Mieszkają tu 52 osoby, w tym 32 dzieci.
„Dla nas to było bardzo duże wyzwanie logistyczne, ponieważ to dom rekolekcyjny, a my musieliśmy przygotować mieszkania dla rodzin, czyli matek z dziećmi. Udało się” – wspomina proboszcz parafii św. Stanisława BM w Andrychowie ks. Jan Figura. Niedługo minie rok, od kiedy w stojącym przy kościele Diecezjalnym Domu Pielgrzyma im. św. Józefa zamieszkali pierwsi uciekinierzy wojenni.
Dziś, choć z tamtej pierwszej grupy pozostało zaledwie kilka osób, dom jest pełen ukraińskich rodzin. Mieszkają tu 52 osoby, w tym 32 dzieci. Tęsknią za swymi rodzinami rozdzielonymi przez wojnę, lecz są zarazem pełni wdzięczności za otrzymaną pomoc od Polaków, andrychowian, wiernych diecezji bielsko-żywieckiej. Niemal wszystkie mamy pracują. Dzieci chodzą do przedszkola i szkoły, niektóre uczą się online, łącząc się internetowo z placówkami edukacyjnymi na Ukrainie.
Mieszkanki andrychowskiego domu od początku same organizują w nim swoje życie. „Był najpierw problem z wyżywieniem osób, zorganizowaniem pralni dla nich. Panie same chcą gotować sobie posiłki, my tylko dostarczamy im produkty. Same dbają o czystość, obsługują pralnię. Zrobiliśmy dla dzieci salę, ale kiedy okazała się za mała zaadaptowaliśmy strych do potrzeb zabawowych. Kupiliśmy różne potrzebne rzeczy dla dzieci. Latem do dyspozycji jest ogród” – opowiada proboszcz.
Przyznaje, że nieocenioną pomocą w tych wszystkich wysiłkach okazała się parafialna gospodyni z 12-letnim stażem – Marzena Falisz, która otrzymała od biskupa Romana Pindla specjalne pełnomocnictwo do koordynacji pomocy dla żyjących w ośrodku diecezjalnym rodzin z Ukrainy.
Do finansowego utrzymania ośrodka i jego mieszkańców dokłada się parafia. „Nasi parafianie budują dobre relacje z gośćmi. Zapraszają ich na nabożeństwa, pomagają paniom znaleźć pracę, te zaś nie chcą tu próżnować, więc przygotowują różne potrawy, między innymi wyśmienite pierogi” – wyjaśnia duchowny. Wspomina przy okazji niedawny kiermasz świąteczny z wyrobami Ukrainek. „Wszystko poszło, wszystko się sprzedało. Same były tym zaskoczone” – podsumowuje z uśmiechem.
Mamy z dziećmi przybyły do Andrychowa z różnych zakątków Ukrainy – m.in. z Zaporoża, Sumy, Krzywego Rogu i małych miejscowości z okolic Kijowa.
„Trzeba było od razu pomóc. Nie było czasu na zastanawianie się” – przyznaje koordynatorka Marzena. Wspomina, że pierwsze osoby, które tu przyjechały, miały przy sobie jedynie reklamówkę z najpotrzebniejszymi rzeczami. „Nie miały nawet butów zimowych i kurtek. Trzeba było wszystko na początku kupić. Z tych, które przyjechały jako pierwsze 5 marca w ubiegłym roku zostało dziś sześć osób. Niektóre już wróciły na Ukrainę, inne się poprzenosiły” – tłumaczy i podkreśla, że ukraińskie rodziny stworzyły między sobą rodzinne relacje. „Uzupełniają się. Jak dziecko chore, jedna drugiej pomaga. Pomagają sobie wzajemnie załatwić pracę” – dodaje.
Reklama
Najmłodsze dziecko, jakie zamieszkało w andrychowskim domu miało zaledwie 6 miesięcy. Najstarsze –19 lat. Wszystkie się zaadaptowały i czują się dobrze w przyparafialnym przedszkolu i miejscowych szkołach. Najstarszy chłopiec zaczął już nawet pracować w pobliskim McDonaldzie. „Jest spoko” – mówi w rozmowie i przyznaje, że chce zostać w przyszłości menadżerem. Jest na drugim roku studiów na ukraińskiej uczelni.
