Nie można pozwolić na to, by bolesne decyzje z czasu pandemii, o tym kogo w pierwszej kolejności podłączyć do respiratora, stały się pretekstem do zalegalizowania eutanazji.
Doktor Filippo Risaliti ze szpitala we włoskim Prato wyznaje, że decyzja o tym, kogo w pierwszym rzędzie ratować, była dla niego najtrudniejszym wyborem w życiu. Wskazuje przy tym, że był to stan wyższej konieczności, ponieważ w najcięższym okresie zachorowań na jeden respirator w jego szpitalu przypadało po kilku pacjentów z koronawirusem. Lekarze dawali więc pierwszeństwo tym, którzy lepiej rokowali, a jednym z wyznaczników był tutaj wiek chorego. Co innego jednak stan wyższej konieczności, a co innego codzienność. Włoski lekarz uczula, że w obliczu stale rosnących kosztów m.in. opieki medycznej może zaistnieć pokusa, by decyzje z czasu pandemii przekuć na codzienną rutynę. A to oznaczałoby postawienie się w miejscu Boga i stanie panami życia. Innymi słowy doświadczenia z czasów pandemii byłyby furtką do legalizacji eutanazji.
O tym, że te obawy nie są wyssane z palca może świadczyć przypadek Belgii, gdzie jeszcze przed szczytem zachorowań wydano rozporządzenie, by nie przyjmować do szpitali pacjentów w podeszłym wieku chorych na COVID-19. Trudno się zresztą temu dziwić. W ciągu ostatnich dziesięciu lat w tym kraju liczba przeprowadzanych eutanazji wzrosła pięciokrotnie. Belgia też jako pierwsza dopuściła możliwość eutanazji dzieci. Nie ma co się łudzić, że nie będzie dalej postępowała eutanazyjną drogą.
Gdy świat walczył z pandemią Holandia zalegalizowała eutanazję osób z demencją. Sąd Najwyższy tego kraju stwierdził, że „może ona być przeprowadzona także w sytuacji, gdy pacjent nie jest w stanie wyrazić swojej woli”. Wyrok dotyczył 74-kobiety chorej na Alzhaimera, której podstępnie, w kawie, podano środek usypiający, by móc następnie dać jej śmiertelny zastrzyk. Ta się jednak ocknęła i córka musiała ją przytrzymać aż do zakończenia wyroku wykonywanego przez lekarkę. Oskarżono ją o zabójstwo bowiem nawet permisywna legislacja holenderska stwierdza, że pacjent chcący umrzeć musi potwierdzić wolę dokonania eutanazji. Sąd wykorzystał jednak tę okazję nie do obrony życia, ale do jeszcze szerszego zalegalizowania przypadków, w których można legalnie zabijać w tym kraju ludzi. W Holandii liczba dokonywanych eutanazji wzrosła w ciągu ostatnich 15 lat z 2 do 8 tys. rocznie. Za każdy „śmiertelny zabieg” przeprowadzony przez lekarza holenderskie firmy ubezpieczeniowe płacą klinice 3 tys. euro. Rachunek ekonomiczny zdecydowanie nie na korzyść pacjenta.
Jeszcze raz powtórzę, co innego pandemia, w której panuje stan konieczności i codzienność, w której przy stole ustalane są kryteria wartości dotyczące ludzkiego życia. Jak mówi Marina Casini Bandini, przewodnicząca włoskiego „Ruchu na rzez życia”, to „właśnie na tym ostatnim poziomie zaszczepiana jest mentalność eutanazyjna, która tworzy kulturę odrzucenia. Niektórzy mogliby pomyśleć, że poza pandemią, nie warto ratować życia osób starszych lub niepełnosprawnych”. Istnieje realne ryzyko, że pewne środowiska będą próbowały wykorzystać obecną sytuację i przepychać bokiem wprowadzenie eutanazji. Na celowniku są m.in. Włochy, gdzie pro-eutanazyjne lobby jest bardzo mocne i niestety zaczyna święcić pierwsze sukcesy.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Piotr Sikora o odzyskaniu tożsamości, którą Kościół przez wieki stracił.