Masala Dosai

Jeśli chcesz wyprosić jakąś łaskę nie wystarczy pomodlić się pod figurą. Trzeba popracować. Bierzesz miotłę i zamiatasz chodnik, przyklękając przed każdą z ośmiu figur Maryi. Jak modlą się Hindusi? Co robi Marii Skłodowska-Curie w Indiach i jak świętuje się tam urodziny? Dowiesz się tego z listu wolontariuszki, pracującej na placówce salezjańskiej w Indiach.

Reklama

Polski akcent

Pierwszego dnia na Culex-ie zapoznawaliśmy się. Każda grupa musiała opowiedzieć albo pokazać coś związanego ze swoim państwem albo stanem, z którego pochodzi. Ja z Jowitą przygotowałyśmy flagę, trochę informacji o Polsce, o symbolach narodowych, o ludziach. Potem zaśpiewałyśmy kolędę „Z narodzenia Pana” oraz ukraińską piosenkę „Pidmanula”, którą obydwie lubimy. Nikt się nie domyślił, że to nie po polsku, a wszystkim się podobała.

Z Ernakulam do starej części miasta pojechaliśmy szalonym autobusem, w którym zmieściło się 58 osób. Było tłocznie i wesoło jak w autobusach na spotkaniach Taizé. Hindusi śpiewali całą drogę, niektórzy nawet tańczyli w tym zatłoczonym autobusie. Ja z Jowitą siedziałam na końcu między hindusami i śpiewałam polskie piosenki. Dla nich to nowe doświadczenie, bo przeważnie dziewczyny i chłopcy siadają oddzielnie. Zwiedziłyśmy back waters, czyli rozlewiska Kerali. Obserwowałyśmy je z dużej dwupoziomowej łódki. Tubylcy mało przejmowali się widokami, które Amerykankom przypominały San Francisco, a mi nic nie przypominały, bo widziałam coś takiego pierwszy raz w życiu.

Nowsza część miasta wygląda imponująco dzięki dużym budynkom, które stoją bardzo blisko brzegu. To są apartamenty dla nowobogackich oraz budynki z przeznaczeniem na biura jakichś firm. Hindusi tańczyli na łódce do upadłego. Oczywiście w dwóch oddzielnych grupach: chłopcy oddzielnie i dziewczyny oddzielnie. Jeśli ktoś się spoci pod pachami, to nie ma wstydu, bo prawie każdy jest spocony po same łokcie, po takim szalonym tańcu. Nie lubię oglądać filmów hinduskich i patrzeć jak tańczą, za to odkryłam, że wielką przyjemność sprawia mi taniec razem z nimi. Dopłynęliśmy z Ernakulam do starej części miasta Kochi, gdzie były stare budynki żydowskie i synagoga, w której do tej pory w każdą sobotę odbywają się nabożeństwa.

Żydzi w Indiach

W Kochi mieszka jeszcze kilka rodzin żydowskich. Podłoga w synagodze jest cała wyłożona kafelkami a każda z nich wygląda trochę inaczej. Nie można tam robić zdjęć, ale można usiąść i odpocząć. Przed wejściem trzeba zdjąć buty, a jeśli ktoś jest niestosownie ubrany to nie wejdzie do środka. Po obu stronach drogi prowadzącej do synagogi jest pełno sklepów i sklepików z pamiątkami. Każdy sprzedawca zagaduje i zaprasza do środka. Nie miałyśmy z Jowitą pieniędzy, a zresztą powiedziano nam, że tutaj jest bardzo drogo, więc nie kupiłyśmy nic i jakoś udało nam się uwolnić ze szponów sprzedawców. Wystarczy 20 lub 30 minut, żeby obejrzeć synagogę. Nie pamiętam ile kosztował bilet, bo płacili za nas salezjanie.

Po synagodze przyszedł czas, żeby zobaczyć chińskie sieci na ryby. Nad brzegiem stoi konstrukcja z długich drewnianych bali, na której zamocowane są sieci. Co jakiś czas rybacy zanurzają sieci w wodzie na 10 minut i potem to wyciągają. Można wejść na taką konstrukcję i obejrzeć całą tę operację z bliska. Na brzegu siedzą ludzie i sprzedają to, co udało im się wyłowić. Z zakupioną rybą można iść do restauracji, żeby ją przygotowali. Oprócz różnych ryb mają kraby i homary.

Jak w każdym turystycznym miejscu, tak samo i tu, od razu pojawiają się obnośni sprzedawcy. Sprzedają malowidła na dużych liściach, baloniki, orzeszki ziemne, przyprawy, wachlarze z pawich piór, fujarki i wszystkie cuda Indii. Udawało mi się ich łatwo zniechęcić mówiąc, że po pierwsze nie mam pieniędzy, a po drugie marnują ze mną czas, bo i tak nic nie kupię i lepiej żeby poszukali innego białego turysty.

Mieliśmy jakieś dwie godziny wolnego, więc Jos, Abraham i jedna pani poszli ze mną i z Jowitą oraz Peterem na kawę i do bankomatu. Wypłaciłam wreszcie pieniądze nie musząc pokazywać paszportu i wypełniać jakichś formularzy, co ma miejsce w każdym kantorze.

Potem pojechaliśmy zwiedzić kościół, na który mówią bazylika. Jest ona słynna z cudu za pośrednictwem Matki Boskiej. Kiedyś jakaś kobieta z dzieckiem wpadła do wody i spędziła tam długi czas, ale nie utopiła się. Wokół niej i dziecka powstał duży pęcherz powietrza w kształcie kuli. Rybacy z księdzem trzymającym obraz Matki Boskiej wyłowili i matkę i dziecko za pomocą sieci.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama