okupacji niemieckiej, weryfikuje te dane oraz je digitalizuje i archiwizuje celem późniejszego upowszechniania. Równolegle gromadzone są dane z innych źródeł: publikacji książkowych, materiałów dostępnych w internecie oraz archiwach.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).