Czy jest chory? Czy na umyśle nie wiem. Ale widzę, że ma chorą duszę.
Czy Władimir Putin jest przy zdrowych zmysłach? Spekulacje tego typu zaczęły się wraz z inwazją Rosji na Ukrainę. No bo aż trudno uwierzyć, że na taki krok decyduje się ktoś mający pełnię władz umysłowych. Więc jak? Nie wiem. Zwłaszcza że nie jestem psychiatrą. Dostrzegam jednak u prezydenta Rosji inny poważny problem. Natury duchowej. Tak, duchowej. Nieważne, czy „pan na Kremlu” jest religijny czy tylko udaje; bo tego typu problemy dotykają także zadeklarowanych ateistów. To problem ogromnej, rozsadzającej i niszczącej wszystko pychy.
W teologii moralnej pycha jest pierwszym spośród grzechów głównych. Pierwszym nie tylko przy ich wyliczaniu, ale także w tym sensie, że będącym źródłem wielu, jeśli nawet nie wszystkich innych grzechów; korzeniem innych grzechów. Atakującym często ludzi, którzy naprawdę wiele, także w sferze duchowej, już osiągnęli. Ale pycha każe podnieść mniemanie o sobie ponad rozsądną ocenę. I nieopanowana potrafi wszystko zniszczyć. Z kolei w mniej tradycyjnej, ale jak najbardziej chrześcijańskiej koncepcji Ewagriusza z Pontu pycha jest zwieńczeniem pewnego procesu duchowego upadku; ostatnim z ośmiu demonów, które mogą człowieka opanować. I obok poprzedzającego go demona próżnej chwały tym, który świadczy o największym duchowym zdeprawowaniu.
Jestem przekonany, że to, co dzieje się z Putinem to właśnie ogromna, rozsadzająca wszystko pycha. Ogarnięty nią zdecydował, że jego musi być na wierzchu, choćby trzeba to było okupić zniszczeniem, cierpieniem i śmiercią wielu ludzi. Bo on chce być uważany za tak wielkiego i potężnego, jak najwięksi dotąd władcy Rosji. I obawiam się, że jeśli nie będzie mógł tego osiągnąć, może zdecydować się na niszczenie (co w pewnej mierze już zresztą widać). Dlaczego aż tak? Bo tak jest z każdym ogarniętym pychą: nie ma ceny której nie zapłaci, by postawić na swoim; a jeśli mu się nie udaje, gotów jest wszystko zniszczyć; on nie może mieć, to inni też. Trzeba przyznać, że gdy chodzi o kogoś mającego taką władzę jak prezydent Rosji, demon pychy może być skrajnie dla świata niebezpieczny.
Dlaczego uważam, że to pycha? Ano bo widać to od lat w tym, co robi i na co w swoim otoczeniu Putin pozwala. Ot, często pokazywane w telewizjach to jego przychodzenie przez wielkie, złote drzwi. Albo też powszechnie znane notoryczne spóźnianie się na spotkania z różnymi światowymi przywódcami, papieża nie wyłączając. Albo ta machina dopingu w rosyjskim sporcie, wspierana przez władze tego kraju; bo przecież Rosja musi być potęgą także w sporcie. Albo ta nieumiejętność oddania władzy i ciągłe zmiany w prawie, byle tylko przedłużyć czas jej sprawowania. Może drobiazgi, ale razem wiele mówiące. Są oczywiście i sprawy znacznie poważniejsze, pokazujące zbrodniczy wymiar tej pychy. Ot, procesy-farsy, w których przeciwnicy polityczni Putina skazywani są na kary długoletniego więzienia. Albo zabójstwa tych, którzy jakoś mu się narazili, choć już nawet nie zagrażali. A do tego żonglowanie półprawdami i kłamstwami, trzymanie w garści oligarchów, korumpowanie zachodnich polityków, napuszczanie jednych na drugich (vide np. sprawa katastrofy Smoleńskiej), co najmniej przyzwolenie na ataki hakerskie, o jawnej agresji wobec Gruzji czy Ukrainy w 2014 już nie mówiąc. A wszystko nie po to, żeby Rosjanie mieli się lepiej, tylko żeby Rosja czyli on sam, mógł światu dyktować warunki.
