Od pierwszego dnia wojny...
Tej „naszej” wojny, kiedy to z Żoną zaczęliśmy nie tylko obserwować w tv, co się w Ukrainie dzieje, ale jakoś tam, wolontaryjnie, angażować się w sprawy Ukrainek, które przybyły do naszego miasta.
Pierwsze wspomnienie? Bytomski park. Wracamy z urzędu po zarejestrowaniu dwóch kobiet. One wojenne uchodźczynie z dziećmi, a obok nich przebiegają nagle dwaj hipsterscy joggerzy. Bo jak nazwać inaczej uprawiających jogging brodaczy, o absurdalnie wypielęgnowanym zaroście, w modnych, drogich sportowych ciuchach. Dwa światy.
Albo inny obrazek. Gdy dwa lub trzy tygodnie później, wracam z punktu zbierania/wydawania darów i mijam kolejne, kolejne i kolejne kobiety i dzieci obładowane siatami z tym, co udało im się dostać. Chwilę później przechodzę obok kawiarni, gdzie, jak gdyby nigdy nic, inne kobiety i dzieci popijają kawusie, wcinają pączusie. Dwa światy (akurat zrobiło się wtedy cieplej, więc ludzie z „naszego” już w lekkich wiosennych kurtkach, czy płaszczykach; kobiety i dzieci z „ukraińskiego” wciąż w zimowych puchówach i kozakach).
A dwa światy językowe? Przed urzędem ukraińskie flagi, napisy zapewniające, że tu mówi się po ukraińsku. A po wejściu do środka pierwsze pytanie: - Kto z państwa mówi po polsku? Bo po ukraińsku, czy rosyjsku nigdo ni hu, hu.
Spoglądamy na siebie z Żoną lekko zszokowani. No nic, trza będzie robić za tłumaczy. – Nie trzeba, nie trzeba! – zapewnia nas wyjątkowo optymistycznie nastawiona urzędniczka. – Ja zawsze zagranicą mówię po polsku, tylko głośno i bardzo wyraźnie. I jakoś zawsze się dogadam.
No cóż. Поздравля́ю…
O! Pod Mater Dolorsą był ciekawy moment. Drałuję po dyżurze na Wiara.pl z plecakiem pełnym ciuchów i zabawek dla ukraińskich dzieci, i mijam dyskutujących mędrców: - Ale to do roboty muszą od razu iść. A nie że będzie taka tylko z dzieckiem siedzieć w domu przed telewizorem...
Tak, to było po tym pierwszym „ukraińskim” weekendzie. Pierwszych przybyciach, rejestracjach. Szybko poszło, nie? Ruskie trolle lubią to. Отлично…
„Lecz ludzi dobrej woli jest więcej / I mocno wierzę w to…” i tak dalej? Dalej, dalej! Bo nie możemy się przecież poddać. Zniechęcić. Dać dobić hejterom i hejterynom. Trollom i trollicom.
Więc dziś na koniec, do posłuchania, też coś ku pokrzepieniu. Na dodanie sobie poweru, animuszu itp. Co prawda nie na te święta ta piosenka, ale chodzi za mną strasznie ostatnio ta ukraińska kolęda. Zwłaszcza w poniższym LemON-owym wykonaniu:
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.