Mimo entuzjazmu i nadziei trzeba przygotować się niestety na dłuższą wojnę na naszej ziemi - powiedział PAP dyrektor Caritas-Spes-Charków ks. Wojciech Stasiewicz, odnosząc się do rocznicy rosyjskiej agresji na Ukrainę. Dodał, że czuć napięcie przed ewentualnymi, wzmożonymi atakami rakietowymi w tych dniach.
Pochodzący z Lublina ks. Wojciech Stasiewicz posługuje we wschodniej Ukrainie od 2006 r. Jest dyrektorem Caritas-Spes-Charków, wikariuszem w parafii katedralnej w Charkowie. Zapytany o aktualną sytuację w mieście przekazał, że ostatnie tygodnie są intensywne pod względem działań wojennych.
Inwazję Rosji na Ukrainę relacjonujemy na bieżąco: RELACJA
„Robi się coraz bardziej niebezpiecznie. W środę rano spadły cztery rakiety w centrum Charkowa; tradycyjnie ucierpiała infrastruktura krytyczna, energetyczna. Od kilku miesięcy zauważalne jest niestety, że tam, gdzie zaczyna funkcjonować jakaś fabryka, produkcja, to od razu te większe miejsca pracy są ostrzeliwane” – opisał duchowny.
Przyznał, że czuć rzeczywiście napięcie przed tym, co wydarzy się w najbliższym czasie, a zwłaszcza, czy w pierwszą rocznicę wybuchu wojny nie będzie wzmożonych ataków rakietowych. „Nie bagatelizujemy tego, chociaż Rosja do tej pory nie przywiązywała jakiejś wielkiej rangi do dat, ale wszystko może się wydarzyć, dlatego też stosujemy środki bezpieczeństwa i w ten dzień tj. 24 lutego nie będziemy przyjmować osób w Caritasie” – przekazał ks. Stasiewicz.
Przeczytaj: Polskie siostry stale pomagają w 150 miejscach na Ukrainie
Zapytany o scenariusze wojny na najbliższe tygodnie podkreślił, że „dużo i różnie” się o tym mówi w Ukrainie. Jak wyjaśnił, niektórzy liczą, że kolejne miesiące będą tymi końcowymi, a inni uważają, że tak szybko to się nie zakończy. „Sam prezydent Zełeński mówił, że to będzie długa wojna. Również wizyta Joe Bidena i innych przywódców na Ukrainie pokazuje, że trzeba się pewnie przygotowywać na dłuższą wojnę. Poza tym, im bardziej dozbraja się Ukrainę, tym też widać, jak Rosja ma ogromny potencjał i trudno przewidzieć, ile oni jeszcze mają sprzętu” – zwrócił uwagę polski duchowny.
„Mimo entuzjazmu i nadziei - że ta wojna się dzisiaj zakończy i powinna się zakończyć – to realnie patrząc, trzeba się przygotować niestety na dłuższą wojnę na naszej ziemi” – ocenił ks. Stasiewicz.
Odnosząc się do pomocy humanitarnej udzielanej przez charkowskei Caritas podkreślił, że cały czas żywność, kołdry itd. są wydawane potrzebującym. Zapowiedział również program „Rodzina rodzinie”, który za pośrednictwem Caritas Polska obejmie blisko 500 rodzin wielodzietnych w Charkowie i okolicach.
Nawiązując do tego, czy da się w pewnym sensie przyzwyczaić do wojny wyjaśnił, że na pewno Ukraińcy przez ten rok żyją w ciągłym stresie i adrenalinie. „Nauczyliśmy się z tym żyć, bo wiemy, że odwrotu nie ma. Jednak życie w takim napięciu i trochę braku nadziei, że coś się dzisiaj, jutro zmieni – jest bardzo trudne. Następstwa wojny widoczne są gołym okiem w ludziach. Są coraz bardziej zmęczeni, pogrążeni, czasem agresywni. Ta perspektywa braku pracy, braku środków materialnych budzi instynktowne zachowania” – powiedział duchowny.
Zapytany został również, jak przez ostatni rok zmieniło się społeczeństwo ukraińskie wskazał, że postawy są skrajne, ale w większości pozytywne. „Ludzi się zmienili, zrobili rewizję życia, przestali planować, dojrzeli do czegoś, a przede wszystkim zobaczyli rodzinę, drugiego człowieka, przewartościowali swoje życie. Zobaczyli też swoją ziemię, tzn. w takim sensie docenienia, że Ukraina +to jest moja ziemia+. Chodzi o takie określenie się, po której stronie tak naprawdę stoję, bo podczas wojny nie ma środka” – zauważył ks. Wojciech Stasiewicz.
Dodał, że również jego samego zmieniło doświadczenie wojny. „Naprawdę zacząłem cenić sobie każdą minutę życia, każdego człowieka z którym mi przyszło żyć, czy spotkać. Każdy człowiek jest ważny – jest skarbem, bo niestety jutro go może nie być. Czuję wdzięczność za każda chwilę, za swoje życie swoje, za wszystkich ludzi, który Pan Bóg nam stawia” – odpowiedział duchowny.
Rok Święty to wyjątkowa okazja, by odbyć pielgrzymkę do Włoch.
Młodzi są najszybciej laicyzującą się grupą społeczną w Polsce.
Ojciec Święty w czasie tej podróży dzwonił, by zapewnić o swojej obecności i modlitwie.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.