Kursy Alpha przebiły szklany sufit „niemocy” w Kościele. Od 45 lat udowadniają, że użalanie się nad pustoszejącymi świątyniami to nie jest szczyt możliwości dzisiejszych chrześcijan.
Dlaczego nikt wcześniej na to nie wpadł? – słyszałem czasem pytanie, gdy próbowałem nieudolnie opisać, jak wyglądają kursy Alpha. Nieudolnie, bo jak właściwie oddać to, co dzieje się w sercach ludzi podczas dziesięciu cotygodniowych spotkań w restauracjach, domach lub salkach parafialnych? Jak opisać relacje, jakie nawiązują się przy stole między uczestnikami? Jak pokazać proces przemiany, który bywa nieraz dłuższy niż sam kurs, dokonuje się nie od razu i nie w sposób „mierzalny”, zauważalny, bo jest owocem dyskretnego działania Ducha Świętego, a nie efektem sztuczek psychomanipulacyjnych? To, na co wpadł w 1977 r. Charles Marnham, proboszcz parafii anglikańskiej Holy Trinity Brompton w Londynie, i co twórczo rozwinął jego następca John Irvine, a następnie (od początku lat 90. XX wieku) udoskonalił i wypromował w świecie Nicky Gumbel, to metoda stara jak chrześcijaństwo. Tylko nieco przykurzona lub raczej pozłacana tym, co drugorzędne, co może i dawało Kościołowi złudzenie „panowania nad sytuacją”, ale nie pozwalało dostrzec na czas znikających po cichu wiernych. Ta odkurzona przez anglikańskich (i chętnie przejęta przez katolickich) duchownych i świeckich metoda ma źródło w stylu życia Jezusa. Bóg, który stał się człowiekiem, często ucztował: od Kany Galilejskiej, przez liczne spotkania w domach uczniów, celników, faryzeuszów, po ostatnią wieczerzę. Podczas tych biesiad dokonywały się przemiany w ludzkich sercach. Uczestnicy kursów Alpha mogą również zaświadczyć, że przy wspólnym stole zaczynają się dziać prawdziwe cuda.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
"Pośród zdziwienia ubogich i śpiewu aniołów niebo otwiera się na ziemi".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Boże Narodzenie jest również okazją do ponownego uświadomienia sobie „cudu ludzkiej wolności”.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.