Poczułem zatem satysfakcję, która w następnej minucie zgasła. Ale puścić tyrana w szeroki świat?
Młodsze pokolenie pewnie takich skojarzeń nie ma. Wiedzą, ale niewiele, a na pewno za mało i powierzchownie, by mogło być pożywką skojarzeń. Może się mylę, ale coś jest na rzeczy. Ja od dziecka (jakoś dwunastoletniego) rozczytywałem się w Sienkiewiczowskiej trylogii – «Ogniem i mieczem», «Potopie» i «Panu Wołodyjowskim». Dla dzieciaka liczyła się akcja. Filmy, jakiekolwiek, nie były wtedy tak dostępne jak dziś. Ale to inna sprawa. Zatem akcja, przerywana przydługawymi jak na młokosa opisami. Akcja dwutorowa – bo z jednej strony wątki miłosne, z drugiej wojenne. Wątki historyczno – patriotyczne dostrzegałem podówczas połowicznie. Z czasem, po którejś kolejnej lekturze trylogii zaczął się ogląd zmieniać. Sceny walk, zwłaszcza pojedynków, zaczęły być trudne do przyjęcia. Później sceny batalistyczne – to w istocie też pojedynki, tyle, że zbiorowe. Jakby tak spreparować dzieło Sienkiewicza (Mistrzu, nie miej mi za złe…) to z wielotomowego zbioru wyciąłbym wtedy prawie połowę. A opisy krajobrazów do dziś mnie urzekają.
Dzisiejszy felieton był nie zaczęty, a koncepcje miałem różne. Dopijałem przedpołudniową kawę, pies chrapał w kącie. Telewizor gadał. W pewnej chwili realizatorzy przenieśli mnie i parę tysięcy innych widzów do Stalowej Woli. Przemawiał premier Morawiecki. W tle widać było produkty tamtejszych zakładów zbrojeniowych. Wiadomo – czołgi, wozy pancerne, haubice… Możemy czuć się dumni, że potrafimy to wyprodukować (a najpierw skonstruować) i to na poziomie światowym. Bo były czasy, nieodległe, kiedy nie potrafiliśmy. Nie dlatego, że nie mieliśmy inżynierów, precyzyjnych robotników, doskonałych maszyn. Nie było woli politycznej. Albo raczej – była, ale zgoła inna. Byliśmy jako państwo wyposażeni we wszelakie barachło produkcji CCCP. Nawet taką miałem golarkę elektryczną, z fabryki w Charkowie. Gdzież ja wtedy miałem pojęcie, że ten kawałek CCCP to Ukraina. Dlatego od jakiegoś czasu mogę czuć, i czuję satysfakcję z przewrotu w twardej, zbrojeniowej, bojowej produkcji naszego przemysłu.
Ale też od jakiegoś czasu męczy mnie (a bez wątpienia nie jestem w tym osamotniony) inne odczucie. Otóż każda z tych „rzeczy” funkcjonując jako narzędzie do obrony przed agresorem, swoją funkcjonalność opiera na zdolności do zabijania ludzi i niszczenia świata. A nie wolno zapominać, że wróg to też człowiek, a świat – to dom wszystkich. No tak, ale niech każdy siedzi na swoim i nie przeszkadza innym spokojnie żyć. Nigdy tak nie było na świecie. Przecież Kserkses ze swoją armią zawędrował aż do Grecji – działo się to dwa i pół tysiąca lat temu. Zostały po nim nawet resztki „przekopu Kserksesa” – nasz przekop Mierzei Wiślanej to tylko kalka tamtego ;-).
No tak. Dla jednych wojna jest narzędziem niszczenia, by zyskać ziemie, niewolników (to wciąż aktualne), surowce itd. Dla drugiej strony jest narzędziem obrony. A to na zasadzie eliminowania wrogów. Czyli zabijania ludzi… Okropne, ale odwieczny z tym problem mamy. A więc uzbrojenie, amunicja, technika, poligony, wyszkoleni żołnierze, ogromne pieniądze (czemu politycy żałują ich na pokojowe cele?), kosztowna organizacja zwana logistyką, wkalkulowane w wojnę śmiertelne ofiary (trzęsienie ziemi to przy wojnie mała sprawa!)… No i koniec końców poczułem satysfakcję, że nawet my, w Polsce potrafimy z damasceńskiej stali zacną szabelkę wykuć panu Wołodyjowskiemu… Poczułem zatem satysfakcję, która w następnej minucie zgasła. Przecież wojna to rzeź niewinnych ludzi. Może grzeszę tą moją satysfakcją? Ale puścić tyrana w szeroki świat? Też nie. Zresztą tyran na swoje podobieństwo uformował miliony ludzi. Liczebnie tak wielkiej tyranii w dziejach świata nie było przecież. Wyleczyć ich z tej szatańskiej infekcji…?
Przyjdzie wiosna, pojadę do Austerlitz (Slavkov u Brna), aby popatrzyć na pole bitwy (1805), podumać na te tematy ponad rozległą morawską dziedziną. Może do Sadowej? Mam bliżej. Tylu ludzi z naszej Galicji tam zginęło (1866). Sadowej na mapie nie ma – wchłonął ją Hradec Králové. I nasze pola krwawych bitew historia wchłonie. Następne pokolenia zapomną tak, jak o tych dwóch. I o Kserksesie. Niepojęty jest ten świat.
I co dopowiem na koniec: bez wiary w Boga i bez nadziei, co z wiary wyrasta, żyć nie można… Daj nam, Boże, nadzieję pokoju!
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Opisuje swoje „duchowe poszukiwania” w wywiadzie dla„Der Sonntag”.
Od 2017 r. jest ona przyznawana również przedstawicielom świata kultury.
Ojciec Święty w liście z okazji 100-lecia erygowania archidiecezji katowickiej.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.