Ks. prof. Jerzy Szymik jeden z najlepszych znawców myśli papieża Ratzingera,podkreśla, że najbardziej boli go detronizacja Pana Boga w naszej epoce i w naszym świecie.
KAI: Papież Ratzinger podążał tą samą ścieżką, co Jan Paweł II. Obu łączyła przyjaźń. Czy “jednak nie był to też cud, zrządzenie Opatrzności w dziejach Kościoła i świata, że po papieżu z Polski nastał papież z Niemiec”?
– Dowodem siły ich relacji jest książka pt. “Mój umiłowany poprzednik”. Benedykt XVI wielokrotnie tak właśnie się wyrażał o Janie Pawle II. Jest to zbiór tekstów poświęconych papieżowi Wojtyle a dla mnie jej najciekawszym wątkiem jest to, co Benedykt XVI dostrzega w Janie Pawle II i uważa za najtrudniejsze i najświętsze zarazem. Otóż, pisze, cokolwiek ten człowiek w swoim życiu wypracował i opanował, czyli co podarował mu Bóg, a co doskonalone, stało się jego własne – wszystko to umiał tracić na kolejnym zakręcie życia. Aktorstwo, sztuka, poezja, praca naukowa, duszpasterstwo akademickie, Kraków, Polska, głos, zdrowie, życie. A równocześnie – oto paradoksy Bożej Łaski – pozostał poetą, duszpasterzem, aktorem, Polakiem… Bóg cokolwiek „zabiera”, to pomnaża stokrotnie… Wydaje się, że to była najbardziej doniosła lekcja w szkole Wojtyły dla Ratzingera, dotycząca tego, co najbardziej „wewnętrzne”, jak sam by zapewne powiedział.
KAI: Benedykt XVI w dużym stopniu mówił też o sobie…chciał poświęcić życie tylko teologii, nauce a został biskupem, prefektem i papieżem….
– No cóż, kilka razy słyszałem, że geniusz Jana Pawła II zawodził w sprawach personalnych, np. przy nominacjach. Watykański rozdział biografii Ratzingera jest dla mnie dowodem na geniusz św. Jana Pawła II również w tej kwestii.
KAI: Czy jest coś czego nie wiemy o papieżu Ratzingerze?
– Nigdy nie zadawałem sobie takiego pytania, prawdopodobnie dlatego, że nie mam temperamentu dziennikarza śledczego. Natomiast niewątpliwie w ostatnich 10 latach Benedykt XVI nas wszystkich co rusz zaskakiwał: ustąpieniem z urzędu papieskiego, tekstem zamieszczonym w niemieckim tygodniku “Klerusblatt” na temat zmian kulturowych w latach 60. XX w. i najgłębszych przyczyn grzechu w Kościele, teraz tekstem zamieszczonym w książce kard. Roberta Saraha na temat kapłaństwa i celibatu. Jest on człowiekiem wewnętrznie wolnym, słuchającym uważnie Boga.
KAI: Jak brzmi najważniejsze orędzie, jakie kieruje do nas dzisiaj, szczególnie do młodych, Benedykt XVI?
– Od lat rozmyślam nad dwoma jego zdaniami, przepastnymi w swej głębi: “Abba, Ojcze, można powiedzieć Bogu tylko razem z Chrystusem, bo tylko we wspólnocie z Nim podstawa świata odsłania się w taki sposób, że można ją afirmować. Bez Syna Ojciec pozostaje dwuznaczny i niepojęty”. Chciałbym je zadedykować wszystkim pogubionym i poranionym moim współczesnym siostrom i braciom. Na nasz bunt wobec Boga, na to wszystko, co się dzieje z nami i naszym zżyciem, można odpowiedzieć tylko Chrystusem, tylko więzią z Nim, nikim i niczym mniej. Nie ma innej drogi do Boga i sensu życia, losu. Tylko w Jezusie Chrystusie jest nasze zbawienie. I nasz Bóg, który w Nim okazuje się kochającym i wszechmogącym Ojcem. Ciemności niewiary ludzkiego serca i współczesności są potężne, ale potężniejszy jest Chrystus i z Nim – cokolwiek się dzieje z nami i ze światem, cokolwiek – zaczynamy mówić Bogu: Abba, Ojcze. Tu widać jaka to jest teologia i jaki poziom rozumienia współczesności.
KAI: Te słowa kierowane są przede wszystkim do młodego człowieka, który wręcz “wyje” pytaniem o sens życia, o Boga, nie wie jak się do niego zwracać i modlić. Tym bardziej, że młode pokolenie żyje już prawie całkowicie w sztucznej rzeczywistości wirtualnej…
– Powtórzę: odpowiedzią na te pytania jest Chrystus. Ale – to bardzo ważne – by nie pomylić Chrystusa z kimś skrojonym pod nasze oczekiwania, z jakimś podrzędnym guru, potrzebny jest Kościół, z woli i założenia Chrystusa właśnie. Tylko Kościół jest naszą współczesnością z Chrystusem, nie ma innej.
