Franciszek nie wygląda na 85 lat, jest bardzo aktywny, pełen entuzjazmu, nie oszczędza się – tak o papieżu mówi jego siostrzeniec, o. José Luis Narvaja. Tak jak wuj, jest on jezuitą. Wykłada patrologię na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie i na Uniwersytecie Katolickim w Cordobie w Argentynie.
- Kiedy widziałem go po operacji [okrężnicy – KAI] w lipcu, czuł się dobrze, ale był trochę zbolały i powiedział mi: „Nie rozśmieszaj mnie, bo mnie bolą szwy”. Mówił, że niektórzy spodziewali się, iż ta choroba go nieco go uciszy, ale nie; czuje się bardzo dobrze – opowiada o. Narvaja włoskiemu tygodnikowi „Familia Cristiana”.
Próbuje on odczytać pontyfikat Franciszka w kluczu duchowym. – Robi to, co czuje, że prosi go o to Duch Święty. Reformą papieża Franciszka jest postawienie Chrystusa w centrum życia Kościoła i naszego życia. Jest to proces, który wymaga czasu. Oczywiście [papież] czasem czuje, że musi wypowiedzieć stanowcze słowa, ale wie, że jest narzędziem Boga. Postawienie Jezusa w centrum nie oznacza ustawienia figury pośrodku domu, ale słuchanie Jezusa, aby zrozumieć, czego chce od każdego z nas, pozwolenie, by przemieniał nasze serce. Papież nie jest menedżerem. To Jezus, będąc w centrum, umieszcza wszystko na swoim miejscu. [Franciszek] czuje, że powinien dać czas na przemianę serc, której dokonuje Jezus – tłumaczy argentyński jezuita.
Zauważa, że niekiedy myślimy, iż Duch Święty przemawiał w starożytności i już nie przemawia. – W konsekwencji nie chcemy niczego zmieniać. Ale Duch nadal do nas mówi, mówi do Kościoła, a my powinniśmy tak działać, żeby Pan poprzez nas kontynuował swe dzieło – wskazuje siostrzeniec papieża, dodając, że Duch czyni wszystko nowym.
Nie dziwi go, że ten rozpoczęty przez Franciszka proces może budzić opory. – Romano Guardini, teolog drogi papieżowi, mawiał, że dobra trzeba chcieć, nie można go narzucić. Trzeba, żeby nasze serce nawróciło się na dobro, którego chce Bóg. Opór rodzi się, kiedy musimy walczyć ze swoim egoizmem. Widzimy to również w Kościele. Jeśli Pan nie jest w centrum naszego życia, trudno się zmienić – zauważa o. Narvaja.
Tłumaczy, że takim robieniem miejsca dla Boga jest trwający proces synodalny. Przestrzega przy tym, że „synodalność nie jest demokracją”. Dialog bywa konfrontacją, a nawet sporem, ale „bez miłości nie jest dialogiem w Duchu” Świętym. – Papież rozpoczął ten proces, ale być może nie zobaczy jego wyniku. On jest narzędziem Ducha. To Duch pracuje w Kościele. Wszyscy mamy Ducha, bo go otrzymaliśmy we chrzcie – przypomina teolog.
Wyjaśnia, że w centrum synodu i w centrum papieskiego duszpasterstwa jest lud Boży. Jego koncepcja, zaczerpnięta od Fiodora Dostojewskiego, została przeanalizowana przez Romano Guardiniego. Lud Boży jest „kategorią mityczną” – nie jest abstrakcją, ale jest zbiorem zwykłych ludzi, „świętych z sąsiedztwa”. O ile Magisterium Kościoła jest nieomylne w nauczaniu wiary, o czym mówił Sobór Watykański II, to lud Boży jest nieomylny w wierze. Lud Boży jest czymś innym niż lud, do którego odwołują się populiści, dążący do jego instrumentalizacji. Lud Boży stanowi jedność, nie jest grupą stojącą w opozycji do innej grupy, z którą powinien walczyć, podkreśla jezuita.
Archidiecezja katowicka rozpoczyna obchody 100 lat istnienia.
Po pierwsze: dla chrześcijan drogą do uzdrowienia z przemocy jest oddanie steru Jezusowi. Ale...
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.