Zrywam się o 5. Uff! To środek nocy. W Kętach u podnóża Beskidów mniszki wstają codziennie o tej porze. Ruszam do klarysek od Wieczystej Adoracji.
Święte zamiatanie
Gdy siostra Faustyna, góralka z Orawy, bierze w swe dłonie miotłę, kurz nie ma żadnych szans. Zapytałem kiedyś benedyktynów, który człon hasła „Ora et labora” jest najważniejszy. Modlitwa? Praca? – Najważniejsze jest „et” – roześmiali się, stawiając kropkę nad i. – Parzenie herbaty, mycie garów jest tak samo ważne jak adoracja – opowiadają mniszki. – W życiu monastycznym chodzi o uważność – wyjaśnia o. Michał Zioło. – Bóg przychodzi, kiedy chce. Często robi takie właśnie psikusy, że przychodzi, gdy kompletnie nie jesteśmy do tego przygotowani. Nie jesteśmy ani umyci, ani dobrze ubrani, jesteśmy w trakcie przebierania się na modlitwę i wtedy jest dotknięcie. Mocne dotknięcie.
Siostra Faustyna otwiera solidną bramę klasztoru i patrzy w sunące nad Kętami chmury. Realizuje słowa swego ulubionego cytatu z Klary: „O najdroższa, spoglądaj w niebo, które nas zaprasza”? Bierze miotłę i zaczyna dziarsko zamiatać. Czy zamiatanie jest czynnością mistyczną? – Oczywiście! – nie mają wątpliwości mniszki. Ruch miotłą. „Jezu, kocham Cię”. Ruch miotłą. „Jezu, dziękuję Ci”. Ruch miotłą. „Mamuś, pomóż”. Rytm świętości. – Gdy do Was jechałem – przerywam – otwarłem na chybił trafił Biblię. Na dzień dobry dostałem słowo: „Gedeon młócił na klepisku zboże, aby je ukryć przed Madianitami. I ukazał mu się Anioł Pana. Pan jest z tobą – rzekł mu – dzielny wojowniku!”. Niezła sceneria. Klepisko, młócka. Nie było bardziej wzniosłego scenariusza? – Krojenie chleba, szorowanie podłóg. Wszystko jest modlitwą. Ale do tego cały czas musimy dorastać – wyjaśniają mniszki. Siostra Goretti cytuje: „Omiń wszelkie sidła, w które w tym zwodniczym niespokojnym świecie uwikłani są jego ślepi miłośnicy, i całym sercem pokochaj Tego, który cały się oddał dla twej miłości”. „Nie oglądajcie się na życie, które płynie na zewnątrz. Życie z ducha jest lepsze” – przypominał pierwszym klaryskom sam Franciszek.
Roman Koszowski/ GN
Może nam brakować wielu cnót, ale poczucia humoru nam nie brakuje – rzuca s. Bonawentura, a klaryski wybuchają gromkim śmiechem
Budowanie na ruinach
– Każda mniszka ma palmę – opowiada siostra Bonawentura – Dostajemy je w Niedzielę Palmową. To pamiątka tej Niedzieli Palmowej, gdy Klara uciekła z domu. Gdy wszyscy podchodzili do biskupa, by wziąć z jego rąk palmę, 0na pozostała na miejscu. I wtedy stała się rzecz niecodzienna. Sam biskup podszedł do niej i wręczył jej wiązankę. Ten gest był dla osiemnastolatki potwierdzeniem tego, co przeczuwała. Jej życie zmieni się diametralnie. My nasze palmy przyczepiamy do krzyży w celach. Po roku palimy je. Pozostaje popiół. Dostajemy nowe, zielone rośliny. To symbol pewnej powracalności. Umieramy, ale otrzymujemy nowe życie. Bóg buduje na ruinach. Aż do czasu, gdy będziemy niosły palmy przed samym Barankiem.
– Jestem dumna, że noszę imię św. Klary – uśmiecha się zza okularów s. Karencja. I zaczyna wspominać swe obłóczyny – noc 11 sierpnia 1953 roku. – Najpierw ubrano mnie w białą suknię jak pannę młodą. Ruszyliśmy z procesją do kaplicy. Tu najpierw obcięto mi włosy, a potem ubrano w gruby habit franciszkański. Na głowę włożono mi piękny welon. A nasi ministranci siedzieli cicho na dachu i ciekawie zaglądali przez okno. Nagrał pan? To już mogę sobie iść? – pyta mniszka, a siostry znów wybuchają gromkim śmiechem.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).