KAI: Spotkałem się z opiniami, że Benedykt XVI to kolejny święty papież. Dostrzega Ksiądz Profesor w nim znamiona świętości?
– Nie ważę się odpowiadać na to pytanie, co nie znaczy, że takich znamion nie dostrzegam, wręcz przeciwnie, widzę je wyraźnie. W każdym razie on sam napisał, że świętość jest jedyną przygodą godną ludzkiego życia. I że kto to zrozumiał, rozumie zarazem czym jest katolicyzm.
KAI: Znaliście się osobiście wiele lat….
– Już pierwsze spotkanie z nim było przejmujące. Zostałem członkiem Międzynarodowej Komisji Teologicznej w 2004 r. Mianował mnie jeszcze Jan Paweł II a naszym szefem był wówczas kardynał Ratzinger, ówczesny prefekt Kongregacji Nauki Wiary. Obradowaliśmy w Domu św. Marty, w trzydziestu, przez cały tydzień. Pracowaliśmy od świtu do nocy. W tym czasie każdy z nas, po kilkanaście razy, zabierał głos. Z jednym wyjątkiem – Ratzinger pięć dni milczał. Cały czas robił notatki w zeszycie formatu A4, pamiętam, że pisał wiecznym piórem w kolorze złota. Jak tylko ktoś z komisji zabierał głos, Ratzinger podnosił głowę i bacznie się tej osobie przyglądał. Potem pisał dalej. Głos zabrał dopiero na sam koniec obrad. Wygłosił 15-minutowe przemówienie po łacinie, w którym zawarte były wszystkie najważniejsze wątki naszych prac i dyskusji łącznie z wytyczeniem kierunków i perspektyw. W życiu nigdy z czymś takim się nie spotkałem. Ratzinger dokonał syntezy kilkuset wypowiedzi wyrażonych w co najmniej sześciu językach. Przetworzył je, przemyślał, doprecyzował, pogłębił. Było to niesłychanie trudne intelektualnie, teologicznie, bardzo skomplikowane z punktu widzenia kierowania 30-osobowym międzynarodowym zespołem. I zrobiło to na mnie piorunujące wrażenie. Ale największe wrażenie zrobiła na mnie jego pokora w tym wszystkim.
Chcę na koniec naszej rozmowy przeczytać wiersz, który jemu kilka lat temu dedykowałem, dziękując za „Jezusa z Nazaretu”. Nosi tytuł „Plan maksimum”:
stać przed Nim z pustymi rękami
i wyciągać je ku Niemu
(nie z rękami, które gdy pochwycą to mocno trzy mają, lecz z rękami,
które się otwierają, obdarowują, a tym samym są stale gotowe przyjąć)
nie wyć z wilkami,
ale cierpieć z powodu nieprawości.
Nie móc odwrócić nieszczęścia,
ale współcierpiąc, stanąć po stronie skazanych,
a tym samym – kochając w ten sposób –
stanąć po stronie Boga
pamiętać, że znakiem rozpoznawczym
Jego obecności jest nadmiar.
Mieć tylko Boga, czyli puste ręce
————
Ks. prof. Jerzy Szymik jest kapłanem archidiecezji katowickiej, teologiem i poetą. Profesor nauk teologicznych, wykłada teologię dogmatyczną. W latach 1986-2008 związany z Katolickim Uniwersytetem Lubelskim, gdzie był m.in. kierownikiem Katedry Chrystologii. Od 2005 r. pracownik Zakładu Teologii Dogmatycznej WTL Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach, od 2014 r. Katedry Teologii Dogmatycznej i Duchowości WTL UŚ; od 2007 r. jako profesor zwyczajny. W latach 2004-2014 członek watykańskiej Międzynarodowej Komisji Teologicznej. Od 2015 r. członek Komitetu Nauk Teologicznych PAN, a od 1991 r. stały współpracownik “Gościa Niedzielnego”.
Jest autorem 60 książek naukowych, poetyckich, eseistycznych, laureatem nagród naukowych. Był również nominowany do nagrody „Totus” w dziedzinie kultury chrześcijańskiej. Jest laureatem nagrody dziennikarskiej „Ślad”, srebrnego medalu „Zasłużony Kulturze Gloria Artis” Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego RP, nagrody „Feniks” w kategorii nauk kościelnych za trylogię „Theologia benedicta”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.