Podczas Synodu biskupów ścierają się różne poglądy, ale nie na zasadzie walki, czy forsowania swoich idei. Wysłuchujemy opinii, wyrażamy je, próbujemy siebie nawzajem zrozumieć. Na tym polega wzajemny szacunek, bez którego nie ma mowy o synodalności - mówi w rozmowie z KAI bp Jan Kot OMI z brazylijskiej diecezji Zé Doca, położonej w Amazonii. Jako jeden z czterech Polaków, w tym trzech, reprezentujących Kościół w Brazylii, bierze on udział w Synodzie Biskupów nt. Amazonii.
Punkt widzenia Księdza Biskupa różni się od głosu niektórych osób uczestniczących w Synodzie. Czy, przy takiej różnorodności doświadczeń, byliście w stanie dojść do jednomyślności?
Synod, to nie jest parlament, gdzie trzeba przegłosować jedno stanowisko, ale czas wyrażania opinii i jest jasne, że te opinie są różne. Kiedy rozmawiałem w tych dniach np. z biskupami z krajów hiszpańskojęzycznych, to zrozumiałem, że oni mają inną wrażliwość, tradycję, religijność. Synodalność polega m.in. na przyjęciu tej różnorodności. Owszem ścierają się tu różne poglądy, ale nie na zasadzie walki, czy forsowania swoich idei. My każdego dnia o 7.00 rano razem idziemy do ołtarza, razem siadamy do posiłków i do obrad w grupach językowych. Wysłuchujemy opinii, wyrażamy je, próbujemy siebie nawzajem zrozumieć. Na tym polega wzajemny szacunek, bez którego nie ma mowy o synodalności. Papież jest z nami na auli synodalnej i wszystkich słucha, i to on potem podejmie ostateczne decyzje.
Dla mnie to nie jest nowe doświadczenie, gdyż mojej diecezji mamy rady diecezjalne, m.in. do spraw duszpasterstwa, czy formacji kapłańskiej. W tych radach mamy też ludzi świeckich, mężczyzn i kobiety i wyrażamy w nich opinie, często różnorodne, a nawet sprzeczne. Ale media, bardziej niż o synodalności, wolą mówić o kontrowersjach. Przecież temat święcenia żonatych mężczyzn był tu tylko jednym z zagadnień i to nie najważniejszym!
A jakie były pozostałe?
Jak lepiej ewangelizować? Jak lepiej formować księży? Jak troszczyć się o kwestie ekologiczne? Jak pomagać najsłabszym? W naszym przypadku ci najsłabsi, to bez wątpienia Indianie. Wg różnych badań w całej Amazonii jest ich ok. 8-10 proc. i przynależą do ok. 280 plemion. Oczywiście, ktoś może nam zarzucić: zajmowaliście się tylko tymi Indianami. To nieprawda. Ale porównałbym to do sytuacji, w której rodzice, mając piątkę dzieci, muszą poświęcić więcej uwagi najsłabszemu z nich, co nie znaczy, że kochają mniej, czy też zaniedbują pozostałe. Tak samo my chcemy zatroszczyć się tymi, którzy są w najtrudniejszej sytuacji.
Indianie byli czasem traktowani gorzej, niż zwierzęta. To ludzie bardzo delikatni, także fizycznie. Jeżeli chcesz zniszczyć wspólnoty indiańskie, wystarczy podsunąć im alkohol, na który nie są biologicznie uodpornieni, albo napoje gazowane, które w ich organizmach powodują dramatyczny rozwój cukrzycy. Bardzo łatwo doprowadzić ich do skrajnej biedy, a w jej następstwie do prostytucji, korupcji i przemocy. Są ofiarami wdzierania się siłą do ich rezerwatów, nielegalnego wydobywania dóbr naturalnych, np. w nielegalnych kopalniach złota. Widziałem taką kopalnię. To są hektary zniszczonej ziemi i wielkie ilości toksycznych związków chemicznych używanych do oczyszczania złota. A poza tym, ci rdzenni mieszkańcy są okradani z bogactwa, które rodzi ich ziemia i nic z tego nie mają.
Archidiecezja katowicka rozpoczyna obchody 100 lat istnienia.
Po pierwsze: dla chrześcijan drogą do uzdrowienia z przemocy jest oddanie steru Jezusowi. Ale...
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.