Czy to takie dziwne, że ludzkie „chcę” nie ma mocy stwórczej?
28 grudnia, Świętych Młodzianków... Pouczająca historia, że mówieniem prawdy (w tym wypadku Herodowi) też można doprowadzić do wielkich krzywd i niesprawiedliwości. Mieli rację przodkowie, którzy powtarzali, że mowa jest srebrem, a milczenie złotem. Ale dziś nie o tym...
Człowiek żyje coraz dalej od świata przyrody, co prowadzi do zmniejszenia interakcji z elementami środowiska naturalnego – wykazały najnowsze badania. To źle, twierdzą autorzy publikacji na ten temat, gdyż, ich zdaniem, obcowanie z naturą jest kluczowe dla zachowań proekologicznych. Naprawdę źle?
Nie wiem. To znaczy nie wiem, czy obcowanie z naturą ma wielki wpływ na działania proekologiczne, zwłaszcza w tym sensie, w jakim dziś się ekologię rozumie. Ale że człowiek coraz częściej żyje w pewnym oddaleniu od natury bez wątpienia jest faktem. Charakterystyczne, że nawet wielu z tych, którzy niby z przyrodą obcują – chodzą po górach, biegają po lesie, odpoczywają nad wodą – dość często traktuje „łono natury” jak trochę inną halę sportową. Nie mówię nawet o quadowcach czy motocrossowcach. Wystarczy spojrzeć na różnorakie śmieci po różnych innych „sportowcach”. Najwięcej generuje ich infrastruktura dla narciarzy. Widać, że góra i piękny las traktowane są jedynie jak arena dla ich wyczynów – nie tylko straszące latem wyciągi, ale wystające z ziemi kable, hydranty, fragmenty zabezpieczeń czy nawet resztki reklamowych banerów. Nie inaczej jest po „letnich” sportowcach: ot, drzewa „przystrojone” jakimiś wstążeczkami po którejś edycji takiego czy innego biegu. W mediach społecznościowych zaś sporo zachwytów nad rekordami w stylu ile to razy w ciągu jednego dnia ktoś wbiegł na Rysy. Trudno takie ściganie się i bicie rekordów, choćby i na łonie natury, nazwać obcowaniem z przyrodą. Proszę zresztą zwrócić uwagę, jak wielu spaceruje biega czy nawet chodzi po górach ze słuchawkami na uszach: są tam tylko ciałem, w d-uszach mają... np. łomot hardrockowej kapeli. A potem dziwią się, że burza nie czeka, aż zejdą ze szczytu, że w śniegu nie potrafią przejść trasy, którą bez trudu przeszli latem albo że na drodze do Morskiego Oka po zmroku jest ciemno, bo nie ma latarni...
Tak, człowiek coraz mniej ma kontaktu z naturą, a coraz częściej żyje otoczony wyłącznie lub prawie wyłącznie wytworami swoich rąk. Nawet drzewo przy drodze czy na narciarskim stoku rośnie jako element tego, co kształtuje człowiek. Jak zechce ukształtować inaczej – bo przebudowa, bo inwestycja – wytnie. Nie przejmowałbym się jednak tak bardzo tym, że nie potrafi przez to zachowywać się „proekologicznie”. Bardziej tym, że zamyka się przez to na transcendencję...
Tego chyba jeszcze nikt nie badał. Jestem jednak przekonany, że tak właśnie jest. Miałem wiele razy okazję obserwować, jak obcowanie z przyrodą otwierało na to „coś więcej”. Ot, jak widok słońca rozświetlającego zimowy las budził niekłamany zachwyt w duszach, zdawało się, dalekich od poetyckich zachwytów. Albo jak otoczeni przez parę godzin mgłą w lesie jako coś niemal nierealnego odbierali widok autobusu...
Czego uczy człowieka obcowanie li tylko w wytworami ludzkiej pomysłowości? Ano że człowiek może wszystko, że wszystko może ukształtować wedle swojego „chcę”. Pal sześć to nieodpowiedzialne zachowanie się na górskich wycieczkach. Gorzej, że nie ma też wtedy nie tylko żadnych obiektywnych praw moralnych, ale i to, co nazywa się prawami natury, można dowolnie, wedle własnych potrzeb, kształtować. Nienarodzone dziecko wbrew biologii przestaje być człowiekiem, kobieta i mężczyzna zamiast współpracować, jak to jest w przyrodzie, mają rywalizować i nawet płeć, choć na wielu poziomach określona przez naturę, jest wtedy tylko kwestią tego, co człowiek sobie postanowi.
Obcowanie z przyrodą uczy zaś pokory (czyli realnego parzenia na siebie), uczy, że nie musi być jak sobie wymarzyłem (ach ta pogoda). I nawet jeśli obcowanie z dziełem nie skłania człowieka do myślenia o tym, który jest Stwórcą, to jednak uczy, że istnieją siły i prawa, które nie zmienią się pod wpływem tego, że człowiek tak czy inaczej chce. Tak, z lekcji obcowania z przyrodą człowiek zawsze wychodzi mądrzejszy.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).