Nie dawać, starać się, zdobywać. Ale dostawać. Przyjmować. Czerpać.
Przyzwyczailiśmy się do wspinaczki. Ba, chętnie powtarzamy wszem i wobec, do czego to doszliśmy sami, bez ułatwień znikąd. Zaradność i własnoręcznie utkany sukces stały się jakimś synonimem samorealizacji. Życie duchowe też zaczynamy traktować w ten sposób – szczególnie Wielki Post stać się tu może przestrzenią jakiejś zręcznej manipulacji. Wszak zachęcani jesteśmy do różnorakich starań, a w samych staraniach o dobro, w upartym powstawaniu z kolan nie ma przecież nic złego. Jesteśmy dumni ze swojej jałmużny, poszczenie daje nam jakieś głębokie poczucie sensowności działań, modlitwa zdaje się sięgać niebios. Akcent przesuwa się w stronę tego, co mamy do zdobycia, pragniemy więcej duchowego doświadczenia i Boga – ale tak jakby był On elementem tego, co udaje się nam zagarnąć.
Konsumpcyjne przeżycie Wielkiego Postu? Niestety tak. I nie chodzi wcale o szał wielkanocnych zakupów, sprzątanie tysiąclecia czy nawet nasze „wreszcie się za siebie wezmę”. Chodzi raczej o taki konsumpcjonizm rozproszony, ukryty pod podszewką dobrych chęci, przekonany, że Pana Boga trzeba zdobyć, wydrzeć, zębami i pazurami wydrapać.
A co jeśli jest dokładnie odwrotnie?
Komentując pobyt Jezusa na pustyni, o. Zdzisław Kijas tak pisze o ostatniej z doświadczonych tam pokus: „Diabeł kusi Zbawiciela, aby targnął się na Boga, aby «zajął» należne Mu miejsce, aby Go zdetronizował, zaczął «posługiwać się» Bogiem. W Eucharystii tymczasem ma miejsce coś radykalnie odwrotnego, (…) to nie człowiek wspina się na szczyt należący wyłącznie do Boga, ale przeciwnie, sam Wszechmocny i Najwyższy zstępuje ze szczytu swojej boskości i zbliża się do człowieka. (…) W Eucharystii następuje więc radykalne odwrócenie pokusy: to, czym diabeł kusi człowieka, namawiając go, aby targnął się na miejsce należne Bogu, aby zagarnął gwałtem Bożą własność, w Chrystusie Jezusie Bóg ofiarowuje człowiekowi z miłością i w nadmiarze” (Walka nieustanna, Katowice 2022, s. 152.157”.
Przeżywać Wielki Post nie jak czas, w którym mamy coś osiągnąć (z trudem, sapiąc z wysiłku), ale jako czas uczenia się, by przyjmować to, co zostało nam ofiarowane. Chcemy żyć pełnią życia? O, Bóg pragnie tego dla nas jeszcze bardziej.
Wydawać by się mogło, że dzielę tu włos na czworo, we wszystkim doszukując się zbyt łatwo tego, co wypaczone i złe. A jednak nie mogę oprzeć się wrażeniu, że ten akurat okres liturgiczny przeżywany przez ludzi skądinąd zaangażowanych i dobrych (albo starających się takimi być) ma w sobie coś niepokojącego… Świat dzisiaj spodziewa się po nas tak wiele, ludzie wokół mają tak dużo potrzeb, a my sami jesteśmy zwyczajnie wyczerpani, wyzuci z sił. W podobnych sytuacjach, w obliczu tak wielu oczekiwań – mamy przed sobą jedną drogę. Być na Eucharystii, karmić się Ciałem i Krwią – czy jest coś bardziej chrześcijańskiego? Jeśli chcemy towarzyszyć Jezusowi, musimy być właśnie tutaj. Nie dawać, starać się, zdobywać. Ale dostawać. Przyjmować. Czerpać.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek spotkał się z wiernymi na modlitwie Anioł Pański.
Symbole ŚDM – krzyż i ikona Matki Bożej Salus Populi Romani – zostały przekazane młodzieży z Korei.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.
Archidiecezja katowicka rozpoczyna obchody 100 lat istnienia.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.