W Tunezji zaprzyjaźnił się z ludźmi. Był ulubieńcem dzieci, po prostu oblepiały go, gdzie tylko się pojawił. A on wszystko robił z myślą o nich.
To się mogło zdarzyć wszędzie
Ks. Marka Rybińskiego znaleziono z podciętym gardłem rankiem 18 lutego w salezjańskiej szkole w Manoubie koło Tunisu, gdzie był ekonomem wspólnoty zakonnej. Według tunezyjskich władz, które prowadzą śledztwo, zabójstwa dokonał szkolny stolarz. Motywy zbrodni nie są jeszcze znane – w grę najpewniej jednak wchodzą pieniądze, które zabójca miał być winien ks. Markowi.
Mama zamordowanego kapłana nie może zrozumieć, jak doszło do tego. – Tunezyjczycy to życzliwi ludzie, byłam nimi zachwycona. Pomocni, uśmiechnięci. Widziałam, jakim szacunkiem otaczają misjonarzy, którzy w Manoubie dawali pracę 80 osobom. Widziałam, jak ludzie są za to wdzięczni. Miałam dowody na to, że syn jest lubiany, wszędzie spotykał się z olbrzymią serdecznością i tak witali też mnie, jego matkę – mówi cicho pani Basia. – Ja mijałam tych robotników, musiałam przechodzić koło tego człowieka, który zabił mojego syna. Nie przypomnę sobie jego twarzy…
– Niech pani napisze, że przez ułamek sekundy, nawet w najgorszym momencie, nie łączyłam tego człowieka, który to zrobił, z Tunezyjczykami. Tunezja to nie jest ten jeden człowiek. To mogło zdarzyć się wszędzie – mówi po chwili mama zamordowanego ks. Marka.
W 100 procentach dla Chrystusa
To już druga śmierć misjonarza pochodzącego z naszej diecezji w ostatnich trzech miesiącach. W grudniu do Polski dotarła wiadomość o zamordowaniu w Ekwadorze franciszkanina o. Mirosława Karczewskiego. – Nasze rekolekcje rozpoczęłyśmy w grudniu od wiadomości o śmierci o. Mirosława, pochodzącego z Rąbina, a więc z parafii, gdzie mamy dom macierzysty. Rozpoczynamy drugą turę rekolekcji, a tu wiadomość o śmierci ks. Marka. Mam wrażenie, że Bóg stawia mi pytanie: czy jestem gotowa do oddania życia za Chrystusa, jeśli zajdzie taka potrzeba? Nie wszystkich Bóg powołuje do śmierci męczeńskiej, ale być może warto zapytać samą siebie, czy moje życie w 100 procentach należy do Jezusa? – zastanawia się s. Agnieszka.
Gdy dotarła wieść o śmierci ks. Marka, Szczecinek pogrążył się w milczeniu i modlitwie. – Najpierw trudno było nam wszystkim uwierzyć. Salezjanie, którzy jechali z Warszawy, żeby poinformować rodzinę, mieli wypadek. Poproszono mnie o przekazanie tej strasznej informacji. Spóźniłem się pięć minut, rodzice już dowiedzieli się telefonicznie – ks. Andrzej Targosz, proboszcz szczecineckiej wspólnoty, kiwa ze smutkiem głową. – Kiedy już mogłem poinformować parafian, wiele osób przyłączyło się do modlitwy za ks. Marka.
Misja wykonana?
Wielu mieszkańców Szczecinka zostawia też swoje kondolencje w kościele, przypina je do tablicy, ustawia świeczki. – Św. Rozalia też wcześnie odeszła z tego świata. Szczecinek ma następnego młodego orędownika w niebie – dodaje duszpasterz. Prezydenta Bronisław Komorowski nadał pośmiertnie ks. Markowi Rybińskiemu Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski za wybitne zasługi w kształtowaniu postaw moralnych dzieci i młodzieży, za dawanie świadectwa miłości do człowieka oraz osiągnięcia w pracy misyjnej. Apelowali o to znajomi i przyjaciele ks. Marka, którzy założyli nawet specjalną stronę w internecie, na której można było poprzeć prośbę.
– Jego codzienna praca, świadectwo życia, a w końcu śmierć to kolejne ziarno rzucone w glebę, która już wydaje owoce. Myślę, że tak bardzo konkretnie powinniśmy to odczytywać. To łaska dla wszystkich, którzy poznali Marka. Możemy mówić, że miał jeszcze tyle do zrobienia, tyle planów, tyle zamiarów. A może właśnie zrobił wszystko, co miał do zrobienia? Dziękuję za to kapłaństwo Markowe. Nawet jeśli na ziemi trwało tak krótko, wiem, że to nie koniec – mówi ks. Zbigniew Grzegorzewski.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.