Bierz się do roboty, wypłyń na głębię, odpoczniemy w niebie, …mamy kwitnąć, ech!
Czy nie wydaje się nam czasem, że te wszystkie duchowo-pobożnościowo-dojrzewające przestrzenie to jakaś straszna harówa? Ot, Wielki Post blisko i zewsząd nawoływania o – nie da się tego inaczej nazwać –wysiłek! Prosty, nieporywający, ascetyczny nawet – ale jednak: wysiłek!
Oczywiście, trochę żeśmy się w życiu osłuchali (to Bóg zbawia, nie chodzi o mnożenie postów, windą do nieba i w ogóle), ale i nasze dobrze ustawione serca jękną czasem: Wielki Post, znowu?! Ledwośmy weszli w nowy nowy rok, i co tu kryć, cienko przędziemy od błogosławionej niedzieli do niedzieli, a tu zaś, następne: góra, pustynia, głębia (czy co tam kto woli z duchowej metaforyki).
Nie chodzi mi o duchowy pracoholizm, nikt z nas go nie chce i nie poleca. Ale niestety, przychodzi czasem czas przyznać, że bez wysiłku się nie obędzie. Słusznie zauważa autor jednego z internetowych okołowysiłkowych tekstów: „Nasze życie duchowe nie może polegać na krótkich zrywach, na chwilowych «eksplozjach» pobożności, ale potrzebujemy systematyczności i ciągłej pracy nad sobą. (…) dyscyplina duchowa to stałe ćwiczenie się w dobru, czy też metodyczna uprawa ogrodu, którym jest własna dusza. I właśnie ta stałość i metodyczność to dwa czynniki, które decydują o powodzeniu. Nieraz jesteśmy jak uczeń, który teoretycznie zrozumiał materiał, ale nie poświęcił czasu na powtórzenie, zrobienie ćwiczeń i zastosowanie go w praktyce. Gdy przychodzi chwila próby – egzamin, wychodzą na jaw wszystkie niedociągnięcia i otrzymuje ocenę niedostateczną” (nie widzieć czemu, gdy to czytam, uparcie wyświetla mi się obok reklama „28-dni ćwiczeń pilatesu przy ścianie”).
Niekiedy radzi jesteśmy przyznać, że tak wiele dokonała w nas Boża łaska (bo przecież dokonała), a jakoś wstydliwie przykrywamy milczeniem fakt, że przyłożyliśmy do wielu spraw ręce, duszę i głowę. Tak jakby ten wysiłek był dowodem na naszą słabość, bo przecież – kto jak kto – chrześcijanie powinni iść przez życie tak ze trzy centymetry nad ziemią i nam to się nie zdarza zaspać na ranną mszę (bo wiadomo, budzą nas dusze czyśćowe (pozdrawiam!), a nie budzik nastawiony na możliwie najgłośniejszy dźwięk z trzykrotnym przypomnieniem).
Nasza kariera w Kościele (oby) i przebywanie w bliskim otoczeniu osób Najwyżej Postawionych polega na służbie. Służbie! Entuzjazm i duchowe wzloty czy pot i jedzenie trawy? Być może to nie alternatywa i trzeba jasno powiedzieć: i to, i to, nie ma jednego bez drugiego i odwrotnie.
No cóż, to zaczynamy. Przepisuję (z tego samego tekstu): „Za dwa dni [jeden!!!] rozpoczyna się Wielki Post. Nie chodzi tylko o to, aby w tym czasie odmawiać sobie tego czy tamtego, ale aby podjąć ćwiczenia wyrabiające naszą duchową «formę», aby to, co jest naszym duchowym «tłuszczem» zamieniło się w «mięśnie»”.
Ech!
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.