"Niebezpieczeństwo jest zawsze, i w dzień i w nocy".
Chersoń to jedno z miast Ukrainy, które nieustanie poddawane jest rosyjskim ostrzałom. Pomimo trudnych warunków w mieście nieprzerwanie działa parafia rzymskokatolicka. Z przeszło stuosobowej wspólnoty katolickiej, jaka działała w tym mieście do wybuchu wojny, obecnie pozostało dwadzieścia osób. Pozostał z nimi miejscowy proboszcz.
Chersoń został wyzwolony przez wojska ukraińskie 11 listopada ubiegłego roku. Niestety bliskość pozycji rosyjskich sprawia, że miasto wciąż jest ostrzeliwane i niemożliwy jest powrót do normalnego funkcjonowania. Do miasta nieustanie napływa pomoc humanitarna, która pozwala przeżyć tym, co zostali w mieście. Tak relacjonuje życie miejscowej parafii rzymskokatolickiej jej proboszcz ks. Maksym Padlewski:
„Niebezpieczeństwo jest zawsze, i w dzień i w nocy. W nocy najbardziej. Można powiedzieć, że życie trwa w mieście od 7 rano do 13. Już po 13 ludzie co raz mniej chodzą po mieście. Jeżeli chodzi o parafie, to na dzień dzisiejszy jest tak, że w niedzielę przychodzi do 20 osób. Czasem jest tak, że boją się przyjść do parafii, na Mszę św., dlatego, że miasto jest mocno ostrzeliwane, więc jest strach i niebezpieczeństwo śmierci. 12 marca będę miał chrzest. Miałem też ślub, nawet podczas okupacji. Dalej się modlimy, razem z ludźmi jesteśmy tutaj i mamy wielką nadzieję, że będzie pokój.“
Podobna sytuacja istnieje w wielu parafiach położonych blisko linii frontu. Jednak obecność kapłanów, którzy pomimo wielkiego niebezpieczeństwa pozwala ludziom znaleźć duchowe i materialne wsparcie.
Franciszek będzie pierwszym biskupem Rzymu składającym wizytę na tej francuskiej wyspie.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.