Warto zwrócić uwagę, że w tej pysze przywódca Rosji nie jest sam. Wielu zwykłych Rosjan zdaje się podzielać jego zapatrywania. Grzeją swoją pychę w ogniu pychy swojego przywódcy. W potędze Rosji upatrują swoją potęgę (tak jak czasem my, Polacy, w blasku sukcesów naszych sportowców). Stąd tak chętne odwoływanie się do idei „russkiego mira” albo i „trzeciego Rzymu”, mówienie o prawach Rosji wśród innych, mniej ważnych narodów, o jednoczeniu Słowian, pod berłem (batem) Rosji oczywiście. Stąd popieranie tej wojny, a nawet wezwania do użycia broni jądrowej; bo inaczej nie da się postawić na swoim, co widać po „postępach” rosyjskich wojsk na Ukrainie, a przecież na swoim postawić musimy, prawda? Stąd grożenie innym krajom, które wspomagają Ukraińców. Stąd też absurdalne z naszej perspektywy mówienie o zagrożeniu ze strony NATO, gdy zaopatrujemy się w systemu obronne. No bo dla ogarniętego pychą zagrożeniem jest to, że ktoś ma możliwość przeciwstawienia się jego planom, prawda? Niezagrożony czuje się tylko wtedy, gdy swoich oponentów może w każdej chwili wdeptać z ziemię. Stąd też nie tylko żądania, by Ukraina nie wstępowała do NATO, ale w ogóle demilitaryzacji tego kraju.
Pycha to także destrukcja dla prawdziwej wiary. Widać to nie tylko w bluźnierczym stwierdzeniu Putina, że żołnierze rosyjscy i wedle słów Jezusa mają największa miłość, bo oddają życie za swoich przyjaciół (gdy tymczasem zwyczajnie mordują), ale i wielu innych tezach głoszonych przez Rosjan, w tym przez niektórych rosyjskich duchownych. Ot, tłumaczenie, że ta wojna jest wojną z niemoralnością Zachodu i że trzeba się zgodzić, że w takiej walce będą ofiary. Czy Jezus kazał ze złem walczyć zabijaniem? Czy nie powiedział On sam, w jednej z przypowieści, że trzeba pozwolić dobru i złu róść aż do żniwa – czyli końca świata – a wtedy zło zostanie sprawiedliwie przez Boga osądzone? Czy nie napisał wyraźnie święty Paweł, że nie wolno dać się zwyciężać złu, ale zwyciężać je dobrem? Jak osoby duchowne mogą być na te słowa Bożego objawienia głuche? Nie, nie ma się co dziwić. Tak się dzieje z każdym człowiekiem, gdy już ogarnie go demon pychy. Odbiera rozum, odbiera prawość, obiera wiarę, która kazałaby schylić czoła przez Bogiem, a wszystko podporządkowuje swojemu chciejstwu. Wyziera z oczu, wystaje z uszu, pieni się na ustach i kapie z nosa, a klęka tylko przez samą sobą.
Jakaś na pychę rada? Co możemy zrobić? Modlitwa, post, jałmużna. Inaczej się nie da. Nic nie daje ustępowanie przed pyszałkiem. Tylko go te ustępstwa rozzuchwalają. Co zresztą my, Polacy, w odniesieniu do prezydenta Rosji, wiedzieliśmy od dawna. Tu trzeba uleczyć duszę, a tę łaskę może dać tylko Bóg. Jakąś nadzieję budzi też fakt, że nie wszyscy Rosjanie stoją za swoim przywódcą murem. Za udział w protestach przeciw wojnie na Ukrainie aresztowano już ponad 15 tysięcy osób. To może wstrząsnąć sumieniami wielu, a wtedy może i łaska Boża łatwiej zadziała we władcy z Kremla...
No i na koniec jeszcze jedno: patrząc na pychę innych nie zapominajmy, że i my możemy w sidła tego demona wpaść. Nie ta skala zagrożenia dla świata, prawda, pewnie i dla naszego otoczenia nie tak wielka, ale jednak to destrukcja. W rodzinach, w układach pracowniczych, w Kościele...
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.