Zbyt dużą zostawia przestrzeń dla domysłów i pod znakiem zapytania stawia dziennikarską rzetelność.
Omówienia papieskich dokumentów nigdy nie cieszyły się moim zaufaniem. Zbyt często bardziej wyrażały punkt widzenia redaktora, aniżeli rzeczywiste intencje. Przykłady, gdzie poboczny, wręcz marginalny wątek, umieszczano w tytule, pomijając zasadniczą treść przesłania, można sypać z rękawa. Między innymi z tego powodu na wiara.pl omówień staramy się unikać. A jeśli piszemy je sami, często zaznaczamy, że są to idee, na które zwrócił uwagę autor i zachęcamy do lektury całości.
Tej nieufności po trosze nauczyły mnie media watykańskie. Zdaje się w 2018 roku pojawił się w L’Osservatore Romano tekst przestrzegający przed wybiórczością różnych autorów, próbujących omówieniami manipulować papieskimi wypowiedziami i zalecający czytanie dokumentów. Oczywiście nie wszystkie jesteśmy w stanie przeanalizować. Często barierą jest język. Nie wszyscy znają język włoski i nie wszystkie dokumenty można znaleźć w języki polskim. Wówczas, mimo wszystko, zdani jesteśmy na redaktora.
Nie przypuszczałem, że przyjdzie taki moment, gdy z pewną dozą nieufności będę czytał w mediach watykańskich omówienie listu, jaki papież emeryt skierował do kardynała Dziwisza z okazji stulecia urodzin Jana Pawła II. A powodem jest powściągliwość, z jaką został on potraktowany. Krótkie, skupiające się właściwie na jednym akapicie omówienie, podpisane w języku polskim, w innych bez podania autora.
Próbuję tę powściągliwość zrozumieć. Być może po wpadkach z listem recenzującym przygotowaną papieską serię, książką kardynała Saraha i wycofanym podpisem ostatniego pod apelem arcybiskupa Viganò, dziennikarze watykańskich mediów dmuchają na zimne. Jednak w przypadku listu do kardynała Dziwisza zaskoczenia nie było. Zapowiadano go od kilkunastu dni.
Czyżby zatem kontrowersje wzbudził fragment o zamęcie, jaki w Kościele nastał w latach siedemdziesiątych? Czy może pytania o wielkość Jana Pawła II? Ostatnie być może odebrane zostały jako wsparcie dla apelu wielu biskupów, proszących o nadanie mu tytułów Wielki i doktor Kościoła. Choć wydaje się to mało prawdopodobne. Sam Benedykt XVI przyznał, że pytanie o wielkość pozostaje otwarte.
Jedno nie ulega wątpliwości. Jeżeli w sprawie listu są jakieś zastrzeżenia, należało o tym pisać. A jeśli ich nie ma – powściągliwość w tym akurat przypadku nie jest wskazana. Zbyt dużą zostawia przestrzeń dla domysłów i pod znakiem zapytania stawia dziennikarską rzetelność.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.