Być albo nie być – to nic innego jak kwestia wiarygodności.
Adwent trwa, to już druga niedziela. We fragmencie Ewangelii pojawia się na scenie zbawczych wydarzeń św. Jan Chrzciciel, wielki prorok znad Jordanu. Jego głos zdaje się być echem starotestamentalnego wołania Izajasza: „Przygotujcie drogę Panu”. Nie miał on mikrofonu, nie używał żadnych trików czy tanich chwytów marketingowych, a jednak zasiewał na pustyni słowo nadziei, ponieważ jego nauczaniem był już sam sposób życia. Pośród modnie i bogato ubranych wyróżniał się ubiorem z szorstkiej wielbłądziej sierści. Wśród noszących klejnoty i manifestujących w sposób ostentacyjny swoją ważność, Jan nosił skórzany pas około bioder. A na pustyni, na której Bóg mówił do jego serca, znajdował szarańczę i miód dzikich pszczół, podczas gdy bogaci zastawiali stoły kosztownym i wyrafinowanym pożywieniem. O co więc w tym wszystkim chodzi?
W wywiadzie zatytułowanym „Nie gramy w teatrze” (GN 34/2020) bp Adrian Galbas (od 04 grudnia br. koadiutor archidiecezji katowickiej) odpowiadając na pytania Jacka Dziedziny zauważa: „Na pewno ta [biskupa – L.S.] posługa nie jest dziś łatwa. Nie wiem, jak było kiedyś, może podobnie. Słyszy się czasem informacje, że wielu kandydatów odmawia. Ale chyba nie od parady pierwsze, co biskup dostaje, to krzyż. Często jest jakby w kleszczach pomiędzy różnymi oczekiwaniami, nadziejami i nastrojami. A on nie ma się podobać i dbać o swoją popularność, lecz o popularność Ewangelii. Ona ma być przedstawiana wiarygodnie, jasno i spójnie. I tu jest często krzyż”. I dodaje: „Jestem pewien, że ludzie, nawet bardzo zdystansowani do Kościoła, nie mają pretensji, że Kościół głosi prawdy wiary i swoją naukę. Jeśli coś ich zraża, to niewiarygodność głoszących i styl głoszenia”.
Jeden z adwentowych rekolekcjonistów zachęcał swoich słuchaczy, aby sięgali po słowo Boże. Przywoływał przy tej okazji przykład szwajcarskich domów, na których znajdował kartki wzywające do nieumieszczania reklam oraz niechodzenia przez Świadków Jehowy, którzy znają na pamięć całe fragmenty Biblii. I chociaż taka znajomość jawi się na pierwszy rzut oka błyskotliwie, to jednak jest to zbyt mało, aby mówić o ich wiarygodności. Do tego potrzeba jeszcze konkretnego przykładu życia. Jezuita Stanisław Biel w książce pt. Życie duchowe bez trików i tajemnic (Kraków 2010) wskazuje: „Najważniejszym elementem w relacjach z Jezusem jest spotkanie, osobisty kontakt. Zauważmy, że uczniowie Jezusa, Apostołowie są zawsze z Jezusem, gromadzą się wokół Niego, słuchają Jego nauki, przyglądają się czynom, cieszą się Jego obecnością, pozwalają Mu kształtować swoją tożsamość. Dzięki tej bliskości poznają Go osobiście. Jezus zaczyna ich fascynować, powoli utożsamiają się z Nim i jego życiem” (s. 9).
Owo utożsamianiem się z życiem Jezusa to kwestia wiarygodności. Zmarły w opinii świętości dominikanin Joachim Badeni wspominał o. Pery’ego, którego poznał na placówce u Berberów w Maroku. „O. Pery nie mógł ewangelizować, gdyż prawo koraniczne zabrania tego pod karą śmierci, dlatego cały poświęcał się kontemplacji. Było wielogodzinne wystawienie Najświętszego Sakramentu w monstrancji, Msza Święta. Mówił, że ta obecność Boża przygotowuje tę ziemię do ewentualnej ewangelizacji. Najpierw obecność, potem głoszenie” (tamże, s. 14). Adoracja pozwala na poznanie: Jezusa, innych i siebie. Często jednak w pośpiechu codzienności przegrywa z godzinami obmów, plotek, bezmyślnej lektury, bezsensownych filmów czy bezowocnej krzątaniny. Adoracja daje więc okazję do lepszego widzenia i głębszego rozumienia rzeczywistości złożonego świata.
Jednym z nauczycieli autentycznego życia może być z pewnością bł. Piotr Jerzy Frassati. Wielki socjalista Filippo Turati daje o nim takie niespodziewane i nieoczekiwane świadectwo, które zanotował w swoich zapiskach:
„Piotr Jerzy Frassati, który umarł w wieku 24 lat był prawdziwie człowiekiem. To, co czyta się o nim, jest tak nowe i niezwykłe, że napełnia szacunkiem i zdziwieniem nawet tych, którzy nie podzielali jego wiary. Młody i bogaty, wybrał dla siebie pracę i dobroć. Wierzący w Boga, wyznawał swoją wiarę z otwartością, rozumiejąc ją jako służbę, jako pewne oderwanie, które nosi się wobec świata, bez własnego wygodnictwa, oportunizmu i dla ludzkich względów. Katolik z przekonania, członek Katolickiej Młodzieży Studenckiej, stanowił wyzwanie dla tanich żartów sceptyków, ludzi wulgarnych, małostkowych, uczestnicząc w religijnych ceremoniach, idąc z baldachimem w procesji, w najbliższym otoczeniu arcybiskupa.
Gdy to wszystko jest spokojną i godną manifestacją własnych przekonań, a nie ostentacyjnym pokazywaniem się z innych powodów, jest piękne i godne szacunku. Ale jak oddzielić „wyznanie” od „udawania”? Życie jest probierzem słów i czynów. Czyny mają większą wartość od słów. Ten młody katolik był przede wszystkim człowiekiem wierzącym. Pomiędzy nienawiścią, pychą, duchem dominacji i chciwości, ten „chrześcijanin”, który wierzył i działał tak jak wierzył, mówił jak odczuwał, czynił jak mówił, ten „bezkompromisowy” odnośnie swojej religii, jest najlepszym przykładem, który wszystkich może czegoś nauczyć” (cyt. za A. Sicari, Nowe portrety świętych, t. 2, Warszawa 2015).
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek spotkał się z wiernymi na modlitwie Anioł Pański.
Symbole ŚDM – krzyż i ikona Matki Bożej Salus Populi Romani – zostały przekazane młodzieży z Korei.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.