Piąte: Nieboszczyk traci wszystko

Po którejś z nieudanych wypraw na K2 zapytano znanego himalaistę, Krzysztofa Wielickiego, czy nie żałuje, że zawrócił będąc już tak blisko szczytu. – Nie – odpowiedział. Pójście wtedy dalej uniemożliwiłoby mu podjęcie kolejnej próby i dalsze chodzenie po górach.

Reklama

Katechizm wspomina w tym kontekście o klęsce głodu, na której żerują czasem lichwiarze i spekulanci (2269). To przykłady dla naszej społeczności dość odległe, choć pamiętając o wciąż istniejących w Unii wysokich cłach na towary importowane, które duszą rozwój krajów ubogich, narażając ich mieszkańców nawet na głód, nie powinniśmy spać spokojnie. Jest jednak znacznie bliższa nam plaga, wobec której przechodzi się dość obojętnie, a która zbiera śmiertelne żniwo: narkomania w jej różnorakich przejawach. Gdy podczas szkolnej wycieczki w góry wskutek zbiegu nieszczęśliwych okoliczności ktoś zginie, podnosi się larum. Trzeba znaleźć winnego i ukarać. Po co? Pewnie po to, by zniechęcić innych pasjonatów do zajmowania się młodzieżą. Gdy młody człowiek zaćpa się na śmierć, właściwie nie ma problemu. Choć aż ciśnie się na usta pytanie, gdzie wtedy byli jego rodzice i wychowawcy, takie zaniedbanie jest lekceważone. „Nic nie zrobiłem” - powie rodzic, dyrektor szkoły, urzędnik, który ścigał gorliwego wychowawcę. No właśnie. Nic nie zrobiłem...

Bezmyślność

„Zabójstwo niezamierzone nie pociąga odpowiedzialności moralnej. Nie jest się jednak wolnym od poważnej winy, jeśli bez uzasadnionych powodów działało się w sposób, który spowodował śmierć, nawet bez intencji jej zadania” – czytamy dalej w Katechizmie Kościoła Katolickiego (2269). Kierowcy miewają bardzo różne wytłumaczenia. A to danie nauczki komuś, kto jedzie niezdarnie, a to obawa przed spóźnieniem się na ważne spotkanie albo chęć popisania się przed koleżankami. Przykład w tym względzie idzie zresztą z góry. Ci, którzy na imprezie trochę wypili, mogą się tłumaczyć, ze przecież nie mogli rodziny czy znajomych zostawić w nocy w czyimś domu czy lokalu. Efekt bywa opłakany.

Moje życie też cenne

Samobójstwo jest poważnym naruszeniem Bożego prawa. Ale chyba równie wielkim i nieuzasadnionym byłoby narażanie ludzi na śmierć przez zakazywanie im prawa do obrony. Choćby miała czasem doprowadzić do śmierci napastnika. Nie jest to, jak przypominają autorzy Katechizmu Kościoła Katolickiego, wyjątek od zasady „nie zabijaj”. To wskazanie, że życie potencjalnej ofiary jest co najmniej tak samo cenne, jak życie napastnika. „Miłość samego siebie pozostaje podstawową zasadą moralności. Jest zatem uprawnione domaganie się przestrzegania własnego prawa do życia. Kto broni swojego życia, nie jest winny zabójstwa, nawet jeśli jest zmuszony zadać swemu napastnikowi śmiertelny cios” (KKK 2264). Zasada ta stoi u podstaw zgody Kościoła na karę śmierci i prowadzenie wojny.

„Kiedy tożsamość i odpowiedzialność winowajcy są w pełni udowodnione, tradycyjne nauczanie Kościoła nie wyklucza zastosowania kary śmierci, jeśli jest ona jedynym dostępnym sposobem skutecznej ochrony ludzkiego życia przed niesprawiedliwym napastnikiem”  – czytamy w Katechizmie (2267). A że dziś trudno uznać, że zabicie skazanego jest jedynym sposobem obrony społeczeństwa, Kościół apeluje, by w imię szacunku dla ludzkiego życia zaniechać jej.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama