Odebrany jako znak słabości i uległości papieża okazał się znakiem mającym profetyczną moc.
Sudańscy opozycjoniści wyznali, że widok papieża całującego stopy polityków ich kraju, w błagalnym geście budowania pokoju, był dla nich wstrząsem. Był też inspiracją, by mimo wciąż istniejących podziałów postawić pierwszy krok na drodze pokoju.
Sudan Południowy jest najmłodszym państwem świata i praktycznie od momentu uzyskania niepodległości w 2011 r., z większym lub mniejszym natężeniem, pogrążony jest w krwawej wojnie. Konflikt ten doprowadził do rozpadu państwa i ruiny gospodarki. Zginęło kilkadziesiąt tysięcy osób, 3 mln musiało opuścić swe domy, a 7 mln jest uzależnionych od pomocy humanitarnej. Chroniczny głód jest bolesną codziennością mieszkańców tego kraju. „Święta nic tu nie zmienią, niewielkie przydziały pomocy są takie same, jak w innych miesiącach” – mówił mi przed Bożym Narodzeniem o. Andrzej Dzida, pracujący w największym obozie dla sudańskich uchodźców. Wyznał, że ludziom coraz trudniej jest żyć, bo nie widzą nadziei. Kolejny rok czekają na sygnał, że będą mogli wrócić do swych domów, a on nie przychodzi. Stąd tak wielkie nadzieje wiązane są z podpisanym w Rzymie porozumieniem pokojowym, które dziś wchodzi w życie.
Zostało ono wypracowane dzięki pracy Wspólnoty św. Idziego i wytrwałym działaniom watykańskiej dyplomacji. Z dala od medialnego szumu przez ostatnie dwa lata niestrudzenie próbowano zbliżyć do siebie zwaśnione strony. I się udało. „Deklarację Rzymską na rzecz procesu pokojowego w Sudanie Południowym” bezwarunkowo podpisały wszystkie strony konfliktu, także te ugrupowania, które sprzeciwiały się wcześniejszym porozumieniom. Rzecznik ugrupowań przez lata blokujących zawarcie pokoju, po podpisaniu rzymskiego porozumienia, powiedział: „wstydzimy się, że wywołaliśmy tę wojnę i że tak długo nie umieliśmy osiągnąć pokoju”. Wyznał też: „zainspirował nas gest papieża Franciszka, który ucałował nasze stopy, prosząc byśmy nie zrezygnowali z drogi pokoju”.
Rekolekcje, na które Franciszek zaprosił do Watykanu zwaśnionych sudańskich polityków odbiły się w świecie szerokim echem. Szokiem dla wszystkich był jego przejmujący gest, kiedy uklęknął przed politykami i ucałował ich stopy błagając, by budowali pokój. Franciszka na kolanach widzimy bardzo rzadko, ponieważ na poważne problemy z kolanami. Być może właśnie dlatego ten gest miał jeszcze większą moc. Papież wiele zaryzykował. Jak mówił mi o. Dzida przez niektóre sudańskie środowiska gest ten został odebrany jako znak słabości i uległości papieża. Czas jednak pokazał, że miał on swą profetyczną moc i pobudził proces, którego owocem jest porozumienie kończące wszelkie działania wojenne w Sudanie Płd., a zarazem inicjujące rozbrojenie i dialog polityczny. Przed tym krajem jeszcze bardzo długa droga, ale postawiono ważny i znaczący krok do pokoju. Znając papieża można się spodziewać, że w obecnej sytuacji wkrótce pojedzie, tak jak kilkakrotnie zapowiadał, do Sudanu Płd. Jak pokazuje doświadczenie Republiki Środkowoafrykańskiej bez wątpienia papieska wizyta byłaby kolejnym ważnym krokiem ku pokojowi.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
"Pośród zdziwienia ubogich i śpiewu aniołów niebo otwiera się na ziemi".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.