Najpierw Msza, potem szaleństwo na koncercie – stypendyści to młodzi do tańca i do różańca - Fundacja Dzieło Nowego Tysiąclecia to klucz do wielu drzwi – mówi jej stypendysta Radek Janica. Dla niego była ona kluczem do Kancelarii Prezydenta.
Radek pochodzi spod Bystrzycy Kłodzkiej (diecezja świdnicka). Od razu widać, że (nomen omen) bystry z niego gość. Ale gdyby nie stypendium fundacji, nie mógłby iść na studia.
– A w każdym razie na pewno nie na mój wymarzony najlepszy Uniwersytet Jagielloński – emocjonuje się Radek. A ponieważ ambitny z niego typ, prócz dziennikarstwa na UJ, studiuje też europeistykę (Europa Wschodnia) na Uniwersytecie Papieskim Jana Pawła II (dawna Papieska Akademia Teologiczna) w Krakowie. Ostatnio, w ramach międzyuczelnianej wymiany, trafił na Uniwersytet Warszawski. Był na praktykach w redakcji katolickiej Telewizji Polskiej i w Katolickiej Agencji Informacyjnej.
W czerwcu dostał się na miesięczny staż do Kancelarii Prezydenta. – Chciałem poznać prezydenckich ministrów, którzy wywodzą się z moich stron: Władysława Stasiaka, Mariusza Handzlika. Nie udało się. Widziałem tylko przesłonięte kirem tabliczki z nazwiskami na drzwiach ich gabinetów. Doświadczyłem jeszcze trochę tej atmosfery, która zapanowała po kwietniowej katastrofie – opowiada chłopak i dodaje: – Gdy byłem w Kancelarii na rozmowie kwalifikacyjnej, widziałem grube stosy dokumentów, złożonych przez innych kandydatów. Dokładnie sprawdzano moje osiągnięcia i rekomendacje. To było gęste sito. Gdyby nie fundacja, nie udałoby mi się przez nie przejść – uważa stypendysta. – Co dała mi fundacja? – zastanawia się Radek. – Wiatr w żagle! Dzięki niej nabieramy pewności siebie. Bo my wszyscy, stypendyści, jesteśmy z małych miejscowości i to, czego nam brakowało, to wewnętrzna odwaga – przyznaje.
Czego się boją?
– Każdy z nas pochodzi z małej miejscowości. I mamy podobne problemy: boimy się otworzyć. Gdy jesteśmy razem, dostrzegamy naszą siłę i siłę, która płynie z tego, co mówił Jan Paweł II – potwierdza Sławek Narloch z Nowych Prusów (diecezja pelplińska). Dodaje, że dzięki stypendium może myśleć o studiach dziennikarskich na Uniwersytecie Warszawskim. Może ruszyć do ludzi, do wielkich miast. Może spotykać się z innymi stypendystami. To ma swoje wymierne owoce. – Ja na przykład piszę teksty piosenek, inni komponują muzykę – mówi Sławek i dodaje, że dzięki znajomościom zawartym na obozach fundacji i dzięki internetowi nowe utwory powstają przez cały rok. – Napisałem m.in. tekst do hymnu fundacji – mówi stypendysta z Pomorza. Utwór ten miał swoją prapremierę na Jasnej Górze, podczas obchodów 10-lecia fundacji i zorganizowanej z tej okazji pielgrzymki stypendystów. – Ponad stu z nas gra na jakimś instrumencie. Żartujemy sobie, że niedługo założymy orkiestrę symfoniczną – śmieje się Sławek.
Mają to coś
Umiejętności i osiągnięcia wykraczające poza zwykły program szkolny to wśród stypendystów standard, a mówiąc dokładniej: jeden z warunków przyznania stypendium – Jakie są moje osiągnięcia? Tytuł najlepszego absolwenta szkoły. Jestem też zastępcą dowódcy jednostki Związku Strzeleckiego, prowadzę zajęcia ze szkolenia wojskowego – mówi Janek Zimerman spod Bydgoszczy, na co dzień student fizyki technicznej. – Ja znalazłam się w gronie Ośmiu Wspaniałych (to wyróżnienie dla młodych ludzi wyróżniających się w działalności na rzecz potrzebujących – przyp. JD). To za pracę w wolontariacie Pomocy Maltańskiej przy chorych w szpitalach, przy dzieciach – mówi błękitnooka Karolina Tobiańska, także spod Bydgoszczy. Jej koleżanka Karolina Umińska zajmuje się podobnymi rzeczami w Polskim Czerwonym Krzyżu. Występuje też w szkolnym teatrze „Meandry”.
Stypendyści zgodnie twierdzą, że fundacja daje im coś znacznie więcej niż pieniądze – przede wszystkim szansę spotkania, nawiązania kontaktów, zawiązania wielkiej wspólnoty. – Stypendyści to ludzie, którzy mają to coś. Potrafią cię zaskoczyć. Mnie najbardziej zaskoczyła dziewczyna, która ma już dwie magisterki i ukończone studia podyplomowe, a jeszcze studiuje na dwóch kierunkach. I to wszystko ją pasjonuje – dodaje Zosia Kraszkiewicz z Żychlina (diecezja łowicka) – Może to zabrzmi naiwnie, ale dla mnie pieniądze to dodatek do tego wszystkiego – mówi Karolina Tobiańska. – Dla mnie pieniądze to jedna czwarta atrakcji – śmieje się Janek Zimerman. – Nie sztuka dać pieniądze, nie sztuka je odebrać, ale sztuką jest je wykorzystać i podzielić się doświadczeniami – podsumowuje Karolina Tobiańska.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Opisuje swoje „duchowe poszukiwania” w wywiadzie dla„Der Sonntag”.
Od 2017 r. jest ona przyznawana również przedstawicielom świata kultury.
Ojciec Święty w liście z okazji 100-lecia erygowania archidiecezji katowickiej.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.