Miejsce rozsławione poprzez godne podziwu życie oraz grób swego założyciela, przeżyło na przestrzeni wieków bogatą historię świetności, kultury, sztuki. Skropione obficie krwią żołnierzy polskich na zawsze weszło w pamięć ludzkości.
Czas ruszać dalej. Napotkanymi nieopodal schodami schodzę do krypty. Wzdłuż schodów znajdują się płaskorzeźby wykonane w miejscowym kamieniu, przedstawiające procesję zakonników i zakonnic kierujących się w stronę ołtarza. Niesiona jakby tym tłumem docieram do podziemnego kościoła. Został on w 1544 roku wykuty w jednolitej skale góry, na której wznosi się klasztor. Cała jego powierzchnia znajduje się dokładnie pod górnym chórem i kaplicami Matki Bożej. Kryptę zdobi szwedzki marmur i mozaiki z alegorią ślubów zakonnych, formuły wyznania wiary i postacie biblijne Starego Testamentu. W centrum znajduje się ołtarz i dwie figury z brązu, przedstawiające św. Benedykta i św. Scholastykę w ekstazie.
Opuszczam powoli Bazylikę Katedralną, mijam Dziedziniec Darczyńców i bocznym wejściem udaję do w podziemia góry. Kryje ona odnowioną obecnie celę, w której mieszkał św. Benedykt i w której ostatecznie zredagował słynną Regułę. Pomieszczenie jest małe, kształtem przypomina kaplicę, gdyż w centrum znajduje się niewielki ołtarz, a na nim kilka świec. Ściany zdobią freski przedstawiające życie i wizje wielkiego Prawodawcy. Jest tu też kilka ławek. Siadam i reasumuję to, co już widziałam. To niesamowite, jak działalność jednego człowieka może wywrzeć wpływ na wiele pokoleń. Jak ciągle aktualne jest owe „Ora et Labora”. Ile zakonów wciąż żyje wg Reguły św. Benedykta, by wymienić tu dla przykładu tylko kamedułów, cystersów, benedyktynów, sakramentki czy benedyktynki misjonarki. I rozumiem już, dlaczego papież Paweł VI dnia 24 października 1964 roku ogłosił go patronem Europy, nazywając św. Benedykta „zwiastunem pokoju, budowniczym jedności, mistrzem kultury, a przede wszystkim głosicielem wiary i inicjatorem życia monastycznego na Zachodzie”.
Z opactwa wychodzę drzwiami, które na swym frontonie noszą wielki napis: pax. Czas wracać w kierunku Rzymu. Dość wrażeń na dziś. I refleksji, do której pytań będę szukała nieustannie: czy w mym życiu jest równowaga między pracą a modlitwą? między milczeniem a słowem? między tym, co materialne a duchowe? wzrastam czy tylko się poruszam?….
Jeszcze ostatni rzut oka na klasztor. Ktoś kiedyś powiedział, że opactwo na Monte Cassino jest jak wiekowy dąb, który obalany przez burze, odradza się zawsze z nienaruszoną siłą. I tak naprawdę jest. I jeszcze rzut oka na pole krwawej bitwy XX wieku. Zdobycie przez wojsko polskie wzgórza Monte Cassino w maju 1944 r. nabiera dziś dla mnie specjalnej wymowy. Znajdujący się tam cmentarz polskich żołnierzy z wielkim krzyżem jest przejmującym śladem jedności społeczeństw dawnej Rzeczypospolitej, katolików, protestantów, unitów, prawosławnych, Żydów. Patron Europy, może się nim więc znakomicie opiekować. Warto tu dodać, że sam św. Benedykt miał wielkie nabożeństwo do krzyża świętego jako znaku zbawczej miłości Jezusa Chrystusa. Często czynił znak krzyża. Z jego pomocą pokonywał własne ciężkie pokusy. Dziś, gdy krzyż jest celem ataków i zniewagi, warto wracać do myśli i zachowań wielkiego Zakonodawcy, warto przestrzegać czystości kultu liturgicznego i poświęcać czas na lectio divina, które propagował. Warto przystanąć w pędzie codzienności i zachwycić się Miłością.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).