W Światowy Dzień Migranta i Uchodźcy o pomocy obcokrajowcom, przybywającym do Polski i o tym, czy jako naród jesteśmy otwarci na innych, opowiada o. Krzysztof Malejko SVD z werbistowskiego Centrum Migranta Fu Shenfu w Warszawie.
Agnieszka Huf: Temat migrantów i uchodźców nie schodzi ostatnio z pierwszych stron gazet. Ale kwestia migracji nie sprowadza się do tego, co dzieje się teraz na granicy polsko - białoruskiej. Jaka jest historia Centrum Migranta?
o. Krzysztof Malejko SVD: Centrum powstało mniej więcej na początku XXI wieku. To były czasy, kiedy w Warszawie funkcjonował Stadion X-lecia - największy bazar, gdzie pracowało wielu ludzi z różnych stron świata, szczególnie ze Wschodu. O. Edward Osiecki SVD zaczął pomagać nielegalnym migrantom w uzyskaniu prawa do pobytu tolerowanego. Tak narodziła się myśl o powołaniu Centrum Migranta, żeby pomagać w sposób lepiej zorganizowany.
Kto korzysta z pomocy Centrum?
Nasza działalność jest dosyć szeroka - dwa główne obszary funkcjonowania to pomoc duszpasterska i pomoc socjalna. Abp Hoser wyznaczył nam kilka lat temu parafię św. Jadwigi na warszawskim Żeraniu, w pobliżu dużego centrum handlowego - tam prowadzimy duszpasterstwo migrantów. Pomocą sakramentalną obejmujemy przede wszystkim społeczność wietnamską - prowadzimy kilka wspólnot, w których sprawowane są Eucharystie w ich języku. Dwie duże wspólnoty mamy w Warszawie i Mrokowie, mniejsze są w Gdyni, Poznaniu, Łodzi i Dąbrowie Górniczej. Oprócz tego mamy wspólnotę hiszpańskojęzyczną - to kilka małżeństw, najczęściej mieszanych, które również spotykają się na cotygodniowych Mszach.
Jak duża jest społeczność wietnamska, z którą pracujecie?
Według danych z różnych publikacji szacuje się, że w Polsce mieszka ok 20 tyś. Wietnamczyków. Katolików z tej grupie jest niewielki procent. Jeśli chodzi o nasze wspólnoty, ok. 300 osób regularnie bierze udział w Mszach po wietnamsku. W Wietnamie żyje, jak na kraje Azji, sporo katolików, bo ok 7% - w ponad 90 milionowym kraju to zauważalna grupa. Kościoły są duże, widoczne - prawie tak, jak u nas w Polsce. To zresztą budziło moje zdziwienie na początku - myślałem, że Kościół katolicki w Wietnamie jest bardziej ukryty, a tymczasem ludzie chodzą do kościoła nie tylko w niedziele, ale i w tygodniu.
Czyli panuje tam wolność wyznania?
Nie taka pełna, jak u nas. Ale dla zwykłego Kowalskiego uczestnictwo we Mszy, korzystanie z sakramentów nie wiąże się z prześladowaniami. Trudniej jest z uzyskaniem pracy w urzędach państwowych, jest dość mocna inwigilacja, kapłani muszą być zarejestrowani.
Z jakiej jeszcze pomocy można skorzystać w centrum?
Duży nacisk kładziemy na naukę języka polskiego - w naszym Centrum wolontariusze prowadzą lekcje dla przybyszów z całego świata, na różnych poziomach. Chcemy dać im to podstawowe narzędzie inkulturacji. Niektórzy uczą się podstaw, ale mamy także uczniów np. z Ukrainy, którzy znają już język polski, ale chcą go “doszlifować”, mówić biegle, żeby znaleźć lepszą pracę. Pomagamy także w tłumaczeniach w szkołach, szpitalach czy innych placówkach publicznych. Ta pomoc językowa i socjalna nie ogranicza się do katolików - każdy, bez względu na wyznanie, może skorzystać z takiej pomocy.
Ostatnio w naszym kraju pojawia się coraz więcej osób, które nielegalnie przekraczają granicę. Czy im także pomagacie?
W Centrum nie patrzymy na to, czy ktoś jest w Polsce legalnie czy nielegalnie. Każdemu staramy się udzielić takiej pomocy, jakiej w danej chwili potrzebuje - nauczyć języka, uzyskać legalizację pobytu, dokumenty. Zdarza się, że nie jesteśmy w stanie rozwiązać jakiegoś problemu, ale dla każdego robimy wszystko, co w naszej mocy.
Czy jest coś, co przeciętny człowiek może zrobić, aby pomóc obcokrajowcom, przyjeżdżającym do Polski?
Przede wszystkim warto spróbować się po prostu poznać. Nie stwarzać niechęci, nie budować barier. Zobaczyć, jakiej pomocy potrzebuje ta konkretna osoba i na ile jesteśmy w stanie tej pomocy udzielić. Ale z mojego doświadczenia wynika, że nie jest z tym źle - jesteśmy jako naród otwarci, nie ma w nas chamstwa, agresji. Czym innym jest dyskurs polityczny, na ile chcemy migrantów przyjmować, jakie obawy się pojawiają w związku z ich obecnością w Polsce, ale to jest inna rozmowa niż wtedy, kiedy spotykamy twarzą w twarz konkretnego człowieka. Potrafimy zobaczyć człowieka w człowieku, a to jest podstawa wszelkiej pomocy.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
"Pośród zdziwienia ubogich i śpiewu aniołów niebo otwiera się na ziemi".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Boże Narodzenie jest również okazją do ponownego uświadomienia sobie „cudu ludzkiej wolności”.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.