Słuchając wieczornego koncertu żab...
Żaby kumkają czy rechoczą? Pytanie zrodziło się wraz z dobiegającą zza okna nocną muzyką. I dlaczego w nocy? Znawcy tematu pewnie mają inne wyjaśnienie. Moim jest argument z bociana. Te po zmroku siedzą w gniazdach. Nie polują. Być może koncertując po nocach chcą uniknąć ataków białego drapieżnika? Mniejsza o to. Kumkanie przypadło na moment drugiej bramki Włochów. Skrzynki co prawda nie miasto. Komentarzy kibiców nie słychać. Ale mogłem domyślać się atmosfery takiego na przykład warszawskiego blokowiska. Gdzie najprawdopodobniej większość kibiców na ten moment poczuła w sobie włoską krew. Sono Italiano! Kto wie, może po meczu wzrosła ilość zamówień koszulek z napisem: „Nie potrzebuję psychoterapii. Muszę jechać do Włoch”. (To nie jest lokowanie produktu. Spodobała mi się najnormalniej w świecie jakby dotykając czułego punktu mojej psychiki.)
Jakim cudem, oglądając mecz, słyszałeś kumkanie żab? Banalnie proste. Nie oglądałem. Śledziłem wyniki na TT. Zadowalając się skrótami najciekawszych akcji mogłem słuchać koncertu i oddać się lekturze. Enzo Bianchi zamieścił na swoim blogu tekst uprzednio publikowany w la Reppublica. „Sekrety podróżowania”. W sam raz na zbliżające się wakacje. „Jeśli nawet istnieje cel podróżowania, najważniejsze jest samo podróżowanie (…) By zajechać daleko zabierz ze sobą lekki bagaż (…) Miej świadomość, że każda podróż, przeżyta inteligentnie, jest książką w bibliotece życia (…) Wędrowanie otwiera drogę”. Kilka zaledwie myśli, cennych wskazówek, dla zanurzonych w coraz bardziej pędzącej i rozwrzeszczanej cywilizacji. Nie uwzględniającej możliwości zmiany planów. Tym bardzie nie przewidującej czasu na zatrzymanie, podziw, odkrycie czegoś nowego.
Z grupą zorganizowaną pojechałem w dorosłym życiu tylko raz. I szybko miałem dość. Katedra w Strassburgu. Przewodnik uparł się, by powiedzieć i pokazać wszystko w ciągu czterdziestu pięciu minut. A mnie zachwycił stary zegar. Miałem ochotę stać i podziwiać z jakim spokojem odmierza godziny. Szybko, bo się spóźnimy – usłyszałem za plecami. Dlatego wolę samotnie. Mam wówczas możliwość odkrycia miejsc, do których nie prowadzą przewodnicy. Niekiedy wręcz perełek, ukrytych poza trasami popularnych wycieczek.
Podobnie z wyprawami w góry. Coraz trudniej wędrować z kimś, kto ma w głowie jeden cel. Zdobyć i wrócić możliwie najszybciej do domu na wieczornego grilla. Gdy tymczasem ma się ochotę usiąść i zapatrzyć, zachwycić, kontemplować piękno. „Patrzcie i cieszcie się, ubodzy. Niech ożyje serce szukających Pana” (Ps 69). Raz tylko grupa zaskoczyła i chciała dłużej. Najczęściej po takim postoju musiałem gonić. A to już niezbyt odpowiedni wiek na bicie kolejnych rekordów.
„Zabierz ze sobą lekki bagaż”. Mały plecak. Mogący zmieścić pięć chlebów i dwie ryby. Dokładnie tyle, ile zabrał ze sobą chłopiec, wędrujący za Jezusem. Przydał się, bo miał niewiele. Był świadkiem cudu, jakiego prawdopodobnie nie ujrzą wyruszający z obładowanymi walizkami. Pierwszym warunkiem udanej, bogatej w doświadczenia wędrówki, jest pozbycie się wszystkiego, co zbędne. Pielgrzymujący do Santiago de Compostela wiedzą o tym najlepiej.
Wracam pod las. Otwarte okno. Czekam na kolejny wieczorny koncert. Ostatnia szansa. Jutro kumkanie żab zagłuszy warkot silników przejeżdżających obok plebanii samochodów. Żaden nie zatrzyma się nad brzegiem jeziora Radziszewskiego, by posłuchać. Będą spieszyć się na grilla. Nie wiedzą co tracą…
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).