Pani Marzena ma znakomity kontakt z Ukrainkami. Często w nagłych sytuacjach bierze samochód i jedzie z nimi do sklepu czy do lekarza. Dzieci chorują, a dorosłym przytrafiają się wypadki. „Odwiedziliśmy już szpitale w Wadowicach, Oświęcimiu i w Krakowie, gdzie musieliśmy się udać ze skomplikowanym złamaniem nogi albo potrzaskanym kręgosłupem. Już nie mówię o takich zwykłych chorobach. One są na okrągło – to ucho, to grypa. A ostatnio jedną z kobiet potrącił samochód. Ma złamaną rękę” – wylicza.
„Pomoc pani Marzeny i innych świeckich jest nieodzowna. My, księża nie dalibyśmy rady tego zrobić” – zaznacza ks. Figura. Większość Ukrainek, które tu przyjechały są wyznania prawosławnego. W kaplicy św. Józefa, która znajduje się w domu duszpasterskim, obok szopki betlejemskiej pojawiła się wschodnia ikona. Niedawno przy stole wspólnie śpiewano kolędy, dzielono się wspomnieniami, smutnymi doniesieniami z wojny toczącej się kilkaset kilometrów od nich.
„Nie mamy z ich strony żadnych problemów. Zawsze grzeczne, uprzejme, życzliwe. To nas motywuje do pomocy” – zaznacza duchowny. Jak podkreśla, liczni parafianie włączają się w konkretne działania przy organizowaniu zbiórek pomocy rzeczowej dla Ukrainy. „Pomaga nam w tym szczególnie koordynator diecezjalny Alfred Gibas, który przewozi towary do ukraińskiego Caritas” – wyjaśnia.
Pani Marzena jest też swoistym przewodnikiem turystycznym podczas wycieczek z udziałem rodzin ukraińskich. Odwiedzili już Zakopane, Księżówkę, Krupówki, górskie termy, kopalnię w Wieliczce. Wszyscy byli zachwyceni i już pytają o kolejne plany wycieczkowe.
Ludmiła z Winnicy zamieszkała tu z kilkuletnim synem Kostią 1 czerwca ub. r. „Tu jest spokojnie. Polacy nam wszystko dali. Jesteśmy bardzo wdzięczni” – stwierdza. Ola pochodzi z Mikołajowa. „My na południu nie mamy gór. Tu jest bardzo fajnie. Ludzie są bardzo dobrzy. Przyjechałam z synem. Chodzi do czwartej klasy podstawówki” – informuje.
Olena złamała niedawno rękę. 5 marca minie rok jej pobytu w Andrychowie. Uśmiecha się, gdy opowiada o wypadku. „Jest już lepiej. Cały czas mi pomagają. Zawożą, przywożą” – opowiada pełna optymizmu mieszkanka Krzywego Rogu, matka dwóch synów. Pracowała na początku w cukierni, gdzie piekła m.in. wyśmienite torty.
„Minął prawie cały rok. Rozumiem coraz więcej. Często chodzimy do kościoła. Mamy inną wiarę, ale to nie przeszkadza. W autokarze modlimy się wspólnie” – podkreśla. Jej zdaniem, Polska to inny świat, który z ciekawością poznaje. „Widzimy dużo uśmiechów, szacunku. To pomaga” – mówi.
Ukrainki wspominają ze wzruszeniem modlitwę, jaka odbyła się w listopadzie ubiegłego roku w okolicach Wszystkich Świętych, gdy podczas Mszy św. w kaplicy zamieszkiwanego przez nie domu wymieniały imiona bliskich, którzy polegli na wojnie z Rosją.
Andrychowski Dom Pielgrzyma św. Józefa pobłogosławił bp Roman Pindel 4 lata temu. Docelowo ma być domem księży emerytów diecezji bielsko-żywieckiej. Dotąd służył jako ośrodek rekolekcyjny.
„Trzeba doceniać to, co robią i dawać im narzędzia do dalszego dążenia naprzód” .
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).