S. Marta Meshko zajmuje się dostarczaniem materiałów potrzebnych do odbudowania i ogrzania budynków.
„Dla mnie jest prawdziwym cudem, że ludzie, którzy utracili wszystko i mogliby wyłącznie płakać oraz narzekać na niesprawiedliwość tej sytuacji, momentalnie odpowiadają na każdy gest dobroci skierowany ku nim, tak jakby ożywają, budzi się w nich nadzieja” – tak o swoim doświadczeniu w pomaganiu poszkodowanym na skutek wojny na Ukrainie opowiada s. Marta Meshko. Zakonnica wraz z wolontariuszami wspiera mieszkańców obwodu kijowskiego w odbudowywaniu ich domów, zwłaszcza przed nadchodzącą zimą.
Kobieta należy do Zgromadzenia Sióstr Maryi od Cudownego Medalika opartego o charyzmat św. Wincentego a Paulo. Nadchodzący chłód niepokoi wielu ludzi na Ukrainie. W samych okolicach stolicy zniszczono doszczętnie 5 tys. mieszkań, a 12 tys. zostało przynajmniej częściowo uszkodzonych. Dlatego s. Meshko zajmuje się dostarczaniem materiałów potrzebnych do odbudowania i ogrzania budynków. Opowiedziała ona Radiu Watykańskiemu, jak rozpoczęła taką posługę.
„Nasi wolontariusze z organizacji De Paul, która również należy do wincentyńskiej rodziny, jeździli do wiosek Moszczun i Zahalcy w obwodzie kijowskim, rozdając tam zestawy żywności (…). Pewnego razu pojechałam z nimi z myślą, jak mogłybyśmy pomóc osobom, które ucierpiały na tej wojnie (…). Niemal na końcu wsi, jedna kobieta, pani Olya, zaprosiła nas do siebie, pokazując, jak wygląda jej zrujnowany dom, oraz powiedziała: «coś byśmy już tutaj odbudowali, żeby móc tutaj na powrót żyć, bo nie mamy naprawdę gdzie mieszkać, ale nie posiadamy odpowiednich środków… Gdybyśmy mieli jakieś materiały, moglibyśmy już coś robić» – mówi s. Meshko. – Jej słowa stały się dla mnie światłem i od razu pojęłam, że jeśli zrozumiemy ich potrzeby, czego chcą, wówczas będzie nam o wiele łatwiej im pomagać (…). Zaraz następnego dnia rozeznaliśmy, jak możemy to zrobić, w jaki sposób, oraz zamówiliśmy to, o co nas ci ludzie poprosili (…). Gdy pojechaliśmy ponownie do wioski Zahalcy, od razu jedna kobieta do nas podeszła i spytała: «czy możecie jeszcze w jakiś inny sposób pomóc, niż tylko dając jedzenie?». I to dla nas było takim wezwaniem, bo właśnie dlatego przyjechaliśmy: popatrzeć, spotkać się; a Bóg nam posłał osobę mówiącą wprost, czego potrzebuje (…). Tego dnia widzieliśmy się jeszcze z 5 rodzinami, które także pragnęły odbudować swoje domy.“
Archidiecezja katowicka rozpoczyna obchody 100 lat istnienia.
Po pierwsze: dla chrześcijan drogą do uzdrowienia z przemocy jest oddanie steru Jezusowi. Ale...
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.