Rada Kościołów Bliskiego Wschodu spotkała się z przedstawicielami młodych, aby podjąć dialog na temat ich sytuacji. Wobec masowego opuszczania tego regionu przez chrześcijan wezwała, „aby młodzi pozostali na swojej ziemi i nie wpadli w pułapkę pokusy emigracji”.
Rada Kościołów Bliskiego Wschodu jest organem ekumenicznym, do którego należą Kościoły prawosławne, protestanckie, a także katolickie. Jak podkreśliła w swym oświadczeniu organizacja, wyjazd z kraju „powoduje utratę tożsamości i przyczynia się do procesu, w którym na Wschodzie zanika jeden podstawowych elementów regionu oraz ważna część społeczeństwa”. Niełatwo jednak zostać w kraju, który jest pogrążony w kryzysie ekonomicznym, albo gdzie doświadcza się dyskryminacji, o czym mówili przedstawiciele młodych z Egiptu, Syrii, Iraku, Palestyny czy Libanu.
Proces emigracji chrześcijan z całego regionu Bliskiego Wschodu osiąga niespotykane rozmiary. W Palestynie członkowie wspólnot kościelnych stanowili niegdyś 18 proc. populacji, dziś mniej niż 1 proc. Podobnie sytuacja ma też miejsce w Syrii: obecnie chrześcijanie to tylko 2 proc. ludności, a przed wojną co dziesiąty mieszkaniec był wyznawcą Chrystusa. Proces dotyka również krajów stabilnych, takich jak Jordania. Istnieje duże ryzyko, że pozostaną zaledwie pojedynczy chrześcijanie na Bliskim Wschodzie. W tej sprawie zabierał głos Papież Franciszek, m.in. prosił prezydenta Francji o podjęcie działań, które wsparłyby bliskowschodnich wyznawców Chrystusa i otwarły im perspektywy w ich ojczyznach.
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
"Pośród zdziwienia ubogich i śpiewu aniołów niebo otwiera się na ziemi".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.