Bez oglądania się na innych

Brak komentarzy: 0

Andrzej Macura

publikacja 14.04.2023 13:03

Droga do świętości może czasem wyglądać, jakby była ślepym zaułkiem. Ale...

Oj, nie spodobał się Czytelnikom mój ostatni komentarz. Wnosząc z ocen tudzież ich ilości. A ja naprawdę uważam – z moich doświadczeń tak wynika – że klerykalizm to nie tylko problem tego, jak siebie widzą księża, ale także jak na księży patrzymy my, nazywani często „wiernymi”... I dlaczego tak a nie inaczej na nich patrzymy. Ale rozumiem, można nie chcieć tego słuchać. Kto wolałby dziś coś lżejszego, temu polecam tekst Mój Bóg znad ogniska na moim blogu...

Jak świeccy patrzą na księży? Na pewno różnie. Wszystko w porządku, gdy z szacunkiem. Szacunkiem wynikającym najpierw z faktu, że są ludźmi i braćmi w wierze. Potem  także z tego, jaką pełnią w ludzie Bożym funkcję. Niedobrze jednak, jeśli świeccy wpatrują się w księży jak w obrazek, gdy na każdym kroku przyklaskują, kadzą itd. itp. Coś takiego demoralizuje. Jak każde pochlebstwo. Z czasem zresztą bywa z tym tak, jak z zawiedzioną miłością: ci, którzy ciągle księżom przyklaskiwali i kadzili stają się ich najsurowszymi krytykami. I to nawet nie konkretnych księży, ale księży w ogólności. Nic co powie czy zrobi ksiądz nie jest dobre. Ocena każdego już na starcie skażona jest tym paskudnym myśleniem, że jest do niczego, a jeśli jest inaczej, to niech to udowodni...

Obie te postawy – i przyklaskiwania księżom i ciągłego ich krytykowania – mają u swoich podstaw to samo: oczekiwanie, że powinni być „ponad”. Mądrzejsi, lepsi, bardziej święci od nas, świeckich. Stąd owe zarówno w nich naiwne zapatrzenia, jak i surowa krytyka. Tymczasem jeśli rozumie się czym jest Kościół, jest to oczekiwanie zupełnie nieuprawnione. Chrystusowe wezwanie do bycia doskonałym, jak doskonały jest Ojciec niebieski nie dotyczy jednych bardziej, drugich mniej: dotyczy wszystkich tak samo. Nikt nie powinien myśleć, że może sobie w dążeniu do świętości pozwolić na taryfę ulgową, bo wystarczy, jeśli będzie się obracał w towarzystwie bardziej świętych. Nie, każdy z równą gorliwością, czy jest zakonnikiem, czy księdzem, czy nauczycielem, czy pielęgniarką, czy budowlańcem czy sprzedawcą w sklepie, ma starać się być doskonały jak Bóg.

Nie jest zresztą prawdą, że będąc księdzem czy zakonnikiem/zakonnicą o świętość jakoś radykalnie łatwiej. Każdy stan – bycie samotnym czy w związku małżeńskim – każde zajęcie, każda praca zawodowa, mają, jeśli idzie o drogę do świętości, swoje zalety i wady. Droga ta w każdej z tych sytuacji jest inna, ale niekoniecznie znaczy, że łatwiejsza czy trudniejsza.... Brzmi to może jak głupia wymówka, ale naprawdę tak jest. Ot, choćby problem znużenia księży czy konsekrowanych ciągłym obcowaniem ze sprawami świętymi. Widoczny nawet u niektórych organistów...

Nie, nie obrażę się, jeśli kogoś to nie przekonuje. Rozumiem, że można oczekiwać że będą święci. Tłumaczę tylko dlaczego ja sam nie oczekuję od duchownych więcej niż od każdego innego katolika. I dlaczego ich ułomności, zamiast mnie gorszyć, mobilizują mnie, by próbować stawać się mądrzejszym, lepszym, świętszym.

 

Pierwsza strona Poprzednia strona Następna strona Ostatnia strona
oceń artykuł Pobieranie..